T.Bogusz T.Bogusz
1508
BLOG

Wizy do USA a sprawa polska.

T.Bogusz T.Bogusz Polityka Obserwuj notkę 52

Od lat zawsze tak samo. Przychodzi nowa władza i obecuje Polakowi, że załatwi mu bezwizowy ruch do Stanów Zjednoczonych. Tylko my i Chorwaci musimy mieć wizy jak chcemy jechać do USA. Boli nas to i uwiera. Czy jako sojusznicy USA w wojnach, partnerzy gospodarczy i jako wielki kraj europejski nie zasługujemy na zniesienie wiz?

Polak ogląda swojego ulubionego polityka w telewzjii, jak podąża za Obamą (czy wcześniej Bushem, Clintonem, starym Bushem a nawet Reaganem) i ciągnie go za marynarkę: "wizy, wizy, wizy....". To jest najważniejsza sprawa w stosunkach naszego kraju z największym mocarstwem świata. Nie ważne jest bezpieczeństwo, nie ważny jest biznes dla naszej gospodrki - ważne są WIZY!

Więc o co chodzi z tymi wizami?

Polakowi wydaje się, że wiza do USA jaką niektórzy mają w paszporcie jest równoznaczna z prawem do przebywania w USA jak długo się chce; z prawem do pracy i z prawem do latania tam i z powrotem dowolną ilość razy. Co więcej, Polakowi wydaje się, że obywatele krajów, z którymi USA ma ruch bezwizowy mogą to robić bez żadnych ograniczeń i bez żadnych dokumentów. Tak jak do Anglii - chcę to jadę i zaczynam legalnie pracować (albo brać zasiłek). Tylko, że tak jak się Polakowi wydaje, wcale nie jest - jest zgoła odwrotnie.

Posiadając wizę do USA (pisząc 'wiza', mam na myśli zwykłą wizę turystyczną/biznesową - bo o te wizy nie muszą występować obywatele krajów z ruchem bezwizowym; o inne muszą - tak samo jak my) mam prawo wsiąść do samolotu i polecieć na lotnisko w USA. I ani kroku dalej. Obywatel Niemiec, przez to że jest Niemcem ma też takie prawo, tyle, że nie musi mieć wizy w paszporcie. Więc i on, i ja lecimy NA DOWOLNE AMERYKAŃSKIE LOTNISKO. I ani kroku dalej. Na lotnisku, przed kontrolą wizową stajemy się obaj takimi samymi petentami dla urzędu imigracyjnego w USA. Nie różnimy się niczym. Stoimy w tej samej długiej kolejce i idziemy do tego samego urzędnika który zada nam kilka pytań, a potem ZDECYDUJE, czy pozwoli nam wjechać, czy nie. Wiza nie ma tu najmniejszego znaczenia - i narodowość wjeżdżającego także.

Jak już urzędnik stwierdzi, że możemy jechać dalej to podejmuje kolejną decyzję - udziela nam prawa pobytu w Stanach Zjednoczonych o określony czas. Czas ten to maksymalnie 6 miesięcy, ale równie dobrze urzędnik może nam wpisać w paszport jeden miesiąc. Albo 3 miesiące. Jego wola i jego prawo. Dowolny czas nieprzekraczający 6 miesięcy. Mamy pieczątke w paszporcie i możemy zacząć zwiedzać Amerykę. Zwiedzać - to nie znaczy pracować. Pracować nie możemy - jest to zabronione. Zarówno dla Polaka, jak i Niemca jak i Anglika. Nie ma znaczenia naklejka w paszporcie - znaczenie ma pieczątka przybita przez Pana od immigration. 

Pytanie o to, dlaczego nie chcą nam tych wiz znieść jest jednak dalej zasadne.  Czechom znieśli, Słowakom znieśli, a nam nie znieśli. Może oni bardziej kochają USA? Nic z tych rzeczy. Prawo w Stanach Zjednoczonych bardzo jasno określa procedurę zniesienia wymogu wizowego. Nie ma tu znaczenia szarpanie za rękaw Obamy - znaczenie ma ilość odmów wizowych w ambasadzie w danym kraju. Jeśli ambasada USA odmawia wizy w większej ilości procentowej niż wartość graniczna to wizy pozostają. Jeśli odmowy spadną poniżej - obowiązek wizowy zostaje zniesiony. I tyle. Nic więcej. Jakiekolwiek gadanie, proszenie, demonstrowanie czy uczestniczenie w wojnie w Iraku nie ma znaczenia. Znaczenie ma ilość odmów.

A że Polacy to naród ruchliwy i lubiący podróżować - to ilość odmów wciąż jest znaczna. Bo ambasady odmawiają tym, którzy nie rokują nadziei na powrót. Widać w Czechach jest takich mniej niż w Polsce (i rzeczywiście jest) stąd oni nie muszą a my musimy. 

Mamy więc dużo odmów. Wyobraźmy sobie, że obowiązek wizowy do USA zostaje zniesiony. Samolot na oHare Chicago wypełnia się ludem pracującym. Co drugi z nich jest z lotniska w USA cofany, a ci co normalnie latają (na wakacje, w biznesie) mają problemów więcej a nie mniej. Bo szarej polskiej masy na lotnisku przybywa z dnia na dzień. Potrzebujemy tego? Naprawdę?

Jeśli chcemy o cokolwiek walczyć to o to, aby opłata wizowa nie była tak wysoka. Występując o wizę musimy wpłacić 600 zł - to jest dużo. I nikt nam tego nie wróci jak nam konsul odmówi. Więc uważam tą opłatę za wygórowaną. Tymbardziej, że Amerykanin jadący do Polski nie musi mieć ani wizy, ani nie musi wpłacać żadnej opłaty. O to więc walczmy - niech Polak nie utrzymuje budowy muru granicznego nad Rio Grande ale niech ambasada cały czas weryfikuje, czy ten co chce jechać, ma szanse wjechać (i go nikt z lotniska nie pogoni). A jak już staniemy się narodem ciut bardziej odpowiedzialnym - wtedy ilość odmów spadnie a wizy zniosą nam sami Amerykanie bez proszenia i grożenia. 

Nie trzeba szarpać za marynarkę Obamy, a w telewizji mówić tylko o wizach, przy każdej wizycie jakiegoś polskiego polityka w USA. Mamy z tym pięknym krajem naprawdę dużo więcej ważnych spraw do załatwienia i omówienia niż nic nie znaczące i nic nie zmieniające wizy.

T.Bogusz
O mnie T.Bogusz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka