http://kielce.gazeta.pl/kielce/51,47262,18531592.html?i=0
Biskup Michalik został ostatnio celebrytą po swoich uskrzydlonych słowach: Słyszymy nieraz, że to często wyzwala się ta niewłaściwa postawa, czy nadużycie, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga?
Ale to bujda, bo był nim znacznie wcześniej niż zyskał herostratesową sławęswoją obroną księdza pedofila z Tylawy lub pedofilii jako takiej.
Już w roku 1993 wydał z siebie inne uskrzydlone sówa Katolik ma obowiązek głosować na katolika, chrześcijanin na chrześcijanina, muzułmanin na muzułmanina, żyd na żyda, mason na masona, komunista na komunistę, każdy niech głosuje na własne sumienie.
Tak jak i teraz tak i wówczas w ruch poszła zgrzytając wszystkimi kółkami zebatymi kościelna machina interpretacji słów biskupich o tym, jak to nie powiedział, co powiedział, i mówiąc mówił zupełnie cos innego niż mówił.
Ale właściwie zrozumiana porada biskupia pozwala nam okreslić na kogo pownien głosować katolik.
Otóż jeśli miłe jest mu dobro ojczyzny, jeśli chce, by decyzje polityczne podejmowane były jedynie ze względu na dobro obywateli, jeśli chce, by jego wybrani przedstawiciele w pełni zachowali swoją integralność, by nie poddawali się naciskom to wyjście jest jedno: powinien głosować na ateistę.
Ostatnie występy Episkopatu nie pozostawiają złudzeń - biskupi nie cofną się przed naciskami, szantażem, groźbą, upokorzeniem polityków, jeśli będzie im to na rękę. Będą się mścić za nieposłuszeństwo nawet gdy polityk odejdzie lub złoży urząd, jak w przypadku byłego prezydenta Komorowskiego.
Za nic mają sobie zapisy Konkordatu o autonomii Kościoła i państwa, tego Konkordatu, o który tak zabiegali i którego przyjęcie w swoim czasie szantażem wymusili. Za nic mają sobie prawo stanowione, bo przecież ono ich nie obowiązuje, za nic mają wymogi przyzwoitości w swojej żarłoczności na przywileje.
Powie ktoś - no dobra, ale jeśli kandydat na stanowisko wybieralne zapewni, że nie będzie klękał przed biskupami, że nie będzie decyzji politycznych z biskupami konsultował, że nie będzie ulegał naciskom? No, przecież nawet jeśli szczerze w zamyśle, to zapewnienia te nie są nic warte, gdy polityk wierzący "zaciągnie ekskomunikę", gdy go w rodzinnej parafii ksiądz z ambony przed parafianami będzie lżył i obrażał.
Tylko polityk nieiwerzący, otwarcie deklarujący swój ateizm - da choć cień nadziei, że będzie potrafił się przeciwstawić naciskom i groźbom, że nieuprawnionym żadaniom powie "nie", że będzie bronił interesu obywateli, nie Kościoła. Wreszcie może znajdzie się któryś na tyle odważny, że wyznaczy granicę między państwem i Kościołem, i że ta granica zostanie wyznaczona tam, gdzie Kościół ma swoją liturgię i obrządek i ani cala dalej na teren państwa obywatelskiego. Wreszcie, że odważy się wejść w otwartą i odpowiedzialną polemikę z nawałą ideologiczną Kościoła, z wypowiedzianą przez Kościół wojną o wpływ na działanie państwa.
No dobra, powie ktoś, a ten Konkordat? przecież ratyfikowany został przez ateistę Kwaśniewskiego? No, ale tutaj mieliśmy do czynienia z otwartym targiem polityczntym, Kwaśniewskiemu chodziło o poparcie Kościoła dla polskich starań o członkowstwo w UE, i zawarł niepisaną umowę w sprawie Konkordatu dla dobra powszechnego. Na jednej szali było sformalizowanie Kościołowi niektórych faktycznych uprawnień, na drugiej przyszłość i dobro Polski.
PS. Notka z konieczności pisana była w stressie, bo idę poszukać kolejnej lodziarni. Czekoladowe z czili, mmm.
Inne tematy w dziale Polityka