Wybory wygrywają zawsze ci, którzy dają wyborcom to czego oni oczekują.
Przeciętny wyborca nie czyta programu, nie interesują go poglądy swojego prezydenta. Liczy się tylko dla niego, aby głową państwa był człowiek, który działa w interesie narodu i będzie za wszystko odpowiedzialny, jeśli naród spotka jakaś krzywda.
Prezydent zmian jest potrzebny dopiero wtedy, kiedy świat naokoło się wali, a obecny system nie zdaje egzaminu.
Dlatego te wybory wygra kandydat spokojny, nieradykalny – wszystko dzięki temu, że ominął nas gospodarczy kryzys.
Demokracja jest najdoskonalszym z ustrojów, ponieważ nikt tak dobrze jak tłum nie potrafi oceniać sylwetki i postawy ludzi. Jedyne co jest mu do tej oceny potrzebne do właściwe i rzetelne informacje.
Dlatego przy obecnej dominacji podających wszystko na tacy mediów, jakiekolwiek dobre wybory nie mogą się odbyć. W momencie dominacji informacyjnej propagandy, jakiejkolwiek strony politycznej, postawa politycznie poprawnych kandydatów staje się farsą – niegodną oglądu widza, który faszerowany jest tymi wszystkimi wyborczymi kłamstwami i interpretacjami.
To dlatego główne telewizje nie były zainteresowane zorganizowaniem jakiejkolwiek prezydenckiej debaty, gdyż słowo to odnosi się do rozmowy kandydujących na urząd prezydenta ludzi, a nie odpowiadaniu ogólnikami na wcześniej przygotowane, nic nie wnoszące pytania.
Media odniosły prestiżową porażkę w trakcie tej kampanii informacyjnej, gdyż nie informowały o prawdziwych predyspozycjach do tego urzędu poszczególnych kandydatów. Nie mam tutaj na myśli poglądów, lecz oglądu cech charakteru, którymi popisać się mogą przedstawiciele różnych opcji politycznych.
Nie mieliśmy żadnego podsumowania podręcznikowych chociaż biografii, ludzi którzy mają być reprezentantami wszystkich Polaków. Nie było dyskusji o momentach przełomu, o wydarzeniach w których ludzie ci popisali się prawdziwym hartem ducha, udowodnili swoją wartość i odporność na czasy kryzysu. Nie było nawet dyskusji o prawdziwych, a nie słownych wpadkach, która mogłaby przynieść przynajmniej odpowiedź na jakie skandale dyplomatyczne będziemy narażeni, jeśli wybierzemy na ten urząd daną osobę.
W rezultacie nie mamy do czynienia z demokracją. Tutaj nie chodzi o wolną wypowiedź narodu na postawione mu wcześniej pytanie. Z powodu atrofii informacyjnej i wyjątkowo krótkiej kampanii, jesteśmy bliżsi ochlokracji, czyli rządom tłumu.
Zebrany na ogromnym placu, ciągnący się aż po horyzont nieprzebrany tłum, mrowie ludzkie zobaczyło przed sobą punkciki. Te małe kropki to ludzie, na których mają głosować. Dwóch z nich zabrało wobec tego tłumu głos, reszta kandydatów mówiła krótko i głównie o tym co nikogo nie interesuje, czyli o programie. W związku z tym zamiast wiedzą, kierujemy się głównie emocjonalnym nastrojem ludzi znajdujących się obok.
Na tej podstawie w najbliższą niedzielę wszyscy pójdziemy do urn, aby móc zdecydować, który kolor koszuli wydaje nam się bliższy, gdyż nic więcej u startujących nie jesteśmy w stanie dojrzeć. Znamy tylko ich historie zawodowe, osiągnięcia i pełnione stanowiska.
Jednak czy któryś z nich będzie dobrym prezydentem – o tym nie mamy pojęcia żadnego.
ZibiKendo