Niedawno wszyscy głośno komentowali przystąpienie Bartosza Arłukowicza do Platformy Obywatelskiej, dziwiąc się jak to możliwe że polityk tak krytycznie odnoszący się do rządów Słońca Peru nagle do tych rządów przystępuje. Nie był to jednak pierwszy, ani najgłośniejszy tego typu przypadek. Jednym z najciekawszych politycznych transferów było też wstąpienie do PO człowieka, który o tej partii mówił - "Uważam, że PO to twór sztuczny i pełen hipokryzji. Oni nie mają właściwie żadnego programu. Nie wyrażają w żadnej trudnej sprawie zdania." Ten człowiek to nie kto inny jak Stefan Niesiołowski, dziś kontunuator dzieła Janusza Palikota w PO.
Dziś na tapecie są problemy PJN. Po zmianie prezesa tej partii na Pawła Kowala już media spekulują gdzie odejdą politycy tej partii na czele z Joanną Kluzik-Rostkowską i Pawłem Poncyljuszem. Mówi się, że oboje zamierzają także zasilić szeregi PO. Patrząc jednak na ostatnie działania tych dwojga polityków nie byłoby to nic dziwnego, aczkolwiek uważam, że raczej nie zdecydują się na ten krok. Ciekawa jest natomiast kwestia innego byłego już polityka PJN, a mianowicie Jana Filipa Libickiego. Gdy tylko Joanna Kluzik-Rostkowska przestała kierować PJN-em ten zrezygnował z członkowstwa w tej partii. Jak dotąd nie zapisał się do żadnej partii, ale patrząc na ostatnie wypowiedzi tego polityka można zakładać, że w najbliższych wyborach wystartuje on z listy Platformy Obywatelskiej.
Już jako 18-latek zapisał się do Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, do którego należeli też Marek Jurek i... Stefan Niesiołowski. Z Markiem Jurkiem było mu po drodze i w 2001 roku obaj byli już członkami Przymierza Prawicy, by po roku wstąpić do PiS-u. W momencie powstania Prawicy Rzeczypospolitej drogi Marka Jurka i Jana Filipa Libickiego już się rozeszły i teraz nic nie wskazuje na to by kiedykolwiek obaj politycy spotkali się w jednej partii. Marek Jurek pozostaje wierny swoim przekonaniom, a poseł Libicki najpierw trwa w PiS-ie, potem przechodzi do Polski Plus, by w ubiegłym roku zasilić szeregi PJN-u.
Przez pewien czas pozostaje w cieniu Joanny Kluzik-Rostkowskiej, Elżbiety Jakubiak, czy Pawła Poncyljusza, ale w momencie ostrego ataku na Radio Maryja przestaje już być anonimowy dla przeciętnego wyborcy. Po Radiu Maryja przyszedł czas na publicystę Tomasza Terlikowskiego, któremu poseł Libicki imputuje start w wyborach z listy PiS. Na tym ostatnim przykładzie dobrze widać już co kieruje ostatnio Janem Filipem Libickim. Jest to mianowicie nienawiść do prezesa Kaczyńskiego. Z PJN-u też odchodzi, bo boi się, że pod rządami Pawła Kowala ta partia będzie dążyła do powrotu do PiS.
Dziś już nie pierwszy raz w swojej karierze Jan Filip Libicki pozostaje posłem niezrzeszonym (ostatni raz był nim w momencie gdy posłowie Polski Plus wrócili do PiS). Prawdopodobnie zostanie nim do końca kadencji, a potem zdecyduje o kandydowaniu z listy PO. W ten sposób znowu spotka się w jednej partii ze swoim dawnym kolegą z partii, a więc ze Stefanem Niesiołowskim. Obaj politycy będą wówczas mogli ze sobą konkurować w obrzucaniu obelgami Jarosława Kaczyńskiego. Platformie taki transfer też się przyda, bo w ten sposób będzie mogła odrzucić zarzuty, że staje się partią lewicową. Tylko czy dziś o Janie Filipie Libickim można jeszcze powiedzieć, że jest on politykiem prawicowym?
Inne tematy w dziale Polityka