Tiwaz Tiwaz
67
BLOG

Tłumacze praw, Ojczyzny nieprzyjaciele

Tiwaz Tiwaz Polityka Obserwuj notkę 0

Historykom z wielką trudnością przychodzi odtwarzanie opinii publicznej czasów minionych. Dzisiaj trudno jest miarodajnie określić  jej stan mimo (lubo za przyczyną) rzekomo profesjonalnych badań, a cóż dopiero z perspektywy wieków. Niemniej bywały w naszych dziejach momenty, w których opinia publiczna, choć ograniczona do stanu rycerskiego jedynie,  przekładała się czyny, a z racji reprezentatywności deputacji była z poglądami tej ostatniej tożsama. Taki właśnie reprezentatywny dla opinii publicznej charakter miał bezsprzecznie Sejm nieustający, rządzący, który w roku 1789 zlikwidował Radę Nieustającą. Miłośnicy teorii czynnikowych, które, jak wiadomo, niczego i nigdy nie wyjaśniają, będą wymieniali od kilku do kilkunastu powodów takiej decyzji narodu, ale istotna przyczyna była jedna: tłumaczenie praw. Naród drażniła do żywego kompetencja Rady do podejmowania rezolucji interpretujących "ustawy wątpliwe". Naród nie mógł się pogodzić se stanem rzeczy takim, że oto ciało swą strukturą imitujące bezczelnie sejm, a nim niebędące, pod płaszczykiem klarowania ustaw wątpliwych dokonuje dowolnego "tłumaczenia praw", jak to nazywano, dowolnie manipulując ich istotną treścią. Trzy tomy rezolucji Rady Nieustającej uwierały naród niemiłosiernie. I nie szło tu nawet tyle o treść owego "tłumaczenia praw", ile o sam fakt uzurpacji prerogatyw, które zdaniem opinii publicznej narodu rycerskiego przynależały wyłącznie sejmowi. Na marginesie dodać chyba należy, iż nasz troskliwy sąsiad ze wschodu obdarzył nas nie tylko "tłumaczącą prawa" Radą Nieustającą, ale i "ustalającą obowiązującą wykładnię ustaw" Radą Państwa. Taka tradycja.

Dobitny wyraz brakowi przyzwolenia dla interpretacji niezgodnych z literą prawa ustanowionego przez sejm naród dał wyraz w Deklaracji Stanów Zgromadzonych oblatowanej 5 maja 1791 r. 

Uczyniwszy zadosyć radości powszechnej, dajemy pilne oko na ubezpieczenie tej Konstytucji, stanowiąc, iż ktobykolwiek śmiał być przeciwnym niniejszej Konstytucji lub targać się na jej zepsucie, albo wzruszał spokojność dobrego i szczęśliwym być zaczynającego narodu przez zasiewanie nieufności, przewrotne tłumaczenie Konstytucji, a tym bardziej przez formowanie jakiegokolwiek w kraju rokoszu, czyli konfederacji onej przodkował lub jakowym sposobem do tego dokładał się, ten za nieprzyjaciela ojczyzny, za jej zdrajcę, za buntownika uznany, najsurowszymi karami natychmiast przez sąd sejmowy ukarany będzie.

Za przewrotne tłumaczenie Konstytucji zdrajcę przed sąd sejmowy.

Otumaniony bzdurzeniem kast urzędniczych i wszelkiej maści innych cwaniaków dzisiejszy "sejm gotowy" nie jest zdolny do działań suwerennych w obronie praw przed ich przewrotnym tłumaczeniem. Dzisiejsza narodu deputacja uznaje samoistność i udzielność kast urzędniczych oraz ich swobodę interpretowania prawa stanowionego przez posłów w imieniu suwerena. Wydumany "rozdział władz" doprowadził suwerena do stanu kompletnej bezwolności. Republika nie opiera się na "prawidłowym doręczeniu" i "nadaniu biegu sprawie". Republikański parlament musi mieć władzę sądzenia każdego, kto dokonuje przewrotnego tłumaczenia praw. Władza sądownicza nie może być władzą samoistną, ponieważ taki stan rzeczy jest negowaniem podstaw republikanizmu, zasady suwerenności narodu. Parlament nie ma prawa delegowania swoich uprawnień prawodawczych w ręce jakichś "ekspertów". Nota bene gdzieś na tych łamach nadmieniałem, że współczesne teorie kast urzędniczych o uprawnieniu "trybunałów konstytucyjnych" do reinterpretacji litery prawa zdają się wywodzić wcale nie z tradycji republikańskich, a wręcz przeciwnie, z konstytucji cesarstwa/konsulatu/roku VIII ustanawiającej tzw. senat zachowawczy, którego kompetencje, prerogatywy i droga formacji stanowią inspirację dla nadzwyczajnej kasty w jej dążeniu do przekształcenia republiki w biurokrację judykatury (lub raczej utrzymania takiego stanu rzeczy już istniejącego).

Republikański prezydent, na zasadzie cuius est condere, eius est tollere, gdy sędziowie przewrotnie tłumaczę prawo, powinien ich odwoływać, a republikański parlament powinien ich za to samo i niezależnie od odwołania sądzić (dla suwerena immunitet nie istnieje).

Przywrócić republikę - to zdanie piszącego te słowa. A jakie jest zdanie dzisiejszego narodu polskiego? Czy ktoś go pyta o zdanie w sprawie powszechnego przewrotnego tłumaczenia praw przez wszelkiej maści urzędników? Czy zadał opinii publicznej pytanie w kwestii karalności "przewrotnego tłumaczenia praw"? Czy urzędnicy, sędziów nie wyłączając, powinni ponosić odpowiedzialność karną za sprzeniewierzanie się literze prawa, za nieustanne tego prawa naciąganie? Przykład? Pierwszy z brzegu: termin 60-dniowy z k.p.a. na wydanie decyzji administracyjnej interpretowany notorycznie po urzędach jako termin na dokonanie jakiejkolwiek pierwszej czynności w sprawie. Czy za to nie powinno być przynajmniej grzywny? Czy urzędnikom wolno paraliżować życie obywateli, a więc i republiki, poprzez bezkarne naciąganie prawa? Czy dla naszego obecnego "sejmu gotowego" takie kwestie w ogóle istnieją? Prawie połowa rzekomo republikańskiego parlamentu skłonna jest uznawać za obowiązujące zagraniczne urzędnicze reinterpretacje polskiego prawa. O jakże zmienił się nasz naród i jego emanacja od czasu zniesienia Rady Nieustającej!

Tiwaz
O mnie Tiwaz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka