Wierzcie lub nie – kiedy nowym marszałkiem województwa śląskiego zostawał Mirosław Sekuła, część komentatorów przyjęła to z zadowoleniem. Apologeci „nowej jakości” wskazywali: ma doświadczenie w NIK. Jest pracowity. Zupełne przeciwieństwo eks-marszałka, nad którym lepiej spuścić zasłonę milczenia. Epizod z komisją śledczą w parlamencie się wytnie – ostatecznie niemal każdy polityk ma w swoim CV coś, czego powinien się wstydzić. Sekuła rozpoczął w stylu papieża Franciszka; obiecywał przycinać rozbuchane wydatki stojącego na skraju niebezpiecznego zadłużenia województwa, deklarował skromność, roztropność i uważne przyjrzenie się błędom popełnionym przez poprzednika.
I rzeczywiście. Rozpoczęło się cięcie wydatków. Cokolwiek na oślep, ale przecież liczą się dobre intencje. Niektórzy tylko gardłowali, że marszałek oszczędza na tym, na czym oszczędzać najłatwiej, czyli na kulturze. Ale wkrótce musieli zrewidować stanowiska, bowiem Sekuła począł ciąć połączenia kolejowe w regionie i podwyższać ceny biletów. Przy okazji – interesująca ciekawostka, jak na dłoni pokazująca dbałość Platformy Obywatelskiej o rozwój regionu śląskiego. Tychy jako pierwsze z liczących się miast aglomeracji postawiły twardo na kolej, chcąc ulżyć swoim mieszkańcom dojeżdżającym dotąd autobusami do zakorkowanych Katowic. Wyremontowano stacje kolejowe, wprowadzono przełomowy na Śląsku (niestety – jesteśmy sto lat za Murzynami i nawet takie oczywistości są dla nas przełomem) mieszany bilet kolejowo – autobusowo – trolejbusowy. W ramach dżentelmeńskiej umowy z zarządem województwa Tychy za swoją innowacyjność zostały nagrodzone pociągami typu Flirt – klimatyzowanymi, nowoczesnymi, eleganckimi. Nie na długo jednak. Zgodnie ze swoją częścią układu tyski samorząd rewitalizował kolejne stacje i ponosił kolejne wydatki. Urząd marszałkowski zmienił jednak zdanie; najpierw odebrał Flirty (rzucając je na odcinek gliwicko – częstochowski) zastępując je zdezelowanymi starociami, a całkiem niedawno brutalnie pociął rozkład połączeń Tychy – Katowice. Jak przyznaje prezydent Tychów, ręce opadają. Aż szkoda było się wychylać i ponosić wydatki.
Mirosław Sekuła zapowiedział między innymi, że elementem owego uważnego przyglądania się będzie zredukowanie liczby tak zwanych doradców marszałka. Przez doradcę marszałka należy rozumieć osobę, która z różnych przyczyn (najczęściej nie spełnianie konkretnych wymagań) nie mogła aplikować na interesujące ją stanowisko i bez konkursu została przysposobiona włodarzowi województwa, pracując bynajmniej nie społecznie. Obrona decyzji o powołaniu kogoś na doradcę jest szablonowa i standardowa: to znakomity fachowiec, prawdziwa perełka, przysłuży się województwu, etc. Eks-marszałek Matusiewicz (nie bez kozery zwany w regionie wielkim kadrowym) potrafił między innymi zatrudnić jako doradcę do spraw edukacji odwołanego w referendum byłego prezydenta Bytomia (Platforma Obywatelska). Odwołanego między innymi dlatego, że likwidował szkoły…
Tymczasem pracę w urzędzie marszałkowskim dostał Janusz Wiaterek. Janusz Wiaterek startował w konkursie na wicedyrektora wydziału edukacji, tam jednak komisji nie porwał i etatu nie otrzymał. Za to wkrótce potem został doradcą marszałka Sekuły, tego samego, który nadal uważnie się przygląda i obiecuje zredukowanie niepotrzebnego zatrudnienia. Obowiązkiem doradcy Wiaterka będzie przygotowanie koncepcji wojewódzkiego funduszu drogowego. Takowy fundusz – jeśli kiedykolwiek powstanie – ma znajdować dodatkowe pieniądze na remonty i budowę nowych dróg w regionie. Doradca Wiaterek ma w CV odpowiednio: ukończenie prawa i administracji. To plus, zawsze się przyda. Potem podyplomowe studia z samorządu terytorialnego – ależ jak najbardziej, z pocałowaniem w rękę. Tylko z tym doświadczeniem zawodowym tak trochę…hm. Prowadził biuro turystyczne, był ajentem kina i taksówkarzem. Wreszcie został strażnikiem miejskim, a potem komendantem straży miejskiej. Z krakowską strażą miejską rozstawał się w atmosferze skandalu; tamtejsi funkcjonariusze byli skazywani za pobicia, a lokalna prasa rozpisywała się o brutalnych interwencjach. W dodatku oskarżano go o to, że naciskał na swoich podwładnych by wypisywali jak najwięcej mandatów. Zawsze i za wszystko.
Trudno ocenić, czy taka osoba sprawdzi się jako ktoś, kto ma poszukiwać dla marszałka dodatkowych funduszy. Trudno natomiast nie odnieść wrażenia, że wszystkie zapowiedzi oszczędności i racjonalizacji zatrudnienia to pic na wodę fotomontaż. Oszczędza się na mieszkańcach (vide cięcie kursów i podwyżki biletów), nie na rzeczach naprawdę potrzebnych. Sekuła coraz bardziej rozczarowuje, zarówno zwykłych ludzi jak i kolegów partyjnych czy miejscowych dziennikarzy. No cóż, jak mawiał Halama – ja wiedziałem że tak będzie. I jestem zdumiony, że Platforma Obywatelska wybrała Górny Śląsk na miejsce swojego kongresu (29 bm.) – kongresu mającego być nowym rozdaniem, resetem i Bóg wie czym jeszcze.
Zachowując wszelkie proporcje – to tak, jakby Napoleon chciałby się koronować pod Waterloo.
Inne tematy w dziale Polityka