Tiwaz Tiwaz
108
BLOG

Dlaczego mi się Piłsudski z Jaruzelem kojarzy

Tiwaz Tiwaz Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Kiedy bandycka soldateska wprowadziła stan wojenny "na terenie całego kraju", postanowiła zadbać o odpowiednią obudowę propagandową tego, jak to przedstawiano, "złapania warcholstwa za mordę". Propaganda telewizyjna i jad sączony z gazet codziennych miały swoich adresatów i w jakiejś mierze wobec nich zapewne były skuteczne, jednak duraczenie bardziej "wymagającej" części społeczeństwa Kraju Przywiślańskiego wymagało aktywności ludzkiej. Bandyci posłużyli się, jak zwykle, specjalnie powołaną do ogłupiania swoich ofiar organizacją - partią PZPR i jej "intelektualistami". Jednym z orłów doktryny był wtedy kapitan, a później już i major, Wiesław Górnicki. Zapewne to z jego inspiracji partyjni lektorzy i uczelniani mędrkowie od dziejów i polityki lansowali tzw. krakowską szkołę historyczną, która, w ichniej recepcji, źródeł upadku Rzeczypospolitej upatrywała wyłącznie w nikczemności charakteru narodowego polskiego, a w szczególności w warcholstwie, braku dyscypliny oraz nieróbstwie.

Cały rok '81. oficjalna linia propagandowa była taka, że strajkowanie oznacza lenistwo, obciążeniem dla społeczeństwa przywiślańskiego są nieroby ("niebieskie ptaki" wtedy mówiono) i ogólnie bez pracy nie ma kołaczy. Do bardziej "wymagających" skierowane były np. górnolotne cytaty na temat doniosłości i chwały pracy, wzięte z dzieł rozmaitych "wybitnych myślicieli" (wybitnych, oczywiście, w oczach kpt. Górnickiego). Wrył mi się szczególnie w pamięć taki jeden ze Stanisława Brzozowskiego (może dlatego, że tej zdradzieckiej szumowiny wyjątkowo nie lubię) - przytoczę z pamięci, bo wierność oryginałowi nie jest tu kluczowa: Praca nasza uczy nas i pokazuje, jak pod ręką naszą, niby dziecię nasze, powstaje to, czego pragniemy. Tak, tak, droga młodzieży, takimi cytatami z "dzieł uczonych mężów" karmili nas pachołkowie czerwonej soldateski! Takie to górnolotne mądrości plakatowano na uczelniach i z takich to "mędrców" czyniono autorytety!

Prawdziwe używanie mieli natomiast uczelniani doktoryzowani mędrkowie dzięki odczytowi Józefa Piłsudskiego z 1924 roku w temacie warcholstwa i braku dyscypliny w nędznym narodzie polskim, niepodobnym absolutnie do honorowych Szwajcarów, i dlatego potrzebującym twardego chwytu mocną ręką za mordę. Ów nieszczęsny odczyt, znany pod tytułem Demokracja i wojsko, a czasem przywoływany jako Wojsko a demokracja, nieważne, dawał asumpt do poniżania historycznego narodu polskiego, do sławienia pasożytującej na tym, co z niego pozostało, obcej soldateski, do wychwalania moskiewskich pachołków, renegatów, zdrajców, ludzi z ukradzionymi tożsamościami, oprawców, co zostali Polakami na polecenie służbowe, całego tego paskudztwa, które po dziś dzień pleni się na resztkach Rzeczypospolitej pod postacią salonu III RP.

Piłsudski, czy, jak kto woli, towarzysz Wiktor, napluł na naród polski, którego najlepszych półtora miliona córek i synów zostawił traktatem ryskim bolszewikom do wymordowania. Tych ludzi nikt do polskiej armii nie musiał gonić i za mordę trzymać dla wzmożenia dyscypliny też nie potrzebował. Tacy jak Nadberezyńcy, po których nawet mogiły nie zostało, sami szli, tak samo jak honorowi Szwajcarzy. 

Sanacja nigdy nie dopuściła do powszechnego posiadania broni przez Polaków, czego tragiczne skutki są chyba oczywiste i nie wymagają dodatkowego komentarza. Nigdy też nie zorganizowała gwardii, czy, jak to się teraz nazywa, terytorialsów. Piłsudski, zafascynowany szwajcarską dyscypliną, nie podjął nigdy eksperymentu z bronią i mundurem w domu żołnierza. On sam z siebie wiedział (uważał się podobno za umysł wybitny), że ten żołnierz to warchoł i że się nie stawi. I że trzeba jego za mordę.

I tak jakoś ten Piłsudski mi się z Jaruzelem kojarzy.

Tiwaz
O mnie Tiwaz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura