...p ...p
37
BLOG

Autorytety

...p ...p Polityka Obserwuj notkę 13

Dopchałem się w poniedziałek na organizowane przez KIK i Uniwersytet Warszawski spotkanie z profesorem Władysławem Bartoszewskim. Właśnie "dopchałem" a nie "poszedłem", "byłem" itp. bo Profesora oczekiwał tłum godny rockowej gwiazdy- w pewnym momencie po prostu przestano wpuszczać ludzi do auli gdzie odbywał się wykład. Było trochę krzyku, awantur i nerwów- generalnie jednak, świadomość, że ludzie chodzą i chcą chodzić na tego rodzaju spotkania krzepi.

Sam wykład był dosyć interesujący, Bartoszewski wspominał m.in swoje dzieciństwo, pobyt w komunistycznym więzieniu, późniejszą działalność- zawsze w kontekście spotykanych ludzi, autorytetów, kształtowania się jego osobowości. Nie zabrakło też paru złośliwości wobec urzędującej ekipy :) No, ale po takim a nie innym potraktowaniu go przez Prezydenta są dosyć zrozumiałe. Nigdy jednak, co ważne, nie krytykował bezpośrednio głowy państwa.

Władysław Bartoszewski jest jednym z ostatnich żyjących autorytetów, osób powszechnie szanowanych ze względu na przymioty ducha i rozumu. Odszedł Papież, odszedł Jan Nowak-Jeziorański, odeszli Giedroyć, Herbert odeszło też wielu innych. Cóż, pokolenia przemijają i nie ma w tym nic dziwnego.

Co niepokoi- to brak naturalnych następców. Ciężko na obecnej scenie polskiego życia publicznego wskazać osoby cieszące się niepodważalnym autorytetem. Ciężko wśród polityków wskazać męża stanu, wśród artystów- kogoś mówiącego o ważnych polskich problemach w naprawdę mądry sposób, nawet książęta Kościoła się gubią.

Jest to poniekąd naturalne- autorytety hartują się w czasach przełomu, okresach burzy i naporu. W zderzeniu z ekstremalnymi sytuacjami postawy godne widać jeszcze wyraźniej. Jednak wydawałoby się, że okres ponownego formowania się niepodległego państwa polskiego sprzyja pojawieniu się nowych elit nie tylko materialnych czy intelektualnych ale także i duchowych. A tu figa!

Nic takiego się nie stało, osoby, wydawałoby się predysponowane do nastawiania moralnego kompasu kompromitowały się, wdawały w małe spory i gierki, traciły z oczu jakąkolwiek szerszą perspektywę. Być może sprzyja temu niski poziom polskiej debaty, być może jest to pokłosie dorastania w czasach komunistycznych, które na większości Polaków zostawiły trwały ślad. A może po prostu nie każda generacja jest równie wielka co Kolumbowie...

Tym niemniej spróbujmy coś sobie wyobrazić:

Pomyślmy o Lechu Wałęsie, który nigdy nie kandyduje na prezydenta, nie trwoni społecznego kapitału a zadowala się nowym "Sulejówkiem". O Lechu Wałęsie który nie bredzi o "małych ludziach" a stara się inspirować Polaków, robić to, co w latach osiemdziesiątych tak dobrze mu szło.

Szkoda, że to tylko wyobraźnia płata nam figle.

...p
O mnie ...p

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka