Zabrałem się za pisanie zwięzłego komentarza pod wywiadem z p. Wielomskim, aleć mi komentarz spuchł niemiłosiernie i w regulaminowej objętości się przestał mieścić.
Całkiem też udatnie pasuje jako ciąg dalszy porzednich moich wpisów o Awerroesie, jeszcze raz o Awerroesie i o innych saracenach.
Podrażniło mnie pytanie z wywiadu:
"W książce zawarł Pan dość śmiałą tezę, że wpływ na upadek Zachodu miało zdarzenie z XIII wieku a dokładnie powstanie sekty awerroistów"
Niewielu filozofów doznaje tego zaszczytu, że ich myśl jest powszechnie znana.
Jeszcze mniej dostępuje zaszczytu tego rodzaju, co Awerroes, że myśl staje się tak zupełnie transparentna i oczywista, że nazwisko filozofa, który ją sformułował popada w zapomnienie, choć jego dorobek jest fundamentem całej cywilizacji.
Więc trudno mieć pretensje do dziennikarza zadającego pytania, że nazwiska Awerroesa nie zna i że wykazuje się rozkoszną niewiedzą. Taka jest niewdzięczna dola dziennikarza.
Nie mogę się odnieść do treści książki p. Wielomskiego, bo jej nie przeczytałem i nie wiem, czy przeczytam, ale w swojej odpowiedzi naiwnemu dziennikarzowi wyraźnie stara się zbagatelizować rewolucyjne znaczenie myśli Awerroesa dla rozwoju (nie upadku) naszej cywilizacji.
Prawda, że cywilizacja chrześcijańska upadła pod naporem ożywczych prądów płynących od twórczej cywilizacji islamu. Nieprawdą jest, że upadek dokonuje się obecnie. Upadek nastąpił w czasach dwóch wieków (od XI do XIII) przyswajania dorobku cywilizacji islamu, a koncepcje Awerroesa walnie się do tego upadku przyczyniły.
Nic też być może dziwnego, że w Polsce o zapładniającej roli cywilizacji islamu tak niewiele się wie. Polska raz, że leży na uboczu Zachodu za siedmioma rzekami, za siedmioma puszczami, dwa, że do cywilizacji jakiejkolwiek doszlusowała z lekką zadyszką dwa stulecia po tym, jak wpływy arabsko-islamskie w Europie zaczęly ustawać.
P. Wielomski ma za złe Awerroesowi trzy rzeczy: koncepcję duszy kolektywnej (na temat duszy się nie wypowiadam, bom nie konfesjonalny, ale jeśli pod pojęcie duszy podstawimy np kolektywny dorobek cywilizacyjny ludzkości to nie zgłaszam sprzeciwu), koncepcję, że świat nie został stworzony i nie ma początku ani końca (nie zgłaszam sprzeciwu), wreszcie bałamutnie i ośmieszająco przez niego przedstawioną koncepcję "dwóch prawd", najpłodniejszą myśl Awerroesa.
Nie należy też zapomnieć o pogardzie Awerroesa dla teologów i teologii, która zapewniła mu tychże teologów zapalczywą nienawiść. Awerroes ustanowił nowy porządek rzeczy. Do jego czasów filozofia była co najwyżej służką teologii, jej nauką pomocniczą, mającą za zadanie naukowe uzasadnianie prawd objawionych. Dla Awerroesa filozofia była królową nauk, przy czym rozumiał on filozofię bardzo szeroko - jako każdy sposób dochodzenia do prawdy.
Nic dziwnego, że Awerroesa potępiali teologowie islamscy jak i chrześcijański - do czasów Tomasza z Akwinu. Rzecz w tym, że zaraza awerroeizmu szerzyła się w całym intelektualnym świecie chrześcijańskim, chuda polewka prawd objawionych przegrywała z tłusto zastawionym stołem wolności intelektualnej.
Akwinata antycypował zasadę "if you can't beat them (awerroistów), join them" i myśl Awerroesa wplótł w usychającą z nudów i bezrobocia teologię.
Nie wiem czy p. Senyszyn słyszała o Awerroesie, a jeśli nawet, to w jaki sposób jej publiczna działalność jest bezpośrednią i świadomą kontynuacją jego filozofii.
O Awerroesie na pewno słyszał i dużo wiedział Jan Paweł II. Proszę wczytać się w jego wypowiedzi o stosunku nauki i religii, a odnajdziecie państwo, jeśli nie dosłowne cytaty, to całkiem uczciwy, choć przez Tomasza z Akwinu przerobiony na modłę teologiczną, wykład głównych punktów koncepcji dwóch prawd.
Adaptacja dokonana przez Akwinatę przywodzi mi na myśl reklamy piwa bezalkoholowego - wszyscy wiedzą, że chodzi o uwolnienie działalności rozumu spod kurateli teologii, ale udają, że procent wolności intelektualnej ciągle jest zerowy i po jej zażyciu nic niebezpiecznego się nie dzieje.
Cielęcia rozumu, które raz wyrwało się na zielona, rozległą łąkę nieograniczonego poznania nie da się na powrót zagnać do ciemnej i ponurej obory teologii.
Mogą przywoływani przez p. Wielomskiego filozofowie brać się za bary z dziedzictwem Awerroesa. Miłe są to zabawki intelektualne - tyle, że praktycznego znaczenia dla ludzkości nie mają wiele, a nazwiska harcowników wkrótce popadną w zapomnienie - i nie w ten sposób, w jaki popadło w zapomnienie nazwisko Awerroesa.
Próbowałem na potrzeby tego nieco przydługiego komentarza ewokować jakieś nurty chrześcijaństwa niezainfekowane w ten lub inny sposób przez awerroizm - i po długim namyśle przyszły mi do głowy dwa tylko przykłady.
Pierwszy to, skądinąd sympatyczni i bogobojni amisze. Przy całej mojej dla nich i dla ich stylu życia sympatii na dystans trudno uznać, że ich osiągnięcia cywilizacyjne są ofertą dla reszty ludzkości. Owszem, nawet najbardziej zajadli krytycy "cywilizacji śmierci", czy jakich by epitetów i argumentów nie używali, nie są zbyt skłonni do fizycznego powrotu na łono nieskażonego chrześcijaństwa i dobrodziejstw, wynalazków, wygód i osiągnięć pogardzanej przez siebie cywilizacji porzucenia, boć z nich obficie korzystają.
Drugi przykład, mniej czysty i niewinny, to wszelkiego rodzaju nowinki negacjonistyczne, w ten lub inny sposób krytykujący osiągnięcia "mainstreamowej" (to obelga w ich ustach) i "naturalistycznej" (kolejna obelga) nauki, a których najbardziej hałaśliwymi prorokami są kreacjoniści. Problem z tym towarzystwem jest taki, że mocni są w gębie i rozkrzyczani niemiłosiernie, gorzej, gdy przychodzi do prezentacji części pozytywnej własnego programu. Tutaj nie mają do zaoferowania nic - wykazując mimochodem intelektualną niemoc chrześcijaństwa niewspartego dokonaniami pogan (Greków) i muzułmanów.
Zresztą, hałastra ta pasożytuje na i żywi się naskórkiem cywilizacji, którą zwalcza.
Tutaj zaś, tym którzy do p. Wielomskiego się po linku nie pofatygowali jego odpowiedź:
Nie nazwałbym ich sektą. Raczej grupą filozoficzną. Awerroizm długo nie był doceniany, dopiero w XX wieku zwrócono na niego uwagę przy okazji badań nad tomizmem. To byli tłumacze i komentatorzy Arystotelesa z syriackiego na arabski. Mieli taką śmieszną ideę, że świat nie został stworzony, ale jest wieczny, podobnie jak i dusze ludzkie. Te ostatnie zaś miały nie być indywidualne, lecz tworzyć „duszę świata” (panteizm). Te poglądy były jaskrawo sprzeczne tak z islamem jak chrześcijaństwem. Nie chcąc wprost wypowiedzieć wojny religii, filozofowie ci stwierdzili, że istnieją dwie prawdy: rozumowe i religijne. Wchodząc do świątyni wyznaje się prawdy wiary, wychodząc z niej głosi się prawdy rozumu. Ten pogląd jest arcyistotny, gdyż ta grupa filozoficzna dokonała rozdziału wiary od rozumu (XIII wiek), co stało się fundamentem późniejszej myśli Zachodu, która zwykle przyznaje prymat rozumowi. Awerroiści są więc ojcami Oświecenia i świata Rewolucyjnego. Ich późną prawnuczką jest Joanna Senyszyn.
Inne tematy w dziale Rozmaitości