Kaja Malanowska. Pisarka polska. Dorobek literacki: "Drobne szaleństwa dnia codziennego", "Imigracje", "Patrz na mnie, Klaro!". Współautorka książek: "Edukacja. Przewodnik Krytyki Politycznej", "Mówi Warszawa".

Wszystkie książki autorki wydało Wydawnictwo Krytyki Politycznej.
Z noty w CULTURE.PL:
O swoim pisaniu Malanowska mówi, że pełni funkcję terapeutyczną (tak na pewno było z "Drobnymi szaleństwami") - ale bez przesady. Porównuje to do wypisywania emocji - sam akt pisania służy wyrzucaniu z siebie złych rzeczy: "To jest trochę taka psychologiczna sztuczka. Wielu psychologów radzi, żeby coś powiedzieć głośno - niekoniecznie w stosunku do osoby, z którą masz konflikt, albo napisać list i go nie wysłać". Na koniec jednak zaznacza: "Ale na pewno pisanie książki nie uleczy cię z depresji, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości".

Pierwsza książka uczynila z Malanowskiej gwiazdę medialną - chwaliły ją Kinga Dunin i Kazimiera Szczuka.
Z noty w CULTURE.PL:
Dla Malanowskiej praca pisarza oznacza przede wszystkim długie godziny spędzane w samotności, brak kontaktu z innymi, a także - w przypadku polskiego rynku książki - brak jakiejkolwiek gratyfikacji efektów własnej pracy (taką gratyfikacją mogłoby być uznanie lub jego finansowy odpowiednik) - do tego dochodzą jeszcze zwykłe pisarskie frustracje i przewrażliwienie, które odbija się na członkach rodziny:
"Po trzech latach od wydania pierwszej książki uważam, że pisanie bardzo źle mi zrobiło. Na przemian czuję się sfrustrowana i niedoceniona albo beznadziejna, zrezygnowana i zniechęcona" - pisała w felietonie.
(...)
Ale oprócz walorów literackich i medycznych (jako kliniczny zapis choroby), "Drobne szaleństwa" okazały się też mieć pewną funkcję społeczną. Malanowska podkreśla, że emocje - szczególnie te nienormatywne - cały czas są rodzajem tabu. Wiele osób uważało, że wydanie tej książki było aktem emocjonalnego "ekshibicjonizmu" (...).
Wydaje się, że od spektakularnego debiutu, rosły oczekiwania autorki i jej frustracja, ponieważ największe nadzieje pozostawały niespełnione. Wyrażały owe stany rysunki umieszczane na facebooku:


Wszystkim życzliwym przypominam o głosowaniu. Jeszcze tylko trzy dni: http://www.polityka.pl/paszportypolityki (03.01.2013).
Apele nie pomogły - 100 tysięcy zgarnęłaJoanna Bator za powieść "Ciemno, prawie noc".
Gazeta Wyborcza donosi:
Nominowana do Nike pisarka, autorka "Patrz na mnie, Klaro", wylała na Facebooku swoją frustrację spowodowaną marną wysokością honorariów. Oberwała ostro. Najmocniejsze ciosy dostała od przedstawicieli własnego środowiska.
Malanowska napisała:
"6800 złotych. Tyle za 16 miesięcy mojej ciężkiej pracy. Wiem, że wkurwiające jest wylewanie frustracji na FB, ale mam ochotę strzelić sobie w łeb. PIERDOLĘ TO, pierdolę pisanie, pierdolę wszystko. GÓWNO, GÓWNO, GÓWNO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!"
Nie potrafię ocenić wartości literackiej, ani auto-terapeutycznej dzieł pisarki.
Wydawnictwo Krytyki Politycznejoceniło ostatnie z nich, z którym pisarka wiązała wielkie nadzieje, na zaledwie 425 zł za miesiąc pracy - to mniej niż zasiłek dla bezrobotnych.
Polecam rozmowę ze sfrustrowaną autorką: Mam ochotę strzelić sobie w łeb. Jeśli autorka spełni swą zachciankę, będzie to wielka strata dla polskiej kultury i medycyny. Podejmę jednak próbę powstrzymania pisarki przed dokonaniem aktu autodestrukcji.
Dlatego teraz zwracam się do Ciebie: patrz na mnie, Kaju!
Piszę blog od 2010 roku, jestem więc pisarzem, jak TY ... złamanego grosza za to nie dostałem, nikt nie zwrócił się do mnie z propozycją zebrania moich wpisów w jedną fabularną całość ... a nie mam męża, który zarabia tyle, co Twój! Jestem nieszczęśliwy, bardziej niż Ty - ofiaruję Ci moją krzywdę na pociechę ...