Od wieków jedni ludzie pracują na to by wszystkim nam żyło się lepiej, a inni z przyjemnością trwonią owoce ich pracy.
Nic w tym jednak złego.
Każdy może awansować do grupy żyjącej z cudzej pracy, pod warunkiem zachowania odpowiednich reguł.
Nie o tym jednak ta notka.
Dotąd ci którzy pracoweali płacili podatki.
Z nich utrzymywało się państwo.
Ostatnio jednak pracujących jakby mniej.
Zadowolona jest z tego grupa posiadająca fabryki, mniej ci którzy chcieli by w nich pracować.
Pracy jest coraz mniej, a powodem jest mechanizacja produkcji.
Dziś fabryka wytwarzająca 1000 par butów dziennie zatrudnia 15 - 20 osób.
Resztę załatwia taśma z automatami do klejenia obsztywani9a, nanoszenia nadruków itd.
Pozornie wszystko wygląda dobrze.
Ale tak nie jest.
Konkurencja na rynku spowodowała że produkt musi być i jest coraz tańszy, zaspakajając sporą część rynku, ale nie dając tego co jest przyczyną każdej działalność - godziwego zysku za pracę, wytwarzającym go ludziom (świadomie nie dzielę ich na włascicieli i pracowników fabryk). Jakie są tego powody?
Pierwszy dość ważny - państwo mając coraz większą grupę bezrobotnych na utrzymaniu i coraz mniej pracujących, podnosi podatki.
Minimalizując jeszcze zyski i nakręcając spiralę bezrobocia.
Jakie jest więc z tej historii wyjście?
Podzielić zyski, oraz pracę i zmniejszać w sposób ciągły podatki.
Ależ to się nieuda zakrzyknie większość ekonomistów.
A dlaczego nie?
Zakładając zmniejszenie ilość godzin do przepracowania w tygodniu do 35 (z dzisiejszych 40) uzyskamy nowe miejsca pracy dla około 12% społeczeństwa.
Zaraz - zaczną krzyczeć pracodawcy - bezrobocie musi być, bo inaczej praca będzie za droga.
Poza tym musielibyśmy dzielić pensje.
Tak właśnie trzeba robić.
Dzielić pensje.
A bezrobocie?
Będzie i tak, jedynie nieco mniejsze, bowiem fabryki tym sposobem odejdą od najmniej opłacalnej produkcji.
Porzucą ją, i będą czynić jedynie tą opłacalniejszą.
Skutek?
Więcej osób będzie pracować, wypracowując w sumie nieco większe pensje niż dziś. Państwo obniży więc o tą nadwyżkę (np 3-5%) podatki, co tym którzy pracują, częściowo zrekompensuje obniżenie pensji z powodu mniejszej ilości godzin pracy.
Tak więc może docelowo okazać się że bezrobocie spadło do 5% z dzisiejszych 15% przy spadku realnej pensji jedynie o 5-8% (uwzględniając obniżenie podatku). Co wiele osób zapewne zdziwi, wzrosły by wpływy działalności turystycznej, rolnictwa i usług, bo większa ilość pracujących to mniejsza biedy którą na nic nie stać. Z powodu znaczącego spadku bezrobocia oraz wydatków związanych z socjałem, państwo także było by stać na większe inwestycje które z kolei pozwoliły by płacić pracownikom lepsze pieniądze.
Dodatkowo państwo uzyskiwało by więcej podatków gdyż usługi i żywność są najczęściej konsumowane krajowe. Gorzej w tym zakresie jest z turystyką, ale i na to można znaleźć metodę, np zwalniając krajowe firmy turystyczne od części podatku płaconego od organizacji wczasów krajowych, co spowoduje większą chęć inwestowania w nasz przemysł turystyczny, a nie obcy.
Pracując 40 godzin w tygodniu, nie da się dalej żyć.
Pracy bowiem już dziś jest za małóo, a z każdym rokiem będzie jest coraz mniej.
Podnoszenie w tej sytuacji wieku emerytalnego jest niczym innym niż niszczeniem narodu.
Nic to nie da też pracodawcom.
Zawężając ciągle grupę osób które jeszcze stać na zakupy, i zwiększając w sposób ciągły produkcję, pracodawcy będą coraz szybciej minimalizować zyski.
Ja z góry zgadzam się mniej pracować za nieco mniejsze pieniądze.
A wy?
Inne tematy w dziale Gospodarka