Ruch klubów „Gazety Polskiej” jest jednym z najbardziej unikalnych w Polsce, a być może w Europie. Kluby funkcjonują w Kijowie, Żytomierzu, powstają na Litwie, a nawet są próby powołania ich w Gruzji. W samej Polsce jest ich ponad trzysta. W Europie Zachodniej kilkadziesiąt, najwięcej w Niemczech. Funkcjonują w USA, Kanadzie i Australii. Poza wsparciem z „Gazety Polskiej” nie mają żadnej istotnej instytucjonalnej pomocy. Kluby są grupami nierejestrowanymi, więc często potrzebują organizacyjnego ramienia. Powstają przy nich fundacje i stowarzyszenia, które mogą być partnerem dla instytucji rządowych i samorządowych. Czasem jest to niezbędne do wynajęcia sali czy pozyskania dotacji. Jednak podstawowym kapitałem klubów, a właściwie całej Strefy Wolnego Słowa, są ludzie. Autentyczność tego ruchu polega na tym, że powstaje oddolnie, z inicjatywy ludzi. Większości jego działaczy, zanim pojawili się w klubach, nigdy nie widziałem. Wielu z nich potrafi dotrzeć do lokalnych, a nawet ogólnopolskich mediów (niektórzy wpływają na te zagraniczne), zorganizować aktywność w mediach społecznościowych. Rolą centrali, czyli biura klubów i ich przewodniczącego, jest zarejestrowanie klubu, pilnowanie, czy działa zgodnie z kartą klubów, i wreszcie nadanie logo lub w skrajnych sytuacjach jego odebranie. Kluby same wybierają swoje władze i nikt nie narzuca im swojej aktywności. Tylko w ten sposób można w Polsce stworzyć ruch społeczny. Oczywiście zdarzają się konflikty w samych klubach, ale są one łagodzone tym, że w jednej miejscowości mogą działać dwa kluby. Destrukcyjna energia towarzysząca innym organizacjom została zamieniona na rozwijającą rywalizację.
Największą siłą napędową klubów są idee. Dlatego w kluczowych momentach dla historii Polski ostatnich lat powstawało najwięcej klubów. Po wyborach ich rozwój nie tylko nie spowolnił, ale wręcz przyspieszył. Wielu ludzi poczuło sens tego działania i zobaczyło jego autentyczną siłę. Kluby wpływają na życie publiczne nie tylko w Polsce, lecz także na Ukrainie, w Niemczech czy USA. W tych ostatnich przed wyborami prezydenckimi udało im się w niektórych stanach doprowadzić do porozumienia polskich organizacji patriotycznych.
Kluby powstały jeszcze w latach 90. Jednak istniały tylko kilka lat. Odnowiłem je w 2005 r., jak tylko zostałem redaktorem naczelnym „GP”. Od tej pory zaczął się dwunastoletni marsz do stworzenia największego ruchu społecznego wśród Polaków. To nasz wkład do odbudowy życia publicznego w Polsce. Życia, które bez klubów wyglądałoby dzisiaj zupełnie inaczej.
Tekst pochodzi z najnowszego tygodnika "Gazeta Polska" nr 42/2017 18.10.2017
Komentarze