T.Bogusz T.Bogusz
2281
BLOG

Dlaczego uszczelnianie systemu podatkowego to bajka dla dzieci

T.Bogusz T.Bogusz Polityka Obserwuj notkę 47

Zastanawiałem się ostatnio nad propozycjami partii politycznych w materii, co by chciały zmienić w przyszłym rozdaniu. Uszczelnienie systemu podatkowego pada prawie równie często jak propozycje emerytalne. Dane wprost wskazują, że z systemu wypływają przeogromne pieniądze. W różnych kierunkach - za granicę, czy do kieszeni złodzei. Dlaczego tak się dzieje, i (co ważniejsze) dlaczego nie da się tego zmienić?

Dwa główne kierunki wypływu kasy z systemu to podatek CIT i podatek VAT.

CIT jest podatkiem od dochodu - czyli od zysku. Płacą go spółki kapitałowe (czyli większe firmy). Firmy z zagranicy wolą (z wieu powodów) płacić podatek w swoim kraju macierzystym, niż w Polsce. Czasem tym krajem jest raj podatkowy. Robią to transferując zysk za granicę. Tłumacząc z polskiego na nasze, wykazują, że w Polsce nic, albo niewiele zarabiają wykorzystując do tego dwie główne metody:

- gospodarkę kosztami: firma matka z zagranicy wystawia fakturę na np. 'koszty zarządu' i ta faktura jest kosztem w firmie w Polsce. Koszt zaniża zysk. Wystarczy aby koszt był równy zyskowi i zysk znika. A więc i CIT znika. Ten sam koszt podwyższa zysk firmy matki - podatek jest płacony w kraju firmy matki.

- ceny transferowe: firma matka sprzedaje lub kupuje do firmy córki w Polsce po zaniżonych cenach, które generują księgowo bardzo mały zysk. Ceny realne są wyższe. Zysk pozostaje za granicą i tam płacony jest podatek.

Jak temu zaradzić: dokładnie tak samo, jak robią to inne kraje europejskie (bo nie jest to nasz lokalny polski problem - to szeroko stosowana w świecie praktyka). Poprzez służby skarbowe, które potrafią udowodnić, że koszt jest zawyżony, albo cena transferowa zaniżona. Kładę tu wielki nacisk na słowo UDOWODNIĆ, a nie tylko wskazać. Polska jest (w moim mniemaniu) państwem prawa i każdy niecny czyn należy jednoznacznie udowodnić.

Uważam, że jest to wykonalne w naszym kraju. Jednakże cały wpływ do budżetu z CIT jest porównywalny z wyłudzanymi kwotami z VATu. Tak właśnie - na VACie kradzione jest więcej, niż wszystko co wpływa z CIT. I tu jest clou mojej notki.

Dlaczego nie da się uszczelnić podatku VAT?

Zarówno PiS jak i PO proponują kolejne metody uszczelniania VATu. Wszystkie jak jedna polegają na coraz większej restrykcyjności. Na coraz większej kontroli, a wręcz w niektórych przypadkach na kontroli permanentnej. Każdej opcji marzy się panoptykon z Wielkim Bratem w centrum widzącym wszystko i karającym za byle podejrzenie. Czy to jednak coś daje? Obserwując wygibasy, jakie od czasów Modzelewskiego kolejne rządy wyczyniają z VATem - chyba daje to niewiele. Albo i nic.

Pokrótce (jeśli ktoś nie wie) na czym polega VAT.

VAT to value added tax. Czyli podatek od wartości dodanej. Firma A sprzedaje produkt firmie B za 100 zł i nalicza jej podatek VAT - 23 złote. Więc firma B płaci firmie A 123 zł. Z czego firma A 100 zł bierze dla siebie a 23 zł musi wpłacić do kasy państwa (do 25 dnia następnego miesiąca po transakcji). Państwo ma 23 zł. Firma B natomiast sprzedaje ten produkt dalej - za 200 zł. Dolicza 46 zł podatku VAT a 23 zł z tego co za produkt zapłaciła jest firmie A oddawane przez państwo. Jednak nie do 25 następnego miesiąca a za 3 miesiące - i to tylko wtedy jak poprosimy. I tak to idzie dalej aż do kupującego końcowego który już VATu do zwrotu nie ma. Jak widać: realny podatek to podatek od zysków jakie miały poszczególne firmy w łańcuszku a jego lwia większość obciąża klienta końcowego.

Teraz pokrótce, na czym polega karuzela VAT.

Robimy łańcuch iluś tam firm i fikcyjnie sprzedajemy sobie po kolei to samo. Płacimy podatek, zwracamy się o jego zwrot i tak w kółko Macieju. W pewnym momencie jedno ogniwo w karuzeli się urywa - nie ma wpłaty podatku a jest wypłata kolejnjej firmie w karuzeli. Zanim się ktokolwiek zorientuje, pieniądze są wypłacone. Wystarczy, aby transakcje były wysokie i można tak kraść miliony. Proste (teoretycznie) jak drut.

I teraz punkt centralny notki: zwróć Szanowny Czytelniku uwagę, że w procederze uczestniczy państwo. Pośredniczy w oddawaniu sobie nawzajem nadpłaconego podatku. Od jednej firmy bierze po to aby drugiej to oddać. Ale bierze od razu a oddaje po długim czasie. Czyli: przetrzymuje pieniądze. Odsetek za to żadnych nikomu nie płaci. Przemnóżmy to sobie teraz przez wszystkie transakcje w kraju przez cały rok i średno 20% z tych transakcji na rachunku państwowym. Bez odsetek. To chyba są bardzo grube miliardy - czy tak?

Państwo stworzyło mętny system w którym jest jednym z ogniw - ogniwem uprzywilejowanym. Uczestniczy w tym procederze biorąc od jednych pieniądze po to, aby innym oddać. Na oko wydaje się, że państwo tylko dba o poprawność wyliczania VAT (jak mafioso, który Leonowi Zawodowcowi trzymał pieniądze - jak w banku - pamiętacie ten film?) a naprawdę zarabia na tym. Pożycza pieniądze od ludności nie płacąc za to. Mąci wodę, żeby nie było tego widać. Żeby podatnik myślał, że płaci podatek, a nie że pożycza państwu pieniądze bez grama odsetek. 

Dlatego nie da się tego uszczelnić - bo jak uszczelnić system, w którym naczelną ideą jest nie ściąganie podatku tylko przetrzymywanie pieniędzy bez odsetek.  Można w kółko wymyślać milion nowych restrykcji, ale da to tyle, że złodzieje wymyślą milion i jeden nowych sposobów - ponieważ państwo dalej będzie brać pieniądze od podatnika i obiecywać mu, że zaraz odda. Zamiast powiedzieć - ty oddaj tamtemu. Transfer pieniędzy w mętnym środowisku nie ustanie przez zwiększenie restryktcyjności - a fakt transferu pieniędzy w kółko daje możliwości w złodziejstwie.

Co więc zrobić? Jak uszczelnić system?

Najprościej: nie brać od podatnika jego pieniędzy wcale - wtedy nie ma co ukraść bo państwo nikomu nic nie zwraca. Nie da się wtedy nakłamać, że ten poprzedni w łańcuszku Św.Antoniego wpłacił pieniądze co ja mu je dałem więc niech państwo mi je teraz odda.

Jak to działa w USA?

SALES TAX płaci tylko odbiorca końcowy. Towar w sklepie ma dodany podatek. Jeśli firma A sprzedaje firmie B produkt to na fakturze nie ma pozycji PODATEK. Firma A nic nie płaci, a firmie B nikt nic nie zwraca. Ukrywając sie pomiędzy, można skubnąć tylko wielknie NIC. Dopiero jak firma B sprzeda swój produkt klientowi finalnemu, naliczy cały podatek i cały podatek wpłaci do skarbu państwa. Państwo już się tym z nikim nie dzieli. Wystarczy przypilnować, żeby klient końcowy zapłacił podatek - a nie wszyscy po kolei z czego 90% prędzej czy później wystąpi o zwrot i trzeba będzie oddać im pieniądze?  Nie wspomnę o zastępach zbędnych urzędników. Po co liczyć coś, co potem i tak trzeba w kółko zwracać a 3/4 energii kierować na przelewanie z jednego miejsca w drugie oraz łapanie złodzieja. Lepiej usunąć przedmiot pożądania - nie ma co ukraść, nie ma złodzejstwa. Nie przelewamy bez sensu - nic się nie wychlapuje.

Uważam, że prześciganie się z kolejnymi restrykcjami i zatrudnianiem kolejnych specjalistów do ścigania chętnych, którzy mają ochotę na skubnięcie skubiącego jest dużo bardziej bezsensowne, niż zaprzestanie skubania i rozpocęcie ściągania normalnego podatku. 

Ale czy którąkolwiek władzę było by na to stać? Lepiej bajdurzyć o "uszczelnianiu" - każde uszczelnienie to kolejne etaty. A kolejne etaty to ?? Każdy przecież wie.

T.Bogusz
O mnie T.Bogusz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka