Najlepszy prezydent - Wojciech Jaruzelski
Przeprowadził, mimo że znienawidzony przez większość społeczeństwa, uznany za uzurpatora, reprezentant przegranej i pogrzebanej Polski komunistycznej, zmiany ustrojowe w sposób pokojowy. Potrafił odrzucić bagaż swojej przeszłości dla dobra Polski. Zapewnił stabilność w tym najbardziej niespokojnym okresie, w kluczowych dla przejścia do demokracji dwóch latach, by następnie usunąć się w cień. Tymi dwoma latami swojej prezydentury zmienił radykalnie ocenę całościową swojego życia politycznego od 1945 roku.
Najlepszy premier - Donald Tusk
Oczywiście, można dyskutować na czym polega "najlepszość" polityka. Na pewno Donald Tusk posiadł cechę najważniejszą dla polityka - umiejętność utrzymania się na grzbiecie wierzgającego byka polskiej polityki, albowiem polska polityka bardziej przypomina rodeo niż zarządzanie państwem, o czym mogli łacno przekonać się jego poprzednicy, z których żaden nie objął władzy na dwie kadencje, a tylko jeden Jerzy Buzek sprawował ją pełne cztery lata. Trzymał żelazną ręką swój koalicyjny gabinet, gdy trzeba ofiarowywał laufrów - skompromitowanych ministrów - gdy trzeba bronił skutecznie integralności rządu - jak po aferze podsłuchowej. Przeprowadził Polskę suchą nogą przez potop kryzysu, pozostawił po sobie kraj w dobrej kondycji gospodarczej. Symboliczną wagę mają wybudowane za jego rządów tysiące kilometrów autostrad - coś do czego przymiarki robili wszyscy jego poprzednicy, ale żaden nie osiągnął tego skutku. Ustawił wysoko poprzeczkę, każdy następny prfemier będzie porónywany z Tuskiem - niezależnie od tego z jakiej partii będzie pochodził. Już widać, że premier Kopacz nie sprostała wyzwaniom. Zobaczymy, kto będzie się przymierzał buty po jesiennych wyborach. I uwaga - na konto negatywne zapisałbym wiele zaniechań, unikanie reform koniecznych lecz niepopularnych. No, ale są to tematy przechodnie, gorące kartofle przekazywane każdemu następcy Tadeusza Mazowieckiego. Mam wymieniać?
I wreszcie - niejako poza konkurencją pozostaje pierwszy niekomunistyczny premier powojennej Polski, Tadeusz Mazowiecki. Jego zasług dla pokojowej transformacji nie sposób przecenić, co by różni mędrkowie nie mówili. Owszem, po faktach można sobie mówić, że to czy inne można było przeprowadzić lepiej, że można było uniknąć wielu wpadek i skandali tych pierwszych lat przemiany. Ale z drugiej strony, przy państwie budowanym od nowa, przy kruchej i niepewnej jego konstrukcji wszystko mogło się potoczyć dużo, dużo gorzej. Przypominam, że ciągle istniał dominant polityki demontowanego Bloku Wschodniego, że Armia Radziecka miała swoje bazy i stutysięczne wojska na terenie Polski, że tzw rodzime służby i generalicja miały możliwość dokonania przewrotu, że gospodarka nakazowo-rozdzielcza legła w ruinach, a wraz z nią nastąpiła likwidacja dużej części polskiego przemysłu nie potrafiącego sprostać - ani jakością, ani stylem zarządzania - konkurencji. Jego premierowanie to kluczowe dla odrodzonej polskiej demokracji 498 dni. Aż 498.
Najlepszy minister spraw zagranicznych - Radek Sikorski.
W tandemie z ministrem spraw zagranicznych Szwecji, Carlem Bildtem, był najzagorzalszym ambasadorem Ukrainy po wojnie krymskiej i zajęciu Krymu przez Rosję. Gdyby nie jego zajadłość i upór buldoga Zachód zapewne z ulgą pogodziłby się z faktami dokonanymi, mając na uwadze własne problemy (uchodźcy, Grecja) i własne interesy (handel, mistrale). Narracja wyglądałaby zapewne nastepująco: Rosja, co prawda, zajęłą Krym łamiąc prawo międzynarodowe, ale z drugiej strony Krym był rosyjski do roku 1954, ma ludność rosyjską, z niewielką mniejszością tatarską, istnieją tam istotne dla bezpieczeństwa Rosji bazy wojskowe. Protesty byłyby symboliczne, szybko nastąpiłby powrót do poprawnych stosunków. Sikorski wbił skutecznie kołek osinowy w trupa porozumienia Zachód-Rosja i jak na razie żaden liczący się polityk europejski nie wzywa do normalizacji stosunków z Rosją, choć zapewne ten moment przyjdzie prędzej lub później. Jest nieznośnym, zarozumiałym bucem? Trudno, wszyscy mamy swoje słabostki.
Człowiek wszech lat 26-lecia - Lech Wałęsa.
Ja wiem, słabostki, śmiesznostki, zaszłości i lekko zaszargana przeszłośc. Człowiek w kapciach, bufon, rycerz samochwała i z chłopa król. Bohater bardzo niepomnikowy, ale zrobił to, czego chyba nikt inny nie byłby w stanie. Chodzi w obciachowych szortach? - no i dobra, jemu wolno być obciachowym. Źle się odnajduje na politycznej emeryturze? Pragnąłby nadal wpływać na politykę, która dziś wygląda już zupełnie inaczej niż w latach pionierskich i w której nie ma już miejsca na polityków niesformatowanych. Ale nawet na emeryturze potrafił pokazać wielkość, zapraszając na swoje słynne imprezy urodzinowe dawnych przeciwników, bo na tym również polega poltyka, na umiejętności współpracy ponad podziałami, dla dobra państwa. Żal tylko patrzeć, jak niektórzy politycy, zżerani nigdy nie zaspokojoną ambicją zapisania się w księgach historii, nie ustają w wysiłkach, by ten symbol polskiej niepodległości (ze wszystkimi tej niepodległości słabostkami), ze szkodą dla Polski, zohydzić i zmieszać z błotem. Nie osiągną dla siebie niczego więcej, niż bycia krótkim przypisem na marginiesie historii. Jeśli.
Inne tematy w dziale Polityka