Wykonawcy przebudowy Stadionu Śląskiego – Mostostal Zabrze, Hochtief Polska i mniejsze spółki – solidarnie zrezygnowali z kontraktu zawartego między nimi a władzami województwa śląskiego. Zdaniem wykonawców, pełna wina leży po stronie urzędu marszałkowskiego. Kolejni marszałkowie wywodzący się
z Platformy Obywatelskiej (Adam Matusiewicz & Mirosław Sekuła) zwlekali z dostarczeniem dokumentacji projektowej. Podobno też przedstawiciele władz potrzebowali zbyt dużo czasu na odbiory robót i materiałów, co powodowało opóźnienia w harmonogramie. Mostostal podkreśla, że wielokrotnie interweniował w tych sprawach u „najwyższych czynników”. I nie jeden raz grożono rezygnacją z kontraktu. Kontraktu będącego dla firmy kulą u nogi, bowiem na początku roku powiatowy inspektor nadzoru budowlanego wstrzymał prace przy budowie dachu nad stadionem. Dachu, który zdaniem ekspertów nie gwarantował bezpieczeństwa na żadnej imprezie. Na budowie działo się niewiele, jeśli nie nic.
Błędy wytknięte przez specjalistów z Politechniki Gdańskiej (ich raport był przyczyną decyzji nadzoru budowlanego) nie zostały do dzisiaj usunięte. W komunikacie Mostostalu możemy przeczytać, że tym samym do dnia dzisiejszego brak jest nie tylko projektu wykonawczego, ale również projektu budowlanego na podstawie którego realizowana miałaby być praca. Konsorcjum budowlane wyciąga rękę do ugody i nie zamierza przeszkadzać w remanencie przeprowadzonych dotąd płac celem ich rozliczenia. Tyle budowlańcy. Nie można wykluczyć, że rozchodzi się również o dobre imię i PR firm – w końcu przedłużająca się latami budowa prowadzona pod egidą ich marek nie jest świetną reklamą. A na Górnym Śląsku ze świecą szukać kogoś, kogo krew nie zalewa na widok kwot przeznaczanych na reanimację chorzowskiego trupa.
Natychmiast po ogłoszeniu decyzji konsorcjum skontrował Mirosław Sekuła. W jego oświadczeniu przeczytać możemy, że mimo dobrej woli władz województwa, stawiane przez wykonawcę warunki realizacji kontraktu nie pozwoliły na zawarcie porozumienia. Nie ma ani słowa merytorycznej polemiki z konkretnymi zarzutami budowlańców, tylko enigmatyczne teksty o dobrej woli władz województwa – chociaż druga strona twierdzi coś zupełnie odwrotnego. Ludzie z urzędu marszałkowskiego przekonują, że w sumie dobrze się stało. Powtarzają się słowa o szansie na nowe otwarcie i o tym, że wreszcie wiemy na czym stoimy. Pojawił się też urzędowy, obowiązkowy optymizm – terminy zostaną zachowane, arena będzie się liczyć w grze o organizację Euro 2020 w Polsce. Województwo daje sobie niecały rok na zakończenie nowego przetargu, opracowanie nowego projektu i załatwienie wszystkich potrzebnych zezwoleń. Całość ma być gotowa w pierwszym kwartale 2014 roku i od razu ruszy się z kopyta. Z całym szacunkiem dla ludzi marszałka – marzenia ściętej głowy. Historia tej inwestycji uczy, że optymizm trzeba schować do szafy.
Jerzy Gorzelik, który będąc w zarządzie województwa pilotował budowę stadionu (doskonała rola dla historyka sztuki) wskazuje na coś innego – owszem, dobrze się stało. Jest szansa na (wreszcie!) powołanie spółki zarządzającej modernizacją obiektu – spółka takowa miałaby rozpisać przetarg i kontrolować postęp prac. Lider RAŚ zapomina wszakże o zwyczajach Platformy Obywatelskiej na Śląsku, których skądinąd sam był świadkiem i współuczestnikiem; można być pewnym, że spółka (analogicznie jak Koleje Śląskie, Park Śląski, Wodociągi etc.) zostanie natychmiast obsadzona po linii partyjnej, najpewniej przez kompletnych amatorów potrzebujących albo sobie dorobić, albo mieć splendor z ładnej wizytówki. To nie wróży dobrze nadzorowi nad najważniejszą inwestycją w województwie. Gorzelik dodaje, że brak powołania takiej spółki w 2009 roku (gdy rozpoczynano przebudowę) to najpewniej efekt rozbuchanych ambicji politycznych ówczesnego marszałka; nie chciał on dzielić się sukcesami z jakimiś prezesami, tylko samemu przecinać wstęgę na stadionie.
Na razie więc mamy pat. I przerażenie, bo pobieżne podliczenie setek milionów złotych wpompowanych w coś, co nie działa i długo działać nie będzie to idealne zobrazowanie nieudolnych rządów Platformy Obywatelskiej w regionie. Czekam niecierpliwie na to, czy premier Tusk, który 29 czerwca będzie przebywał na kongresie oddalonym od olbrzymiego placu budowy o jakieś 500 metrów zapyta kogokolwiek o losy stadionu. Jako wielki kibic – chyba powinien. Ciekaw jestem odpowiedzi marszałka Sekuły i eks marszałka Matusiewicza.
Na koniec warto zacytować słowa rzeczniczki marszałka Sekuły. Niestety, zaproponowane przez wykonawcę warunki dalszej realizacji kontraktu nie pozwoliły na zawarcie porozumienia. Województwo śląskie musi stać na straży finansów publicznych i szeroko rozumianego interesu publicznego. Proszę to powiedzieć prokuraturze, która bada nieprawidłowości finansowe w Kolejach Śląskich, proszę to powiedzieć pasażerom którym obcięto połowę połączeń i podwyższono ceny biletów (niekiedy o 100 procent), proszę to powiedzieć innym cennym dla Śląska inwestycjom i innowacjom na które nie ma pieniędzy – bo w nieukończony Stadion Śląski wpompuje się według ostrożnych szacunków niemal 600 milionów złotych. To dziesięć kompaktowych, nowoczesnych i wielofunkcyjnych stadionów dla śląskich miast.
By żyło się lepiej!
Inne tematy w dziale Polityka