Teutonick Teutonick
2142
BLOG

Wchodząc częściowo w polemikę z RAZ-em

Teutonick Teutonick Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 56
   Od kiedy sięgam pamięcią w swych zainteresowaniach publicystyką o wymiarze społeczno-politycznym, Rafał Ziemkiewicz należał do ścisłego grona (do policzenia na palcach jednej ręki) najbardziej przeze mnie cenionych rzemieślników (czy może raczej wirtuozów) tej branży. Bywało, że z tezami postawionymi w jego tekstach niekoniecznie się zgadzałem, jednakże zwykle podziwiałem lekkość pióra, dowcip, dystans i trzeźwą ocenę rzeczywistości, najczęściej nieokraszone jakimikolwiek politpoprawnościowymi okowami, co w oficjalnym obiegu, w którym autor zwykł częstokroć występować i się utrzymywać, pewnikiem nie należało do kategorii wyczynów najbanalniej prostych. Przy czym, być może przez brak cierpliwości do dłuższych form, najmniej podchodziły mi publicystyczne dzieła ziemkiewiczowskiej inwencji twórczej pod postacią pełnowymiarowo-ksiązkowej, spośród tych nie stanowiących po prostu zbioru felietonów, zaś o pozycje z gatunku sci-fi jakoś nie zdarzyło mi się zahaczyć. Jednak jako się rzekło, niemal w każdym tekście zdawał mi się mości RAZ prezentować chłodną głowę i trafny osąd zdarzeń i procesów dziejących się wokół.
   Tym bardziej nie bardzo mogę zrozumieć dlaczego we wczorajszym tekście zamieszczonym na portalu Interia autor pochylając się z troską nad losem starozakonnych, na których polityka ich własnych fourpijnych* przywódców, a ujmując rzecz szerzej - środowisk tworzących całe Holocaust Industry, miałaby sprowadzić wiele zagrożeń ze strony szukających odwetu już nie tyle białych europejczyków, których w podobnych działaniach skutecznie hamuje w dniu dzisiejszym wszechogarniający politpoprawny knebel, ile zamieszkujących Europę tudzież nadal napływających do niej zewsząd imigrantów, tak hojnym gestem spraszanych ostatnim czasem przez jewropejskich liderów. Rzecz bowiem raczej nie w tym, co komu może się przydarzyć przy okazji mniej lub bardziej gwałtownych erupcji gniewu takiego czy innego ludu. Rzecz raczej w tym, kto ostatecznie na tym czy innym wydarzeniu, bądź też całym ich ciągu, skorzysta. Przecież i dziś widzimy jak pełnymi garściami z XX-wiecznej martyrologii biednych i pogardzanych przez przeróżnych nowojorskich Morganów i Rotszyldów chasydów, czerpią te same środowiska, które w czasie rozgrywania się ichniej tragedii, palcem nie kiwnęły aby jej zapobiec, traktując ją dzisiaj jako pretekst do zrobienia na całych, niepełnowartościowych przecież, narodach jeszcze jednego, fakt, że wyjątkowo intratnego, geszeftu.
   Biorąc pod uwagę liczebność rozsianej po przeróżnych krainach przedmiotowej diaspory, jakieś ofiary być muszą i pozostają one po raz kolejny z góry wkalkulowane w bilans zysków i strat. Grunt by nie były one nazbyt liczne, ale i aby mogły one przysłużyć się dobrze sprawie pod postacią budowania kolejnej legendy o narodzie wybranym i jakże niesłusznie prześladowanym, w ramach chyba doświadczania go przez Najwyższego (tego od metafizycznych spotkań z nim z wywodu prof. Engelking) na wzór niejakiego Hioba. Pisałem już o tym również w tekście, do którego poniżej jest zamieszczony odnośnik, że im mniej, na skutek niezbyt przychylnego sąsiedztwa, pozostanie fourpijców w Europie Zachodniej, tym więcej przybędzie ich do Ziemi Obiecanej czy też, jak się to już ostatnio w dość niepokojącej skali dzieje, a nad którym to zjawiskiem piać zwykł nie tak dawno z zachwytu pewien forumowy Eskimos, do innych Ziem Odzyskanych, jako że w pierwotnej lokalizacji również, pomimo szeregu podjętych za pośrednictwem zaoceanicznego Golema działań, może się już niedługo co poniektórym zrobić nad wyraz ciasno i to do tego stopnia, że snajperzy mogą nie nadążać z wymianą magazynków.
   Ostatecznie przecież rozchodzi się o to by nadal dzierżyć wpływ na rzeczywistość, aby móc bez przeszkód i bez umiaru mieszać w tym kotle, a jednocześnie by w miarę możliwości „oczyścić się rasowo”, czego najlepszy przykład stanowią działania zmierzające do pozbycia się jakiejś części niekoszernych pracowników z obszaru określanego jako 4P, kosztem najpewniej spodziewanych przybyszów z krain, do których uprzednio pognało się rzesze „uchodźców” w roli nagonki. Pojedynczymi ofiarami potencjalnych „pogromów” nikt się nie przejmie, co najwyżej cynicznie wprowadzając je na sztandary w ramach wcielania w życie zasad abecadła osiągania własnych celów za pomocą narzędzia o nazwie prowokacja (po ichniemu określanej niekiedy mianem hucpy). Szkoda jedynie, że u nas nikt nie myśli w podobnych kategoriach, aby w ramach podobnego „rasowego oczyszczenia” sprowadzić wreszcie do kraju niedobitki potomków Polaków ze wschodu, w zamian za to rozdaje się na prawo i lewo paszporty osobom, które nijak się do przynależności do naszego narodu nie przyznają ani z nim, broń Panie Jahwe, nie identyfikują. Przypomina to nieco politykę gen. Andersa, który z nieludzkiej ziemi kosztem rdzennie polskiego żywiołu, wyciągnął niemałą liczbę machabejskich dezerterów. W tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego, jak po raz kolejny zaapelować – nie idźmy tą drogą, bo do żadnego Edenu dla Polaków ona nas z pewnością nie zaprowadzi. Już prędzej do rezerwatu.


*https://www.salon24.pl/u/teutonick/856472,swiatynna-zaslona-rwie-sie-wpol-kto-przytomny-niech-patrzy

Teutonick
O mnie Teutonick

szydercza szarańcza

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka