To będzie bomba, wiedziałem od początku. Gdy tylko potwierdziła się informacja – do studia RMF przybywa komendant główny policji, Marek Działoszyński. I nie zawiodłem się. Człowiek, pod którego rządami policja notorycznie targana jest skandalami i aferami dał – jak potrafił – odpór wszystkim pogłoskom, kalumniom i nieuzasadnionym (jego zdaniem oczywiście) pretensjom dziennikarzy i społeczeństwa. Gdybym był zwierzchnikiem komendanta Działoszyńskiego, czyli ministrem Sienkiewiczem – o, wyciągnąłbym z wywiadu i argumentacji swojego podwładnego odpowiednie wnioski. Najlepiej personalne. Chociaż jeśli nie chce się zdymisjonować człowieka za rozbuchane wydatki na luksusy w policji (limuzyna, nowy gabinet, osobisty adiutant) to żaden wywiad sytuacji nie zmieni.
A zatem: osoby dramatu to komendant Działoszyński i redaktor Konrad Piasecki. Piasecki pyta policjanta, czy pamięta dzień bez skandalu w służbie mundurowej. Komendant odpowiada, że i owszem. W dodatku to nie są skandale (afery korupcyjne, seksualne, etc.) tylko normalne wydarzenia z którymi robimy porządek. Porządek polega między innymi na zawiadamianiu prokuratur o nieprawidłowościach, ale też na oczyszczaniu służby ze „złych” funkcjonariuszy. Zdaniem komendanta w ciągu roku 250 – 260 policjantów ma zarzuty i trafia do sądu. W skali liczącej sto tysięcy osób formacji to naprawdę ułamek. Niby tak, ale to wciąż za dużo. Działoszyński nie myśli o dymisji, bowiem przyszedłem do policji, bo to jest pasja dla mnie. Przełożonym zostałem (…) między innymi po to, żeby nieść bezpieczeństwo dla ludzi (…) przeprowadzamy wiele reform we własnych szeregach – to może powodować zwiększoną ilość informacji, które do państwa docierają, a które po wyjaśnieniu wcale nie okazują się skandalami. Cokolwiek znaczy termin „zwiększona ilość informacji”, to jednak CBA i prokuratura – urobione w zarządzanej „z pasją” policji po łokcie - mają zapewne inne zdanie na temat definicji skandalu.
Komendant Marzec z Opola odszedł po seksaferze ze służby, prosto na ciepłą emeryturę generalską? No cóż. Dobrze pracował. Jednym takim zdarzeniem nie można przekreślić tego dorobku. Natomiast on nie odszedł w chwale. Jest to kara, przyznać trzeba, mocno uderzająca w honor oficerski. A sądząc po ujawnionych rozmowach komendanta Marca z panią policjantką – człowiek to honorny, dżentelmeński i o chwałę munduru dbający. Pani policjantka może zresztą do pracy wrócić (obecnie jest zawieszona), ponieważ jej rozmowy z Marcem były rozmowami o charakterze prywatnym. Każdy ma prawo do błędu, każdy ma prawo do jakichś zachowań.
Komendant Działoszyński nie słyszał zbyt wiele o seksualnym mobbingu w policji, na co – zdaniem organizacji kobiecych – skarży się mnóstwo funkcjonariuszek. To znaczy słyszał o przypadku nierównego traktowania, ale to był jednostkowy przypadek. Także szef zaprasza swoje podwładne do korzystania z pełnomocników do przestrzegania praw człowieka i równego traktowania – podobno są takowi na szczeblu komendanta głównego i komend wojewódzkich. Konrad Piasecki pyta Działoszyńskiego o niemal 60 funkcjonariuszy, którzy mają być sowicie opłacani a jednocześnie „nic nie robić”. Jak to z nimi jest? Ależ to nieprawda, ripostuje komendant. Jak wejdzie się głębiej w strukturę oddelegowań to okaże się, że jest kilku czy kilkunastu którzy utracili stanowiska i teraz czekają na jakieś propozycje ze strony wyższych przełożonych. Reszta jest oddelegowana do różnych innych instytucji i świadczy tam pracę. O jakich pracach mówimy i jakie są koszty utrzymywania tych „czekających na propozycje” – niestety nie wiemy, bo Piasecki wątku nie ciągnie. A szkoda.
Ciężko się słuchało tego wywiadu, oj ciężko. Komendant Działoszyński do medialnych orłów nie należy. Nie zdobył się na mocne, stanowcze potępienie opolskiego policjanta który w nagrodę za zhańbienie munduru otrzymał wysoką emeryturę. Nie zdobył się na posypanie głowy popiołem, nie wziął odpowiedzialności za własne zaniedbania. A gdyby w jakimkolwiek ministerstwie – nawet rządu Donalda Tuska, który nie widzi problemu w łamaniu dyscypliny finansów publicznych – tak regularnie wybuchałyby afery i skandale, to minister poleciałby od razu.
Czy minister Sienkiewicz nie widzi, że „pasja” nie wystarcza do zarządzania policją? Że służba pod rządami Działoszyńskiego dryfuje w złym kierunku? Że styl sprawowania tych rządów dzieli mundurowych? Może warto wreszcie się zastanowić, czy nie znalazłby się ktoś z mniejszą „pasją” ale większą charyzmą i wiedzą.
Inne tematy w dziale Polityka