T.Bogusz T.Bogusz
1329
BLOG

Polityka prorodzinna pachnie kiełbasą?

T.Bogusz T.Bogusz Polityka Obserwuj notkę 59

Jesienią wybory. Politycy rozpoczynają koncert życzeń i obietnic. Dyżurnym tematem podczas każdych wyborów jest polityka prorodzinna. Każda z partii ma swój autorski pomysł na nią, i co ciekawe, każda ma inny - każda ma lepszy od konkurentki.

PiS proponuje 500 zł na drugie i kolejne dziecko. Platforma też coś proponuje, ale nie do końca wiem co. Jedynie Kukiz jeszcze nic nie zaproponował w tej materii, ale w jego przypadku nic nie dziwi. Jednym słowem propozycja polega na prostym dealu: ty urodź dzieci, a my ci za to damy pieniądze. Polacy wiedzą dobrze o co w tym chodzi, mamy przecież działające od kilku lat becikowe. W tym roku jest to 1000 zł miesięcznie przez kolejne 12 miesięcy - całkiem spora kupka pieniędzy.

Skąd więc polityka prorodzinna: ano z przyczyn demograficznych. Jest nas coraz mniej. W Starym Świecie od jakiegoś czasu przyrost naturalny maleje. W efekcie za ileś tam lat będzie więcej starych niż młodych, a więc mniej pracujących niż utrzymanków. Polska należąca do Starego Świata także odnotowuje spadek przyrostu naturalnego. Spadek ten jest większy niż w zachdniej Europie. Dokłada się czynnik ekonomiczny - w Polsce jest biedniej niż tam.

12 tysięcy za urodzenie. Potem po 500 za każdego dzieciaka (pierwszego nie liczymy). Biznes życia? Otóż to - czy biznes życia? Znacie, drodzy czytelnicy kogoś, kto urodził by sobie kolejne dziecko za 12 tysięcy i potem 500 zł miesięcznie? Pewnie nie znacie. Ale z pewnością wiecie, że w pewnych środowiskach znajduje się wielu chętnych. Wystrczy poczytać blogi, facebook, przeróżne fora - wszędzie oddzwięk jest jeden i ten sam - becikowym najbardziej zainteresowana jest patologia. Patologia społeczna. Wśród lumpów, narkomanów czy pijaków w wieku rozrodczym znaleźlibyśmy wielu chętnych do zasilenia kieszeni. Polityka prorodzinna pełną gębą. Przyrost naturalny rośnie - cóż, że przy okazji zasila domy dziecka i rodziny zastępcze - przyrost to przyrost. Chciałbym być tutaj dobrze zrozumiany. Nie twierdzę, że pomoc ludziom biednym w postaci zasilku pieniężnego na urodzenie dziecka jest złe czy naganne. Tak samo w żadnej mierze nie jest naganna pomoc mniej zamożnym ludziom posiadającym dzieci. Chcę wskazać jedynie na ciąg przyczynowo-skutkowy.  Czy decyzja o urodzeniu dziecka wynika głównie z pokusy materialnej, czy też nie.

A teraz spójżmy na wszystkie kraje zachodniej cywilizacji. Który z tych krajów ma największy przyrost naturalny? Są to Stany Zjednoczone. Stany Zjednoczone mają najwyższy przyrost naturalny w całym cywilizowanym świecie nie prowadząc ŻADNEJ POLITYKI PRORODZINNEJ. Pomaga się tam biednym ( w tym lumpom, pijakom i narkomanom) ale nie uzależnia się tej pomocy od hurtowego rodzenia dzieci. Nie ma premii za kolejne dziecko a pieniądze na życie dostaje się z opieki społecznej - na członka rodziny. Bez względu na to, czy jest drugim czy dwunastym dzieckiem, albo bezrobotnym dziadkiem. 

Lecąc samolotem do Anglii lub z Anglii naszą uwagę przykuwa (raczej nasz słuch niż wzrok) wielka liczba małych dzieci wokół. Rodacy na obczyźnie rozmnażają się chętniej. Chętniej niż w Ojczyźnie. Czy tak? 40-50 dzieciaczków w jednym samolocie z Londynu do Warszawy czy Łodzi to standard. 

Dlaczego tak się dzieje? Bo jedyna skuteczna polityka prorodzinna to dobrobyt i rozwijająca się gospodarka dająca jasne i pewne perspektywy na przyszłość. Państwo w którym się mieszka powinno gwarantować nam, że skieruje całą swoją moc w zapewnienie dobrobytu swoim obywatelom. A jeśli państwo zajmuje się głównie redystrybucją zagarniętych wcześniej środków, to siłą rzeczy skupia się głównie na skutecznym ściąganiu podatków. Tu objawia swoją moc. Ściągając coraz więcej i więcej pieniędzy staje się coraz bardziej represyjne. Opresyjność państwa powoduje, że chęć do wytwarzania w nim dóbr przez obywateli maleje a nie rośnie (stąd tylu ich w Anglii) a robienie biznesu i zarabianie pieniędzy jest podejżane. Państwo pręży muskuły zdobywając pieniądze i nic nie robi (a wręcz przeszkadza) tym, którzy chcą generować nowe dobra.

Panstwo obiecujac coraz wyższe kwoty w ramach polityki prorodzinnej (nie tylko pieniądze, ale tez urlopy, dodatki, bony, ulgi) de facto hamuje przyrost naturalny, ponieważ w celu zdobycia srodkow na tę politykę represjonuje gospodarke i tłamsi przedsiębiorczość. Skupia się na redystrybucji a nie na generowaniu dóbr. Dąży do sytuacji, w której większość zarobionych przez obywateli pieniędzy przejdzie przez kasy państwowe i zostanie 'lepiej' rozdzielone przez urzędniczy tabun. Proszę sobie zdać sprawę z jednej rzeczy: obecnie w Europie (i w Polsce także) ok 45% całego PKB jest pobieranie od obywateli przez państwo w formie najróżniejszych danin. Każda wytworzona złotówka jest łamana na pół i w połowie zabierana. 

Polityka prorodzinna śmierdzi kiełbasą - kiełbasą wyborczą.  Polityka prorodzinna to zwykła próba przekupstwa co mniej bystrych obywateli prowadzona w celu otrzymania głosu wyborczego i zwycięstwa w plebiscycie. Poza tym nie daje nic. Nie przekłada się ani na demografię, ani na poprawę szczęśliwości ludzi. Daje jedynie koszty, a co za nimi idzie, zwiększone podatki. Zamiast polityki prorodzinnej polegającej na dawaniu pieniędzy państwo powinno skupić się na skuteczniej Polityce Prorodzinnej przez duże P - rozwoju gospodarki gwarantującej dobrobyt w perspektywnie pokoleń - dla nas i naszych dzieci. Bo jeżeli mieszkam w państwie, w którym w perspektywie 20-30 lat nic dla mnie złego wydarzyć się nie może, to urodzę sobie pięcioro dzieci i będę szcześliwy. Jeżeli natomiast wiem, że jutro mogę nie mieć pracy to z jednym dzieckiem będzie mi łatwiej. Jeżeli moje państwo chce pomagać biednym - niech pomaga. Będę klaskał. Ale 'pomoc biednym' nazywajcie 'pomocą biednym' a nie polityką prorodzinną licząc na zachwyt społeczny. Sprzedajecie ludziom nie do końca świeżą kiełbasę.

T.Bogusz
O mnie T.Bogusz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka