ZibiKendo Antykwariusz ZibiKendo Antykwariusz
187
BLOG

Absurdy prawa autorskiego

ZibiKendo Antykwariusz ZibiKendo Antykwariusz Polityka Obserwuj notkę 0
 
Absurdy prawa autorskiego otaczają nas ze wszystkich stron. Jego systematyczne osaczanie naszych umysłów, rozpoczęło się kilkaset lat temu, wraz z wprowadzeniem do obiegu prawnego przez statut Anny, tego właśnie absurdalnego pojęcia.

 
Chcąc utrzymać cenzurę i kontrolę nad wydawanymi książkami, wprowadzono ideę posiadania praw własności do niematerialnej rzeczy jaką jest zbiór słów, zwany potocznie książką, bo przecież nie chodziło o kartki papieru, czy okładkę. Tym samym umożliwiono wydawcom kontrolowanie propagowania wszelkich idei, jakie są w książkach zawierane – najprościej taką kontrolę można określić mianem cenzury prewencyjnej.

 
Zwykła cenzura ogranicza rozpowszechnianie się idei, które uznawane są za tabu, bądź za idee niepożądane, zwłaszcza wśród niedouczonych mas społeczeństwa. Są to także idee, które stwarzają zagrożenie dla aktualnie będącej przy władzy – klasy urzędniczej.

 
Z kolei cenzura prewencyjna ogranicza rozpowszechnianie się wszystkich idei, nad którymi nie ma kontroli. Wobec domniemania niewinności jest to odwrócenie sytuacji. Wszystkie idee są winne, dopóki nie udowodnią swojej niewinności, czyli dopóki nie zostaną zatwierdzone – uznane formalnie za bezpieczne.

 
Taka cenzura prewencyjna jest głównym źródłem władzy wydawców, czyli głównych właścicieli praw autorskich do książek. Oni decydują, czy dana pozycja się ukaże, gdzie się ukaże, kiedy się ukaże, w jakim języku i czy będą jakieś wznowienia. Oni wyznaczają cenę książki i oni mogą wprowadzać zmiany do treści dzieła, bo treść odkąd kupili ją od autora, jest wyłącznie ich własnością.

 
Autor – jeśli jest sumienny, skupia się przez wiele lat na pisaniu swojej książki. Nic więc dziwnego, że nie wykonuje on w tym czasie wielu innych przynoszących mu dochody czynności. Dlatego okres w jakim poświęcał się on pisaniu swojego wiekopomnego dzieła – zwykle przysparza mu zobowiązań. Stąd też jedyną szansą autora na wyjście z finansowego dołka, jest oddanie prawa do książki komuś innemu – wszystko pod pretekstem wiążącej transakcji finansowej.

 
To, że później pisarz uczestniczy w promocji wydawcy o niczym nie świadczy. Jest tam tylko dlatego podpisując te wszystkie dedykacje, bo w świadomości społecznej książkę kojarzy się prawidłowo, czyli z osobą która ją napisała. Napędzanie wydawcy zysków, odbywa się zgodnie z umową, a kosztem uzyskania przychodu dla właściciela praw, jest dzielenie się częścią tego zarobku z frajerem ekshibicjonistą, którego nazwisko dla niepoznaki widnieje na okładce.

 
Wydawcy czyli osoby niekreatywne, nie mogą istnieć bez autorów. Autorzy bez wydawców – jak najbardziej. Mogą zarabiać bez większych problemów przez udostępnianie swojego dzieła, na otwartych komercyjnych licencjach w Internecie.

 
Dlatego pomysł, że można sprzedać za prawdziwe pieniądze coś niematerialnego i to w tak niecnych celach, czyli w celu kontroli naszych umysłów – patrząc na niego nieco z boku, wydaje się skrajnie absurdalny. Jednak od kilkuset lat właśnie w ten sposób działają i wiją się meandry strasznie zawikłanej idei – prawa własności intelektualnej; czyli uzurpacji prawa do dzieł naszych umysłów, przez frustratów, którzy potrafią mnożyć pieniądze, a sami nigdy niczego wartościowego nie napisali. Niestety w skomercjalizowanym świecie nadmiar bogactwa i najnowszy model Mercedesa w garażu, wynagradza im braki w innych dziedzinach.

 
Nie może mieć prawdziwej wartości coś, co można powielać w nieskończoność i co nabiera wartości wraz z rozpowszechnieniem – jak muzyka, patent, czy książka. Gdyż pieniądz przypisuje wartość, zgodnie z definicją pieniądza, jedynie do dóbr rzadkich. Prawdziwą wartość z rzeczy niematerialnych może mieć więc jedynie, sekret. Kluczowa informacja, którą posiedli nieliczni, a której wyjawienie wobec ogółu, niweluje jej wartość do zera. To jest sens handlu informacjami, od działalności szpiegowskiej poczynając, a na plotkach i sekretach handlowych kończąc.

 
Dlatego sprzedawanie zbioru informacji w formie książki jest całkowicie pozbawione sensu. Nie jest ten zbiór rzadki, ponieważ różnych książek można stworzyć nieskończenie wiele. Nie przynosi taka transakcja kupującemu bezpośrednio korzyści, ponieważ po jej dokonaniu tworzy się jedynie dodatkowy zapis, kto jest danego dzieła właścicielem. Jednak zarówno autor, jak i każdy kto dostąpił do tej pory zaszczytu przeczytania kopii tego dzieła – dalej może kopiować ją kiedy zechce. Jedynie co się zmieni, to fakt, że takie kopiowanie zapisem prawnym, a nie faktem obiektywnym, pozbawione zostanie prawa do legalności.

 
Sprzedawanie zbioru informacji jest również sprzeczne z ideą pieniądza. Ludzie zbierają te symbole wartości w zamian za swoją pracę – swoje dzieła. Innymi słowy człowiek, który napisał książkę, w momencie ukończenia swojego dzieła powinien być bogaty. Napracował się bowiem bardzo, a inni ludzie chcą czytać jego twórczość. Nie powinien musieć potwierdzać swojego prawa do nie bycia nędzarzem, poprzez wyzbycie się kontroli nad własną książką. W czasach nieistnienia prawa autorskiego ta kontrola pozwalała upomnieć się o prawo do pierwszeństwa, w obliczu zagrożenia plagiatem. Jednak nie przekładała się ona na możliwość zabronienia komuś robienia kopii jego twórczości, bądź czytania tego, co kto inny napisał. Raz rozpowszechnione dzieło, stawało się własnością wszystkich.

 
Od kilkuset lat świat stoi na głowie. Ludzie nie wiedzą, że mają prawo do wolności słowa, a wolność ta nie może być ograniczana w zawoalowany sposób formułką „wszelkie prawa zastrzeżone”.

 
Ludzie mają prawo zawierać dowolne umowy, lecz egzekwować mogą tylko te, na które pozwala rzeczywistość. Dlatego nie można pozwalać, żeby nasze prawo wykraczało poza ustalone prawami fizyki bariery, aby unosiło się oparach absurdu i było całkowicie pozbawione zdrowego rozsądku.

 
Właściciel patentu zza oceanu nie może zabraniać mieszkańcowi kraju trzeciego świata wykorzystywać, przypadkiem ponownie wymyślony wynalazek, który w jego kraju wielu ludziom uratowałby życie. Firmy farmaceutyczne nie mogą „nie wchodzić” z lekami na rynek jakiegoś kraju, bo producenci leków tegoż kraju nie płacą odpowiednich licencji, czyli nie płacą haraczu za prawo do ratowania życia.

 
Innymi słowy, prawo własności intelektualnej, czy też prawo patentowe, istnieje w całkowitym oderwaniu od naszej fizycznej rzeczywistości. Za jego sprawą co roku giną tysiące ludzi, których nie stać na leki. Nie sankcjonuje ono zjawisk jakie są udziałem człowieka, lecz daje jedynie pretekst pewnym ludziom, do obwiniania innych. Pretekst ten jest całkowicie absurdalny, ponieważ kopiując czyjąś książkę, czy wytwarzając lek bez licencji nie robimy nikomu krzywdy. Jednak i tak zostaniemy za to nazwani przestępcami.

 
Odium przestępcy równa nas z ludźmi podłymi, takimi którzy przeżywają swoje życia w sposób szkodliwy dla innych, bądź też dla warunków naszego bytowania – środowiska, czy przestrzeni życiowej. Dlatego też nie chcemy być z nimi porównywani i nie chcemy być zaliczani do tej samej abstrakcyjnej kategorii. To jest źródło władzy, jaką sprawują nad nami ludzie, niezasłużenie dzierżący prawo do dyktowania nam, do jakich książek i idei będziemy mieli dostęp.

 
Drugim równie ważnym absurdem prawa autorskiego, jest bardzo powszechne zjawisko jednoczesności postępu. Ludzie najczęściej opracowują nowe wynalazki nie dlatego, że są wyjątkowo zdolni, lecz przede wszystkim dlatego, że wszystkie elementy nowej idei są wyłożone przed nimi jednocześnie – mają je jak na tacy – wystarczy na nowo poskładać te cegiełki. Nic więc dziwnego, że kiedy sytuacja dojrzewa do nowego odkrycia, pojawia się ono w umysłach wielu. To jest wyjątkowa cecha ludzkości, cenny dar jakim nas obdarzono. Pozwala on rozwijać się wiedzy, pomimo tego że większość ludzi którzy dokonali odkrycia, nie jest zainteresowanych, bądź nie ma możliwości, by dokładnie go opisać.

 
Nie możemy odrzucać tej kreacjoróżnorodności tylko dlatego, że jakiś idiota (właściwie to król) wymyślił kiedyś w Anglii ideę kontroli sektora wydawniczego, nad który miał przez swoją miałkość zbyt mały wpływ. Nie możemy uznawać, że genialni ludzie robią coś złego, bo propagują swój własny autorski pomysł pośród otoczenia, pomimo jego opatentowania.

 
Cóż z tego, że właściciel praw do wynalazku był w urzędzie patentowym pierwszy? Cóż z tego, że miał tak wiele pieniędzy, aby zastrzec ideę wszędzie, gdzie tylko to było możliwe?

 
To nie daje mu moralnego prawa do zakazywania omawiania, bądź wykorzystywania w praktyce dzieł naszego umysłu. Jeśli nie pomógł w ulepszaniu świata, to niech przynajmniej innym nie przeszkadza. Postęp jakiego doświadczamy dzięki nowym wynalazkom jest mierzalny poprzez ich wprowadzenie. Nie może więc implementacja nowych odkryć technicznych być ograniczana przez prawo patentowe. Nie może jemu podlegać nawet, bo u samych założeń tworzyliśmy to prawo w celu tej implementacji stymulowania.

 
Niestety prawo w sensie legislatury, potrafi nadawać monopol do narzucania innym sposobu wykorzystania danej idei – i to właśnie jest złe. Nie wiemy jak wiele doskonałych wynalazków jest zamkniętych w sejfach największych korporacji z napisem – „otworzyć w przypadku rozruchów społecznych”.

 
Jednak ta spiskowa próba kontroli rzeczywistości nie będzie już realizowana. Rozruchy bowiem nastąpiły, jednak ich przejawów nie możemy oglądać na ulicach. Odbyły się one już dawno w cyberświecie, tam gdzie samoorganizacja kultury roju stworzyła nowe możliwości nieskrępowanego wymieniania się informacjami.

 
Prawo autorskie w rozumieniu praw autora, bądź kupującego, do kontroli nad rozpowszechnianiem dzieła nie ma sensu – najlepiej widać to w odniesieniu do genetyki.

 
Zboża modyfikowane genetycznie, nie można zbierać w celu posiania ziaren na kolejny rok. Odmiany są nawet genetycznie warunkowane, aby taki zamiar chcącemu złamać umową rolnikowi całkowicie uniemożliwiać. Tworzy się przez to opatentowane życie jednorazowego użytku – bez możliwości prokreacji.

 
Świnie modyfikowane genetycznie są pod całkowitą kontrolą właściciela patentu. Pozwala mu to pobierać opłaty za sam fakt istnienia zwierzęcia, gdyż zmiany w samej świni poczyniono jak najbardziej nieznaczne – tylko w celu uzyskania na nią patentu.

 
Modyfikowane genetycznie bakterie, pozwolą nam co prawda tanio pozyskiwać biopaliwa. Jednak taniość ta będzie dla klienta końcowego pojęciem względnym, ponieważ nie ma takich narzutów procentowych, jakich powstydziliby się w swoim rozpasaniu korporacjoniści.

 
Najbardziej jaskrawe przykłady wykorzystywania monopolistycznej pozycji jakie ustanawiają patenty, dotyczą przemysłu farmaceutycznego. Leki leczące depresje (psychotropy) mają narzuty producenckie rzędu kilkudziesięciu tysięcy procent. Koszty liczone w centach sprzedaje się za dziesiątki dolarów. Podczas gdy prawo mające chronić nas przed zbyt drogimi lekami, wymaga od hurtowników narzutów maksymalnie w wysokości kilku procent, a od aptekarzy maksymalnie kilkunastu.

 
Skoro jesteśmy tak skrupulatni wobec hurtowników i detalistów w imię społecznej solidarności z biednymi, to dlaczego niczego nie robimy z prawdziwym źródłem drogich leków?

 
Dziennikarze oczywiście się tą sprawą nie zajmą, bo firmy farmaceutyczne odbiorą im prawo do publikowania. Wszystko na podstawie innych uprawnień dotyczących własności intelektualnej. Dzięki czemu prawo to broni się przed krytyką całkiem samo, jak hydra cenzurując wszystkich, którzy je krytykują. Zachowuje się jak żywa istota i walczy o przetrwanie, lecz jej koniec jest bliski. Dopiero ludzkość zjednoczono w idei roju, będzie mogła wszystkie głowy tego potwora ostatecznie pokonać.

 
Ponieważ boimy się potęgi kolosów stojących na glinianych nogach. Boimy się wielkich korporacji, których głównym majątkiem są patenty, czyli nasze złudzenia, że posiadają one coś wartościowego. Podczas gdy tak naprawdę, to oni łudzą się, że mają pozamykane w sejfach cenne deklaracje płacenia im tantiem, bądź prawa do zabraniania nam wykorzystywania własnych umysłów.

 
Tak naprawdę, każdy przedstawiciel kultury roju dobrze wie, że kopiowanie nie przynosi nikomu szkody, a może przynieść wielu z nas same korzyści. Każdy przedstawiciel kultury roju wie, że dostęp do wiedzy to ostateczna potęga.

 
Dlatego też dotychczasowi właściciele własności intelektualnej chcą nam prawa do korzystania z tej potęgi odmówić i dlatego też kultura roju zniszczy właścicieli praw autorskich w pierwszej kolejności. Czego im wszystkim i nam wszystkim życzę.
 
ZibiKendo

 

ZAPROSZENIE: Jakże wiele osób pisze do szuflady, ile wspaniałych tekstów jest ukrytych przed Czytelnikami, ile wśród Was jest prawdziwych talentów, które do tej pory nie doczekały się odkrycia.Chcemy dać Państwu szansę, chcemy pokazać światu owoce Państwa talentu i pracy. Zapraszamy do tworzenia największej i jedynej w Polsce Biblioteki Literatury Niezależnej. W naszej wspólnej Bibliotece każdy z Państwa będzie mógł umieścić swoją książkę,tomik poezji czy zbiór opowiadań. Nikt z Państwa nie zostanie pominięty, każda pozycja znajdzie swoje miejsce, każda będzie mogła doczekać się recenzji. Przedsięwzięcia na taką skalę nie doczekały się biblioteki „tradycyjne”, ani wirtualne.Żeby móc podjąć współpracę z nami należy przesłać na nasz adres, wybrane przez siebie pozycje w jednym z dwóch formatów – pdf lub doc - o objętości nie większej niż 11 MB.Do przesyłki prosimy dołączyć albo imię i nazwisko autora, albo pseudonim artystyczny, pod jakim chce występować, a także kilka słów na temat proponowanej przez siebie pozycji, nie więcej jednak jak 5 zdań. Jeśli autor chce się jakoś przedstawić Czytelnikom prosimy również o kilka słów o sobie. Jeśli autor posiada bloga lub stronę internetową i chce je udostępnić prosimy o podanie adresu powyższych. Adres do kontaktu z nami: tosterpandory@gmail.com pod który należy również przesyłać teksty i publikacje.Naszym celem jest udostępnienie jak najszerszej publiczności Państwa dzieł bezpłatnie, nie będziemy żądali ani od Autorów ani od Czytelników żadnych opłat, czy to za umieszczanie czy pobieranie pozycji z naszej biblioteki. Jedyną rzeczą, jaka nas interesuje jest upowszechnianie na jak największa skalę nie odkrytych jeszcze słów – Waszych prac. REDAKCJA TOSTERA PANDORY - ADRES BIBLIOTEKI http://sites.google.com/site/tosterpandory/home Link znajduje się poniżej w dziale polecane strony

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka