To nic, że nie udało się żadnych Niklotów ani innych Szturmowców zdelegalizować przez 8 minionych lat, teraz dogonimy i przegonimy tak, że zdelegalizujemy wszystko i wszystkich. Ku chwale Unii Jewropejskiej i naszych demokratycznych przyjaciół z całego świata! A jeśli wraży PiS nie pójdzie tą wytyczoną przez nas ścieżką, to będzie musiało oznaczać, że maszeruje równym krokiem ramię w ramię wraz z całą tą hitlerowską hołotą. Sam zresztą miarowy krok jak się okazuje również może stanowić powód do rozwiązania zgromadzenia – drżyjcie więc przedstawiciele macierewiczowskich bojówek i innych rodzajów Sił Zbrojnych przygotowujący się do Święta Wojska Polskiego, bo już jutro może okazać się, że pani ppor. rez. Gawor uzna, iż kompanie honorowe w drodze wyjątku mogą jeszcze w tym roku poruszać się „główną arterią komunikacyjną Warszawy”, ale na pewno nie krokiem defiladowym, który wśród takich jak ona „zwykłych mieszkańców stolicy” może wywoływać jedynie nieprzyjemne skojarzenia z Niemcami… tfu! …miało rzecz jasna być: nazistami wkraczającymi w 39-tym roku do W-awy. Prócz tego należy pamiętać, że zdecydowanie preferowany jest kolor różowy, nie żadne tam czarne czy broń Boże brunatne koszule. Tak więc pamiętajcie drodzy warszawiacy – furda tam jakieś wasze przyziemne problemy, furda godziny spędzone w korkach, zanieczyszczone powietrze czy smród dobywający się ze stert niewywożonych odpadków – grunt to walka z faszyzmem aby już nigdy żadne 60 tysięcy nazistów nie miało okazji przemaszerować przez Warszawę, tak by nie mogły na ów fakt utyskiwać żadne jewropejskie guye, napuszczane na co dzień na nasz nieszczęśliwy kraj przez przeróżne brukselskie wynalazki w postaci niesławnych ojców naszej prywatyzacji i „kluczowych reform” z okresu lat 90-tych i innych tamtejszych ekscentrycznych psiapsiół mości Czaskosia, stanowiących zarazem całe - nieco upiorne - grono zauroczonych nim, mocno posuniętych czasem groupies, zgrupowanych nomen omen w swoisty fan-club, w ramach którego zwykły osadzać swoje na zmianę cellulitowo-hohensteinowe i kościotrupiasto-piterowe poślady na tłustych europarlamentarnych synekurach.
Tymczasem także i w owej „Chunii” przyszedł czas na nowe porządki i oddzielenie chłopców od mężczyzn. Oto całe grono „żydowskich liderów” postanowiło przywołać do porządku kanclerza krainy, z której wywiódł się był swego czasu główny prokurent „Holocaust Industry”, zarzucając decydentom władającej obecnie ową krainą, nie dość jak widać prawomyślnej partii, że z premedytacją dopuścili się oni aktu antysemityzmu połączonego z profanacją, planując mianowicie termin szczytu krajów unijnych na czas jednego z ichnich (judejskich) świąt. Wynika z tego jasno, że nasza powszechnie umiłowana, pogrupowana na własny użytek w internacjonalne jaczejki, szlachta jerozolimska, daje szeroko zgromadzonej publiczności jasny sygnał co do tego, kto tak naprawdę winien podejmować istotne decyzje, także w Europie. Sądzę, że kolejnym krokiem winno być wprowadzenie zakazu pracy w soboty (z wyjątkiem przedsięwzięć zarezerwowanych do wykonania dla ściśle wyselekcjonowanej kasty niedotykalnych szabesgojów), a docelowo także i (dla zachowania przynajmniej pozorów równowagi) na okres Ramadanu. Obligatoryjne obrzezanie - ze względów higienicznych, rzecz jasna - stosuje się już od lat powszechnie u noworodków w szpitalach za Oceanem, więc nie ma większych przeszkód aby wprowadzić je również na terenie starokontynenckiego kibucu, gdzie się orze, sieje, ale i wszystko wskazuje na to, iż będzie się już niedługo ssało jak nigdy dotąd. Dla zamazania różnic i konturów, ale rzecz jasna także po to, aby w ten sposób upupione społeczeństwa można było tym łatwiej odwieść od nieudolnych prób zafundowania samym sobie powtórki z przeszłości, o którą przecież tak łatwo byłoby w tym antysemickim mateczniku. A i będą mieli okazję owi goje poczuć się prawie tak jakby już byli nasi. A niech się czują, przecież nikt im tego nie jest w stanie zakazać. Tymczasem niech zaczną od obchodzenia naszych świąt, co przecież już się pełną parą odbywa. Tygodnie kultury, festiwale, wspólna, koszerna, radosna zabawa pod gołym niebem – niech się w końcu oswajają ze starą prawdą, że w obliczu reprywatyzacji kamienic, zawsze jeszcze pozostają im ulice. Są tacy, którzy w tym dziele zawsze będą gotowi dopomóc, mieniąc się zresztą być - o ironio - miejscowymi elitami. Ale nie ukrywajmy – bez miejscowych faszystów (prawdziwych lub nie) również się nie obejdzie. A stąd już tylko krok do konkluzji zawartych w poprzednich akapitach.
Komentarze