Teutonick Teutonick
224
BLOG

Zdrowy rozsądek vs. alternatywne światy

Teutonick Teutonick Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

   W przestrzeni medialnej niemal każdego dnia spotykamy się z materiałami dziennikarskimi, które utwierdzają nas w przekonaniu, że pewne ściśle określone kręgi ludzi już dawno zabrnęły aż nazbyt głęboko w swoją równoległą rzeczywistość i naprawdę nie musimy w tym celu być świadkami kolejnych wystąpień pana rzecznika SN, z których niezbicie wynika, iż z uporem godnym lepszej sprawy postanowił on wraz z całym kręgiem swoich dzielnych towarzyszy, toczących swój heroiczny „bój ostatni” o praworządność i niezawisłość, nie przyjmować do wiadomości istnienia faktów dokonanych. Oto przed dwoma dniami, na samym szczycie strony głównej najpopularniejszego ponoć „krajowego” portalu informacyjnego, straszył tytuł artykułu (odsyłający do tamtejszej „bussinesowo-insiderskiej” przybudówki) o jakże wdzięcznym brzmieniu: „Podwyżka płacy minimalnej uderzy w samotne matki. Mogą stracić 500+”. Doprawdy wzruszająca jest troska z jaką nad ciężką dolą owych „samotnych matek” pochyla się redakcja owego pseudobranżowego tworu. Okazuje się, że 500+ już jest trendy, teraz passe jest podnoszenie płacy minimalnej, co i niekoniecznie musi dziwić, zwłaszcza w kontekście docelowego targetu, do którego w zamyśle miałby docierać ów „biznesowy” portal, a mianowicie środowiska naszych cudownych i jakże altruistycznych pracodawców. Podwyższenie płacy minimalnej nie uderzy przecież broń Boże w nich, a jedynie w te umęczone samotne matki. Nikt oczywiście nie zająknie się nawet o tym, że kryterium dochodowe obowiązuje jedynie przy posiadaniu jednego dziecka, nikt nie próbuje rozważyć rzeczywistej opłacalności pobierania jakże oszałamiającej kwoty 500 zł „za friko” w porównaniu do możliwości uzyskania zarobku w podwyższanej właśnie wysokości, gwarantowanej niejako przez to niedobre pisowskie państwo przy zatrudnieniu na pełny etat. Nikt wreszcie nie wspomina o całej rzeszy „samotnych matek” pozostających oficjalnie w „stanie wolnym” właśnie ze względu na dostęp do tych, ale też innych benefitów. Zły jest znowu paskudny rząd i jego pomysły podnoszenia płacy Polakom. I to jest jedyny dostrzeżony na wspomnianym portalu aspekt tejże podwyżki..

   Ale w sumie czy coś powinno dziwić w sytuacji gdy na tym samym portalu-matce straszy od paru dni jeszcze bardziej interesujący tytuł, informujący nas o tym, że „Maria Peszek pokazała swój goły, 45-letni sutek”? Pomijając sytuacyjny horror spowodowany ewidentnie „awaryjnym” stanem umysłu rzeczonej córuni Peszka seniora, która obok innej rozrywkowej Marii, brylującej w dniu wczorajszym w gościnnych podwojach Parlamentu Europejskiego, jakoś nie przynosi w moim skromnym odczuciu chluby innym przedstawicielkom sceny muzycznej obdarzonej tym pięknym imieniem, możemy na załączonych przykładach po raz kolejny przekonać się co do potrzeby złożenia solennych gratulacji, należnych za rzetelność i dziennikarską klasę, całej robiącej za dekanową wycieraczkę ekipie redagującej pod wodzą pewnego zaokularzonego spaśnego wieprzka porośniętego krótką szczecinką (niezwykle zresztą zadowolonego z pełnionej przez siebie w owym… niech będzie, że „błotku” funkcji głównego taplającego się), nadającej się jak widać jedynie do produkcji fejkniusów, ewentualnie relacjonowania na żywo najnowszej bitwy w różowym kisielu pomiędzy dwoma już nie pierwszej młodości (co być może tłumaczyłoby zaciekłość starcia) za to skretyniałymi do imentu i infantylnymi do urzygu, hialuronowo-nabotoksowanymi celebrytankami, które – jako że pozostaje to ostatnio na czasie – z braku lepszego zajęcia postanowiły sobie nieco powycierać naobstrzykiwane usteczka - niczym nie przymierzając TW Stokrotka pamięcią o rotmistrzu Pileckim - walką o prawa naszych braci mniejszych i targając się za doczepione kudły policytować się co do tego, która z nich z większą troską pochyla się nad ciężką dolą biednych zwierzaczków (w przerwach między bywaniem na ściankach rzecz jasna), w którą to wzajemną bezpardonową nawalankę, nie omieszkała jedna z owych inteligentnych inaczej „dam” wciągnąć również winnego gradobicia i kokluszu sprawcy wszelkiego zła w postaci wrażego PiS-u. Najwidoczniej tego rodzaju problemami właśnie żyje na co dzień państwo redaktorstwo, a w ich mniemaniu również lwia część ciemnego ludu, do którego zwykli kierować swoje niezbyt wiele mające wspólnego z prawdziwym dziennikarstwem dzieła.

   Jednak rzeczywistość równoległa obejmuje również inne, nieco bardziej zachowawczo nastawione środowiska. Można byłoby tutaj przywołać przykłady niejednego spośród poważnych rzekomo pań i panów publicystów, z uporem godnym lepszej sprawy usiłujących (przy założeniu, że „prawda zawsze leży pośrodku”, a nie tam gdzie po prostu leży), zachować symetrię i obiektywizm w swym oglądzie otaczającego świata, ze szczególnym uwzględnieniem widoku ustawicznych zmagań dwóch nieustannie ścierających się na śmierć i życie plemion, podczas gdy o żadnej symetrii nigdy nawet nie mogło być tutaj mowy, chociażby z tego prostego względu, że jeden szybki rzut oka wystarczy aby skonstatować, iż mamy do czynienia z obozem polskim i antypolskim, niezależnie od tego jak bardzo usiłowałoby się ową skrzeczącą wniebogłosy rzeczywistość zaklinać. Druga z wymienionych ufortyfikowanych warowni posiada zresztą niebagatelne zasługi na polu propagowania idei rzeczywistości urojonej, wspomaganej niejednokrotnie również poprzez wprowadzanie członków własnej wsobnej sekty w pole rażenia odmiennych stanów świadomości. Mamy tu do czynienia chociażby z wyszukiwaniem, ile tylko pary w spracowanych dziennikarskich dłoniach, faszyzmu, rasizmu i wszelkich innych -izmów po okolicznych lasach, ale także w samym centrum krajowego życia publicznego. Faszystami i zamordystami, za sprawą stachanowskiej działalności przeróżnych, montowanych z zewnątrz, ale i również całkowicie tutejszych, zachowujących w tejże materii co dnia bezprzykładną wręcz czujność, „agend tropiących”, stali się już nie tylko wszyscy ci, którzy maszerują co roku 11 listopada przez ulice Warszawy, ale również cały Obóz Dobrej Zmiany wraz z popierającym go elektoratem. I doprawdy nie potrzeba już w tym celu wynajdywać „głęboko niesłusznych” znaków na koszulkach czy murach miast czy też doszukiwać się ukrytych znaczeń w słowach, symbolach czy kombinacjach liczb, ze szczególnym uwzględnieniem nazistowskich konotacji przypisanych do tak z pozoru niewinnego wizerunku słoneczka, od którego rysowania wszystkie polskie dzieci rozpoczynają jeszcze w przedszkolu swoją edukację plastyczną, co już samo w sobie winno stawiać cały nasz nieszczęśliwy naród w kręgu z gruntu słusznych podejrzeń.

   Jako się rzekło wystarczy teraz, że ten czy ów nocnikarz sprokuruje najtańszego rzędu prowokacyjkę, aby w ślad za tym uruchomić cały potężny aparat służącej do bełtania ludziom w głowach machiny medialnej, wykazującej się przy tym jednak stosunkowo daleko posuniętą przewidywalnością, kiedy z góry wiadomo na ten przykład, że gdy tylko ktoś rodem z Bliskiego Wschodu zacznie szlachtować maczetą współpasażerów metra w którymś z krajów Europy Zachodniej, to ochrzczony zostanie jedynie „szaleńcem”, względnie „nożownikiem”, natomiast gdy scyzorykiem zacznie dźgać okolicznych przechodniów, nie robiąc zresztą żadnemu z nich większej krzywdy, wywodząca swoje pochodzenie z naszego pięknego kraju chora psychicznie kobieta, natychmiast z niekłamaną satysfakcją zostanie na antenie bądź też na łamach odnotowane, że sprawczynią jest Polka, nawet jeśli akurat reprezentuje narodowość romską, o którym to nieistotnym dla sprawy szczególe - rzecz to w końcu jasna i w pełni zrozumiała - nikt się już nawet nie zechce zająknąć. W imię urastającej do rozmiarów kolejnego świeckiego bożka poprawności politycznej, nagminnie stosuje się nieudolne odwracanie pojęć, w czym tradycyjnie celują obsady personalne tych czy innych redakcji, złożone z kolejnych oświeconych odbitym refleksem światła płynącego wprost z mitycznego, dawno już pogubionego Zachodu, a przy tym niebywale wręcz oderwanych od naszej przaśnej rzeczywistości, państwa żurnalistów. Biorąc jednak pod uwagę najnowsze trendy ze szczególnym uwzględnieniem niezwykle popularnej - choć za sprawą ujawnionych niedawno poczynań jednej z jej głównych „wynalazczyń” ostatnio nieco wyhamowanej - akcji #metoo, może zastanawiać czy aby nazwanie kogoś z owego towarzystwa „k…ą” nie będzie już niedługo stanowiło formy dyskryminacji na tle upodobań seksualnych, tak jak dziś nazwanie Murzyna Murzynem świadczy o stosującym takową formę nazewnictwa jako o rasiście i obskurancie, z do tego wszystkiego niewątpliwie reakcjonistycznymi odchyleniami w zanadrzu.

   Za znamienny również w przedstawionym zestawie dewiacji i aberracji, można uznać swoisty masochizm, poparty umiejętnością czerpania radości z bycia oplutym, przejawiany przez środowiska skupione wokół naszych przewspaniałych tyleż koalicyjnych, co obywatelskich opozycjonistów, które z lubością same zwykły nazywać się „gorszym sortem” czy też nieco pieszczotliwie „mordeczkami zdradzieckimi”, podczas gdy mściwy Kaczafi wyraźnie kierował owe określenia wobec ściśle zdefiniowanej grupy ludzi, nie wobec ich akolitów. Być może kryje się za tym przemożna chęć dołączenia do owego, przynoszącego jego częściom składowym niewysłowioną chlubę, panteonu znanych i podziwianych „liderów” wojującego totalniactwa, wśród których przecież także można znaleźć niejeden przykład odpadnięcia od planety Ziemia w obłoki stratosfery aby niechybnie pożeglować na ich niezmierzonych przestrzeniach ku dalekim nieboskłonom.

   Co by daleko nie szukać - oto robiące za samą forpocztę rewolucyjnej walki o wolne sądy i świętą konstytucję ultranowoczesne, „liberalno-społeczne” (ani to liberalne, a co najwyżej aspołeczne – do akronimu L-S pasowałoby chyba bardziej rozwinięcie Lewacko-Szaleni) stadło, złożone z samego Błyskotliwego Ryszarda i jego dwóch nieszczęsnych joanek, z wyszczególnieniem w pierwszym rzędzie (z braku laku niejako w charakterze artykułu pierwszego wyboru) dziobato-parchatego maderskiego blond-paszkwila charakteryzującego się – prócz niebagatelnego intelektu rzecz jasna – wydatnym przodozgryzem (na wymienienie rozlicznych przymiotów pozostających w dyspozycji drugiego egzemplarza tego specyficznego gatunku, pasącego się póki co nadal przy sejmowym żłobie, zwyczajnie zabrakłoby tu miejsca), zażądało sobie horrendalnych odszkodowań w odpowiedzi na zakaz wjazdu posiadanymi pojazdami na teren Sejmu, zarządzony w następstwie przemycania przezeń w bagażnikach tychże na teren tegoż właśnie prywatnego paśnika, osób do przebywania w jego obrębie nieuprawnionych, dodatkowo cechujących się dość ponurego gatunku konduitą, a jakby tego wszystkiego było mało, obciążonych na dokładkę tyczącym się ich z przyczyn dość oczywistych (wystarczy spojrzeć, względnie posłuchać) poważnym domniemaniem występowania u tychże osobników jakowejś najwyraźniej nieleczonej anomalii natury psychiatrycznej. Trudną do rozwiązania zagadką pozostaje kogo z tego towarzystwa należałoby w obecnej sytuacji w sposób bardziej jednoznaczny obdarzyć graniczącym z pewnością podejrzeniem o wspomnianą przypadłość – przemycających czy jednak może przemycanych. O genialnych pomysłach innych totalniackich wirtuozów polityki, ze szczególnym uwzględnieniem pewnego, szykującego się już niemal z marszu do objęcia urzędu zawiadującego stołecznym ratuszem, arbitra ogłady i elegancji, szkoda nawet wspominać bo i dość już o tym było w poprzednich wpisach. Jednak za pocieszające można uznać, iż owa skłonność do niczym nieskrępowanego szybowania w przestrzeni kosmicznej w oderwaniu od problemów trapiących na co dzień zwykłego obywatela, nie stanowi jak widać na szczęście jedynie naszej krajowej cechy, za budujący przykład czego można niewątpliwie uznać wczorajszy obrazek niczym głupi do sera cieszących się nie bardzo wiedzieć z czego i winszujących sobie nawzajem po jakże „udanych” głosowaniach europarlamentarzystów, reprezentujących ponoć niezwykle światłe społeczeństwa całego kontynentu.



Teutonick
O mnie Teutonick

szydercza szarańcza

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo