Vox populi wydał swój werdykt.
Spektatorzy i obserwatorzy mogą kręcić nosem i wydymać usta, że w niepoważnym
kontekście. Boć przecież to zupełnie co innego niż głosowanie do Europarlamentu.
Ale rezultatu tego jedynego paneuropejskiego referendum nie można pominąć
milczeniem. To więcej niż badania opinii publicznej na niewielkiej próbce losowej.
Więc kilka szybkich wniosków.
Jasne jest, że jakość artystyczna prezentowanych utworów i osobiste
preferencje głosujących z różnych kręgów kulturowych, w pewnym choć trudnym do
określenia stopniu zafałszowały obraz. Można się było również spodziewać, że
Grekom, Chorwatom i Czarnogórcom bardziej do smaku przypadają melodie
bałkańskie. Ale pomijając ten estetyczno-muzyczny, w mojej opinii irytujący
acz niewiele znaczący aspekt referendum możemy skupić się na istocie rzeczy.
Pierwszy wniosek, pro domo sua - nie lubią nas. Nie lubią Polaków. Jeszcze tak
niedawno mogliśmy liczyć na przyjazne gesty sympatii najbliższych sąsiadów, z
którymi niegdyś łączyła nas wspólna historia i całkiem niedawno wspólny
interes. Te sympatie w tegorocznym głosowaniu zupełnie się nie ujawniły. Ni
Litwa, ni Białoruś, ni Ukraina, ni odległa Gruzja, dla której mocno bije
serduszko pana Prezydenta, nie dały Polakom jednego punktu. Kapitał przyjaźni
został roztrwoniony.
Wielka w tym, moim zdaniem, zasługa pewnej partii i dużej części tzw polskiej
prawicy, planowo, metodycznie i z premedytacją demontujących obraz Polski jako
kraju najbardziej zasłużonego w walce z opresją komunistyczną, zrzucających z
piedestałów ludzi godnych, by wynieść na nie karłów i owocnie, jak widać,
pracujących na rzecz przyprawienia Polsce gęby kraju ponurego,
nietolerancyjnego, bigoteryjnego. Ot, takie efekty przyniósł wysiłek krucjaty
rechrystianizacji Europy. Cieszcie się biskupi, nikt nie będzie szukał
wesołego grzechu w Polsce.
Na Polskę rzucają swój złowrogi cień dwie dominujące, symboliczne budowle -
Pałac Kultury im. J. Stalina i Świątynia Bożej Opatrzności.
Gorzej, ludy za wschodnią granicą oddały głos niesprawiedliwie, na swego
niedawnego ciemięzcę i odwiecznego wroga. Owszem, jest podręczne
usprawiedliwienie - na Rosjanina głosowali przedstawiciele rosyjskiej
diaspory, źle zintegrowani w państwach powstałych po rozpadzie sowieckiego
kolosa. Ale ich głosy, choć decydujące, nie przeważyłyby szali zwycięstwa,
gdyby nie potężna fala, ukrywanych widać jak dotąd, sympatii.
Nie roztrząsam, czy to odzyskiwana na polach naftowych Syberii potęga
ekonomiczna Rosji wpływa na polepszenie image´u, czy źródeł sympatii należy
poszukiwać gdzie indziej, konstatuję jedynie znaczącą przemianę, będącą w
stanie zmienić podskórny układ sił w Europie.
Źle to rokuje głównej strategii polskiej polityki zagranicznej - izolacji i
marginalizacji rosyjskich wpływów w Europie. Niewiele tu pomoże dziwny alians
polsko-szwedzki i budowanie Euro-bis, tego salonu odrzuconych. Bo i Szwecja w
konkursie Eurowizji nie odniosła wielkiego sukcesu.
Tymczasem sukces propagandowy odniosła Serbia. Wizerunek kraju zaciętych
rewanżystów, płaksiwych i wiecznie przegranych szowinistów przykryty został
obrazem rozbawionych, roześmianych, entuzjastycznych tłumów. A przecież ten,
który potrafi się bawić i śmiać nie może być potworem. Czy mi się zdaje - ale
przecież na Serbię głosowały kraje, z którymi Serbia jest lub była w ostrych
konfliktach - zarówno Chorwacja jak i Albania, Czarnogóra i Bośnia.
Humor nieco zmroziły pogróżki pod adresem wybierających się do Belgradu
imprezowych homoseksualistów (dla których ESC jest ikoną złego, a więc
interesującego smaku) ze strony serbskich oszołomów. Ponoć aż 20 000 gay
people zrezygnowało w ostatniej chwili z uczestnictwa w zabawie.
Kilka ciekawostek, umykających mojej zdolności komentowania - trzy pierwsze
miejsca zajęły kraje z dominującą religią prawosławną, w pierwszej dziesiątce
uplasowało się pięć krajów ortodoksyjnych i trzy muzułmańskie (Bośnia liczona
podwójnie).
Mocno wypadła południowo-wschodnia część Europy i jej egzotyczne peryferia -
Armenia, Gruzja, Azerbejdżan.
Tendencja do głosowania na kraje bliskie kulturowo była w tym roku chyba
słabsza, niż w poprzednich konkursach - bloki co prawda istniały, jak np blok
skandynawski, ale sympatie nie były tak silne.
ᎯᎠ ᏧᏣᏔᏊ ᏑᎵ
Inne tematy w dziale Polityka