Tomasz Miller Tomasz Miller
501
BLOG

Polska niekoniecznie dla Polaków

Tomasz Miller Tomasz Miller Polityka Obserwuj notkę 3

Do Euro 2012 już tylko kilkanaście dni. Nie wiem jak w innych miastach Polski, ale w Warszawie nie da się nie zauważyć akcentów przypominających o tej imprezie. Miliony eurogadżetów, koleje w barwach krajów, które grają na Euro czy barka z napisem I love Poland (lub tylko Poland) pływająca po Wiśle.

Jednak to nie te wymienione euroakcenty najbardziej cieszą warszawiaków. Cieszyć się mogą z tego, że mamy nowy stadion, kilka odnowionych dróg (nie mylić z rozkopanymi) czy odnowione dworce kolejowe, a także nowe połączenia kolejowe. Ten ostatni bonus wystartuje 1 czerwca. Wszystko cieszy, ale zastanawia, co by było gdyby Euro 2012 odbyło się na przykład we Włoszech. Czy wtedy też mielibyśmy tzw. Polskę w budowie? Jestem przekonany, że zamiast Stadionu Narodowego nadal mielibyśmy Stadion Dziesięciolecia, a o połączeniu kolejowym łączącym lotnisko z Warszawą Wschodnią (via Warszawa Stadion) moglibyśmy zapomnieć. Czy jednak budowano by autostrady, czy odnawiano dworce? Te inwestycje były konieczne na długo przed przyznaniem Polsce i Ukrainie praw do organizacji mistrzostw Europy w piłce nożnej, ale chyba nie tylko ja mam wrażenie, że gdyby nie Euro 2012, to o odnowionym Dworcu Centralnym nie byłoby mowy.

Pojawia się więc pytanie. Dla kogo polski rząd przeprowadza te wszystkie inwestycje? Dla Polaków? Odpowiedź na to pytanie jest chyba tylko jedna - NIE. Dla gości z zagranicy? Tu odpowiedź nie jest jednoznacza. Na pierwszy rzut oka może wydawać się, że powinna być twierdząca. Chodzi przecież o to, by kibice z całej Europy, którzy przyjadą na mistrzostwa, wrócili tu potem już nie w roli kibiców, ale turystów. Na pewno są ludzie, którzy w pracy na rzecz Euro 2012 kierują się właśnie taką myślą, ale według mnie, zupełnie o czym innym myślą w tym aspekcie Donald Tusk i jego świta. Sądzę, że te wszystkie inwestycje nie mają służyć Polakom ani gościom z zagranicy, tylko mają pomóc Donaldowi Tuskowi w jego walce o jakieś ważne europejskie stanowisko. Na jakiej podstawie? Wystarczy spojrzeć chociażby na kwestię bojkotu ukraińskiej części Euro przez polityków. Politycy PO stanowczo sprzeciwiali się temu pomysłowi, bojąc się, że rykoszetem może dostać wtedy również Polska. A którego kibica obchodzi, czy na meczu jego ulubionej drużyny siedzi jakiś polityk?

Jest taki kibic, nazywa się Donald Tusk i mógłby się biedaczyna załamać, gdyby Angela Merkel, Władimir Putin czy David Cameron nie mogli zobaczyć efektów cudownej pracy rządów PO.

Pozostaje nam liczyć na to, że choć raz na 10 lat Polska będzie organizatorem jakiejś dużej imprezy sportowej. Strach myśleć o tym, jak będą wyglądały polskie miasta czy drogi, jeśli następne Euro odbędzie się dopiero w XXII wieku...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka