Z biologicznego punktu widzenia ich odczucia bólowe i strach nie różnią się od odczuwanych przez krowę lub barana. Ale rytuał ich wigilijnego uboju jest okrutniejszy niż rytualny ubój krów czy baranów w ramach szechity (judaizm) czy uboju halal (islam) - ostrzega Gazeta Wyborcza.
Autorem artykułu o katolickim uboju rytualnym karpia jest Ewa Siedlecka.
"20 grudnia przyjaciele zwierząt obchodzą dziesiąty już Dzień Ryby ustanowiony przez Empatię po to, by uświadamiać ludziom, że ryby to inteligentne istoty społeczne zdolne do odczuwania cierpienia. Fundacja Noga w Łapę apeluje o reagowanie na dręczenie karpi w sklepach i składanie doniesień na policję. Chociaż sprawy są umarzane, to kropla drąży skałę. Drąży też ludzkie sumienia."
A zatem, czy zabicie karpia (czy tylko przed Bożym Narodzeniem?) ma charakter rytualny? Trudno podejrzewać, że Siedlecka nie rozumie terminu, którego używa - z pewnością wie, co napisała. Nie należy zatem w jej tekście doszukiwać się innych treści (np. poznawczych), niż właśnie "rytualne". Ten artykuł ma zabić/ubić tradycję. To artykuł rytualny!
Tradycją zaś jest to, że katolicy, chociaż źli, zabijają pod koniec grudnia podstępnego wodnego mordercę. Jaka jest prawda o karpiu? To postrach i kat istot żywych, które nie mogą się przed nim obronić.
Karp żywi się larwami owadów, mięczakami, skorupiakami oraz innymi organizmami zwierzęcymi - także drobnymi rybami. I to one odetchną z ulgą przed świętami, kiedy jeziora i inne zbiorniki wodne zostaną oswobodzone spod panowania krwawego cyprinus carpis.

Jeśli ...
Bo może zdarzy się coś innego. Może zdarzy się cud, a wtedy 6 mln wygłodniałych karpi, które umkną nożowi i młotkowi katolickiego zabójcy rytualnego, ogołoci z niewinnych żyjątek akweny wodne w tym nieszczęsnym kraju!