Sztandar
Sztandar
Republikaniec Republikaniec
909
BLOG

Niezwykła historia białoruskiego Robin Hooda

Republikaniec Republikaniec Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

"O Litwie, dalibóg! Mniej wiem niż o Chinach...”słowa salonowego kamerjunkra z  III części „Dziadów” i dzisiaj z całym przekonaniem mogła by powtórzyć ogromna większość współczesnych mieszkańców RP. Historyczne Wielkie Księstwo to w ogólnym zarysie dzisiejsza Republika Litewska i Białoruś.  O ile Litwa, z racji przynależności do UE i turystycznej oraz religijnej popularności Wilna jeszcze, jakoś tam w kategorii znajomości  jest chyba porównywalna z Państwem Środka, o tyle Białoruś to dla nas terra kompletnie incognita. Założę się, że w sondzie przeprowadzonej na warszawskiej ulicy udałoby się ustalić mniej więcej położenie geograficzne, kwestię łapci, oraz fakt, ze rządzi tam od lat taki trochę śmieszny, trochę straszny Łukaszenka. Strasznie mało, jak na sąsiada.
Moje kontakty z tym krajem są o wiele bliższe, a zaczęły się, zupełnie przypadkowo, bardzo wiele lat temu. Rok 1977, do sali  w liceum wpada nagle zamiast oczekiwanego matematyka dwoje nauczycieli – działaczy. Oto ktoś tam, TPPR czy PZPR przeprowadza wojewódzki konkurs wiedzy o bratnim Związku Radzieckim, teraz, zaraz, wybierają po trzy osoby z klasy. Jakoś nie bardzo miałem ochotę na kontakt z matematykiem, więc wykazałem się szybką reakcją. Będzie czas na uzupełnienie zapomnianego zadania. O dziwo, długachny test dotyczył głównie geografii i etnografii. W szkole wygrałem. II etap w mieście wojewódzkim, treściowo bardzo podobny, też. Nagrodą była tygodniowa wycieczka autokarowa do ZSRR. Miesiąc biegania po urzędach (w godzinach pracy, a więc i zajęć szkolnych – sam dyrektor pozwala!) by załatwić czerwony, tymczasowy dowód osobisty, w nim pieczątkę upoważniającą do przekraczania granic krajów socjalistycznych (z wyjątkiem Jugosławii), książeczkę walutową, upoważniającą do wymiany złotówek na sowieckie ruble – i hajda! Trasa: Brześć – Mińsk – Mohylew – Lenino. W każdym mieście miejscowy przewodnik. W Brześciu Rosjanka, mówiąca tylko w swoim języku. W Mińsku do autobusu wszedł, na pierwszy rzut oka, potomek Dżyngis-chana, mały, krępy, skośnooki. Zaskoczył świetną polszczyzną, z lekkim kresowym akcentem, a jeszcze bardziej stwierdzeniem, że ogólnie o dawnej historii nam opowiadał nie będzie, bo tę mamy przecież wspólną. Prawdziwy litewski Tatar, i jak się okazało, białoruski patriota. Zawartą wówczas znajomość utrzymujemy do dzisiaj. Dzięki  udostępnionym przez niego materiałom mogę opowiedzieć tę prawdziwą historię białoruskiego Robin Hooda.

Jerzy Monicz urodził się we wsi Wielkie Żaberycze, powiat borysowski, guberni mińskiej, w roku 1890, w zamożnej chłopskiej rodzinie o szlacheckich tradycjach, jakich wiele było na Kresach. Gdy w 1800 r. rosyjskie władze przeprowadziły spis szlachty, po podliczeniu wyników w Petersburgu ze zgrozą dowiedziano się, że 95% dobrze urodzonych w Imperium to mieszkańcy zachodnich guberni, przyłączonych w wyniku rozbiorów Rzeczypospolitej. Do połowy wieku różnymi akcjami Rosjanie pozbawili praw szlacheckich ogromną większość z nich. Uznany w szkółce elementarnej za najzdolniejszego z pośród sześciu braci, został wybrany przez ojca, Adama Monicza do dalszej nauki. Miał zostać nauczycielem. Absolwenci nauczycielskich seminariów odbywali w Imperium roczną służbę wojskową, jako kandydaci na oficerów rezerwy. Jerzy przepracował w wyuczonym zawodzie zaledwie dwa lata, gdy wybuchła Wielka Wojna. W 120 Sierpuchowskim pułku piechoty  stacjonującym do 1914 r. w Minsku, spędził trzy lata na froncie zachodnim. Gdy jesienią 1917 roku armia rosyjska rozeszła się do domów, do Żaberycz  wrócił także  dwukrotnie odznaczony za męstwo orderem św. Jerzego porucznik Monicz*. Białoruś do początków 1919 roku pozostawała pod okupacją niemiecką. Niemieckie rządy, mimo eksploatacyjnego charakteru były okresem względnego porządku. Gdy wojska Ober-Ostu, zgodnie z porozumieniem rozejmowym z 11 listopada 1918 roku wycofały się, mińszczyznę zajęły oddziały bolszewickie. Jednak ich władza istniała tam, gdzie były garnizony  - w terenie rządziły uzbrojone grupy dezerterów z przeróżnych armii, dowodzone przez lokalnych atamanów. Wkrótce jednak, w związku z planowanym niesieniem rewolucji na Zachód, czerwone oddziały zostały wzmocnione, pojawiła się też Czeka (bolszewicka policja polityczna), tropiąca rzeczywistych i potencjalnych wrogów, oraz najgorsza dla wsi plaga – tzw. oddziały aprowizacyjne, rabujące chłopom żywność, w razie najmniejszej próby oporu mordujące bez pardonu. Były carski oficer, próbujący ułożyć sobie życie i szykujący się do ożenku nie zareagował na sowiecki dekret o mobilizacji i został z tego powodu w kwietniu 1919 roku aresztowany jako dezerter. Udało mu się zbiec w drodze do więzienia. Przyłączył się do działającego w borysowskich lasach oddziału atamana Łukasza Siemieniuka, i w nim doczekał polskiej ofensywy. Wraz z całym oddziałem wstąpił  do tworzących się przy Wojsku Polskim oddziałów białoruskich. Niewiele wiadomo o jego dalszych losach w latach 1919 – 1920, zapewne zajmował się sprawami organizacyjnymi, nie biorąc udziału  w walkach.  Gdy nadeszła tragiczna dla Białorusów wiadomość o warunkach zawartego 12 października w Rydze polsko – sowieckiego rozejmu, znalazł się pośród tych, którzy postanowili bić się dalej. Zgodnie z warunkami preliminariów pokojowych, oddziały polskie na północnym odcinku frontu miały wycofać się na zachód od Słucka. Dowodzący 4 Armia polską gen. Leonard Skierski rozkaz o wycofaniu wykonał, ale władzę w Słucku przekazał Białoruskiemu Komitetowi Narodowemu. Ten 4 listopada zwołał Białoruski Zjazd Słucczyzny i uznał władzę Rady Najwyższej Białoruskiej Republiki Ludowej. Wybrana na Zjeździe Rada Słucczyzny wydała 21 listopada deklarację, wzywającą ludność białoruską do walki o niepodległą Białoruś w granicach etnograficznych. Rozpoczęła też formowanie jednostek wojskowych. Wkrótce utworzono I Słucką Brygadę Strzelców, w sile dwóch pułków. Jednym z nich dowodził Łukasz Siemieniuk, z Moniczem jako szefem sztabu. Przewaga Czerwonych była jednak zbyt wielka. W grudniu 1920 roku niedobitki oddziałów gen Bułak – Bałachowicza z rejonu Mozyrza i resztki brygady słuckiej wycofały się za polską linię rozejmową, gdzie zostały rozbrojone i internowane. Znaczna część powstańców słuckich (Białorusini nazywają ten epizod powstaniem) wolała jednak iść do lasu, niż do obozu dla internowanych. Monicz, zaopatrzony przez polski wywiad w broń i pieniądze, powrócił w rodzinne strony.  Na wiosnę 1921 roku jego grupa działała na terenie całej guberni mińskiej, zaś powiat borysowski stał się regionem, na który sowieci nie mieli wstępu. Jego władza była realna, mianowani sowieccy urzędnicy musieli się kryć przed partyzantami. Do legendy przeszło opanowanie Wiesiołowa w powiecie ihumeńskim. Partyzanci zajęli miasteczko, rozbroili milicję, zabrali broń, amunicję, towary ze składu i potrzebne im dokumenty z „ispołkomu” (komitetu wykonawczego – organ ówczesnej administracji). Po czym Monicz wziął telefon i zadzwonił do mińskiej Czeka, informując o akcji. Oczywiście na koniec rozmowy przedstawił się, po czym w ramach podpisu rozbił aparat strzałem z rewolweru. Część zdobyczy z każdej akcji partyzanci rozdawali okolicznym chłopom. Rosła ich powaga, znaczenie i liczebność. Zaczęto mówić o wywołaniu otwartego powstania, mającego wypędzić całkowicie Sowietów z Białorusi. Wyznaczono nawet datę – 1 września 1921 roku. Atamani Monicz, Wiszniewski i Korotkiewicz mieli utworzyć wspólne dowództwo. Czeka obliczała ich siły na kilka tysięcy uzbrojonych i wyszkolonych ludzi w oddziałach leśnych. W tej sytuacji Lenin polecił opanowanie sytuacji na Białorusi Michaiłowi Tuchaczewskiemu, dając mu do dyspozycji  nowo sformowane z oddziały specjalne (CZON – Czasti Osobogo Naznaczenija), w sile około 20 tysięcy ludzi. Wzmocnione przez Czeka i milicję do 36 tysięcy bagnetów rozpoczęły one latem 1921 akcję oczyszczania terenu, aresztując lub rozstrzeliwując na miejscu wszystkich podejrzanych o sprzyjanie „bandytom”. W lipcu na terenie całej republiki wprowadzono stan wojenny. W ciągu pierwszego miesiąca tych działań sowieci zamordowali około 10 tysięcy mieszkańców białoruskich wiosek, w walkach zabijając około tysiąca partyzantów. Na czerwony terror partyzanci odpowiedzieli swoim, atakując nadal sowiecką administrację i wojsko. Wziętych do niewoli partyjnych, żołnierzy CZON i członków oddziałów aprowizacyjnych rozstrzeliwano na miejscu. Poza kontrolą władz pozostawał nadal cały rejon borysowski, w którym działał Monicz i jego podwładni, dowodzący oddziałami: Rabcewicz, Kwieciński, Kleszczenko i Kozłowski. Sierpień i wrzesień 1921 roku przyniósł partyzantom klęskę. Większość oddziałów została rozbita. W końcu września Monicz, ranny, poinformował mieszczący się po polskiej stronie, w Mołodecznie ośrodek koordynacyjny powstańców o porażce.
Jednocześnie władze sowieckie przeprowadziły na Białorusi podział ziemi ze skonfiskowanych wielkich majątków pomiędzy chłopów, co uspokoiło wieś. Rezygnacja z komunizmu wojennego i ogłoszenie NEP-u ** dawało pozory stabilizacji. 1 lutego 1922 roku zniesiono stan wojenny, ogłaszając z tryumfem pełną likwidację zbrojnego podziemia. Wytyczne cenzury zakazały gazetom pisać o zdarzających się jeszcze wystąpieniach ocalałych grup partyzantów.
Monicz zataił się w rodzinnych stronach, odbudowując oddział. Znów wyprowadzał na akcje zbrojne po 100 ludzi. Borysowska wieś nadal go popierała, ukrywała, karmiła. Rządził, rozsądzał sprawy sporne, wspomagał swoich zwolenników materialnie. Chłopi przychodzili do niego po wsparcie, a on brał ich „na zbój” – atakując na ich czele sklepy, składy i instytucje. Ktoś chciał zbudować nowy dom, potrzebował pieniędzy na wesele – szedł do Monicza. Kiedyś zdobył na kolei wagon deficytowych wówczas kos – rozdał je po wsiach. Innym razem transport cukru. Nadal był nieuchwytny. Zdesperowane Czeka (przemianowane właśnie na GPU) wyznaczało za jego głowę coraz wyższe nagrody w złocie. Dopiero latem 1922 roku udało się w wyniku misternej prowokacji umieścić w oddziale agenta. Do pewnej znajomej Monicza zaczęło zachodzić w gości dwóch sowieckich oficerów. Jeden, niejaki Korzun, nieświadomy celu akcji, bywał tam na rozkaz przełożonego. Drugim był agent GPU Grikman. Czekista zainscenizował scenę zazdrości i z zimną krwią zastrzelił "rywala", po czym zbiegł. Zabójstwo nie było inscenizowane, sowieci poświęcili swojego oficera, by zyskać szansę dopadnięcia znienawidzonego wroga.W ten sposób udało mu się stworzyć legendę dezertera, na którą nabrali się partyzanci. We wrześniu 1922 roku precyzyjnie naprowadzona przez Grikmana operacja doprowadziła do rozbicia oddziału. Zginęła większość partyzantów, ale sam Monicz przebił się z kilkoma ludźmi przez dwa pierścienie obławy i zniknął. Rozeszła się pogłoska, że przeszedł granicę. Sowieci odetchnęli z ulgą, milicyjne raporty mówią o spokoju i pełnej kontroli nad terenem.  Sielanka trwała cały rok. Normalizacja postępowała; przywrócono oficjalnie handel alkoholem, do obiegu wróciły srebrne i złote monety, na rocznicę rewolucji październikowej szykowano amnestię. Wizytówką Sowietów stawał się kursujący znów ekspres Paryż – Warszawa – Moskwa, z luksusowymi wagonami i obsługą na europejskim poziomie. I tu właśnie, 10 października 1923 roku stała się rzecz nieoczekiwana. O 10.55 czasu moskiewskiego pociąg ów został zatrzymany w okolicy miejscowości Krupki w rejonie borysowskim. Uzbrojeni ludzie grzecznie poprosili pasażerów o opuszczenie pociągu, a ich dowódca, oczywiście ataman Monicz sprawdził dokumenty. Cudzoziemców i zwykłych podróżnych obrabowano, a 60 pasażerów z partyjnymi legitymacjami  dostało dodatkowo po 50 batów. Zdobycz była bogata: pieniądze, biżuteria, spory zapas kokainy, wieziony przez jakiegoś dyplomatę do Moskwy, oraz doczepione do składu dwa wagony mąki.
Uderzenie było wyjątkowo celne. Dzięki obecności cudzoziemców, o akcji, której antysowiecki charakter przedstawił pasażerom po francusku sam Monicz, napisały na pierwszych stronach gazety całego świata. Władze sowieckie i GPU szalały z wściekłości. Zemsta była straszna. W rejon Borysowski znów ruszyły obławy, mordujące na miejscu podejrzanych o sprzyjanie partyzantom. Aresztowano ludność całych wiosek, od Wielkich Żaberycz poczynając. W lutym 1924 roku w Borysowie zorganizowano pokazowy proces 50 uczestników napadu na pociąg i wspomagających partyzantów. Jeden z podsądnych powiedział, że atak na pociąg miał być wstępem do przygotowania kolejnego powszechnego powstania. Zapadło 30 wyroków śmierci.
GPU przygotowało kolejną akcję. Wytypowano grupę znajomych Monicza, aresztowano wraz z całymi rodzinami i złożono propozycje: albo wyprowadzisz nas na atamana, albo rozstrzelamy całą twoją rodzinę. Ktoś z nich się złamał.  Nocą z 22 na 23 maja 1924 roku miejsce postoju partyzantów zostało otoczone aż trzema pierścieniami obławy.  Do kwatery atamana wprowadzono agenta GPU, jako kandydata na członka oddziału. Natychmiast po wejściu strzelił i zranił Monicza. Został zastrzelony, ale było to jednocześnie hasło do ataku. Kilku partyzantom wraz z dowódcą udało się przedrzeć przez dwie linie obławy, ale trzecia czekała.  Jerzy Monicz zginął, trafiony dwunastoma kulami. Czerwoni rzucili się na martwe ciało wroga, masakrując je kolbami i bagnetami. Zawieźli je do Żaberycz (mieszkańców wsi już wypuszczono z aresztu), zmuszając ojca do identyfikacji zwłok. Podobno rozpoznał je tylko po znamieniu na szyi. ***  Zwłoki bolszewicy zabrali ze sobą i zakopali w nieznanym miejscu.

W 1926 roku OGPU rozstrzelało Adama Monicza, ojca Jerzego, jego pięciu braci i siostrę.

Pojedynczy partyzanci ukrywali się w lasach jeszcze długo, ponoć jeden z nich przetrwał w ukryciu aż do 1941 roku.

Jakże podobna jest ta  opowieść do o lat dwadzieścia późniejszych losów polskich żołnierzy antykomunistycznego podziemia.


  
* Istnieje przekaz, że walczył w 1918 roku z bolszewikami w 6 kompanii korniłowskiego pułku uderzeniowego.

**Nowa ekonomiczna polityka, gospodarcza odwilż w sowietach w latach 1921 – 29.

***  W księdze pamiątkowej 10-lecia białoruskiej milicji sowieckiej jest fotografia nagich zwłok, opisanych jako zwłoki Monicza. Według białoruskich historyków jest to z pewnością zdjęcie innego trupa.



Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura