Możemy negocjować nasze poglądy możemy usprawiedliwiać nasze opinie, lecz czy nie łączy nas nasza słabość i dążność do przypisywania sobie absolutnej racji. I chociaż byśmy się mylili to i tak uważamy, iż przecież mieliśmy rację i tylko interpretacja oraz głupota naszego interlokutora spowodowała, że zostaliśmy źle zrozumiani. Niektórych wiąże do tego stopnia konieczność posiadania racji absolutnej, że nie akceptują nikogo, kto się do niej nie przychyla. Mówił nam Kartezjusz, że rozum to jedyna rzecz, na której niedostatek nie narzekamy. W tym „żarcie” zamknięto niestety smutna prawdę o naszej tożsamości, która nie pozwala nam zaakceptować niczego, czemu sami nie patronujemy jako intelektualnie zaangażowani ani z punktu widzenia racjonalnego ani nawet emocjonalnego, jeśli mielibyśmy wziąć pod uwagę szacunek dla odmiennego sposobu rozumowania na przykład.
Przypisujemy politykom postawy, w których antagonizują oni swoje poglądy i nie są w stanie znaleźć płaszczyzny porozumienia coraz bardziej podgrzewając atmosferę konfliktu. Ale czy to nie my kibicujemy tym zdarzeniom, czy to nie my radośnie przyklaskujemy, kiedy jeden z nich zostaje kopnięty mocniej i w końcu czy to nie my wydajemy wyroki przypisując innym nasze wady.
Jakąż radość powoduje u nas upadek jakiegoś polityka, jakąż satysfakcję wyrażamy w języku codziennym poniżając każdego z osobna i całą klasę jednocześnie. Kiedy jednak przychodzi nam weryfikować nasze opinie w zderzeniu z rzeczywistością i zaprezentować własne zdanie uciekamy się do stereotypów bacznie zwracając uwagę na to czy nasze poglądy mieszczą się w średniej statystycznej.
Na ilu portalach zdarzają się agresywne postawy recenzenckie felietonistów społecznych, czasem wręcz ma się wrażenie, iż wynika to z zamówienia politycznego. Ileż razy jesteśmy narażeni na upokarzające komentarze tylko dla tego, że nasza opinia różni się od obiegowej lub też od oficjalnego stanowiska reprezentowanej przez felietonistę partii.
Czy my sami musimy poddawać się nastrojowi wyścigu o wygraną, czy nie stać nas na dystans? A może po prostu jesteśmy kulturowo nieprzyzwyczajeni do formy szacunku dla czyjejś opinii i zdania innego niż nasze.
Czego oczekujemy – odpowiadam dialogu, warunkiem jednak dialogu jest szacunek dla odmiennego stanowiska z jakim dialogujemy, jeśli go nie ma dialog nie zachodzi, obydwaj interlokutorzy wymieniają się głosami w uporczywym monologu. Interakcja nie zachodzi. Padają poszczególne kwestie, lecz nie dochodzi pomiędzy nimi do relacji.
Uszeregowanie naszych poglądów a nawet ich pewne umundurowanie to nie jest nic, co może być powodem do dumy, to raczej tendencja negatywna pozbawiająca nas tego, co w nas najcenniejsze – oryginalności. Bo na naszej różnorodności opiera się rozwój a nie na ufortyfikowaniu poglądów. To z różnic wynika postęp gdyż różne rozwiązania konkurujące ze sobą tworzą cywilizację, potrzebny jednak jest w tym wszystkim dialog, wymiana poglądów szeroki wachlarz opinii z tego tworzy się horyzont intelektualny, który szerokością perspektywy różni się od punktu widzenia tak jak pełny pejzaż od widoku z lufcika.
Pamiętajmy o tym pisząc i dialogując w kontekście nadchodzących wyborów prezydenckich i mierzmy innych kategoriami skutecznymi dla nas samych, nie mierzmy inna miarką siebie i sobie podobnych a inną tych którzy się tak pięknie od nas różnią.
antykwariusz