Dziś, gdy widzę przerażające, brązowe, rwące, niosące wyrwane drzewa wody Wisły, chciałbym wspomnieć Niemców i Holendrów (do dziś są liczne nazwy wsi: "Olendry" albo "Holendry"), którzy do 1945 roku mieszkali na tarasie zalewowym Wisły - często dosłownie tuż przy brzegu albo nawet na wyspach położonych pośrodku rzeki. W niektórych okolicach (od Kazunia po Płock) ich domy zachowały się i oglądałem je podczas wycieczek turystycznych na Mazowszu . Nie bali sie powodzi. Po pierwsze domy wznosili na usypanych i od strony prądowej rzeki umocnionych kamieniami i drzewami wzgórkach. Dom był długi i jeden - zawierał część mieszkalną, stodołę, oborę - wszystko pod jednym dachem. Od strony prądowej było mieszkanie ludzi - aby gdyby woda wtargnęła jednak do domu, to nie naniosła odchodów bydła do części mieszkalnej. Widziałem także kościoły (ewangielickie) czy domy modlitwy (mennonickie) - też na usypanym pagórku. Po drugie nie mieli wałów - przez co woda rozlewała się daleko daleko, ale stosunkowo płytko. Byli przeciwnikami wałów - dopuszczali co najwyżej niziutki wał. W razie wezbrania katastrofalnego bydło wprowadzano po równi pochyłej na strych. Teren ich pól i łąk był poprzedzielany płotami uplecionymi z wikliny. Po to, aby podczas wezbrań żyzny muł był zatrzymywany. W rezultacie były tam bardzo żyzne gleby i wysoki plon. NIe wielka, straszna woda ich wymiotła, lecz - historia.
Nie banuję. Kłótnie na blogach, obrzucanie się uszczypliwościami itd - mam za nudne, nierozwijające.Blog prócz tekstów na różne tematy, zawiera także liczne teksty - ze zdjęciami - krajoznawczo-turystyczne, propagujące mniej znane, a ciekawe, rejony Polski.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura