trubro trubro
190
BLOG

Prokuratura się nudzi - ucznia za rapowanie ściga

trubro trubro Kultura Obserwuj notkę 8

Właśnie sobie przeczytałem (na gazeta.pl) o tym, że prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie ucznia, który nakręcił rapowy kawałek i umieścił na youtube.  W kawałku tym rzekomo obraża nauczycieli - i rzeczywiście, są tam bluzgi pod aresem niektórych.  O jednym mówi 'podobno pedofil, ale ja nic nie wiem'.

nagranie można sobie obejrzeć tu: www.youtube.com/watch (uwaga, wulgaryzmy, i ogólnie dużo turpizmu).

Dlaczego o tym piszę ?  Dlatego, że moim zdaniem chłopakowi włos z głowy spaść nie powinien.  Między bluzgami jest bardzo konstruktywna krytyka.  To, że ktoś nie potrafi tłumaczyć, to, że uczniowie uważają nauczyciela za chorego psychicznie - trudno, taka jest opinia uczniów.  Najbardziej na jego korzyść zadziałało to, że chwali szkolną pedagog.  Widać, że nie są to bluzgi dla bluzgów, facet jest uczciwy w ostrej krytyce, bo podaje argumenty oraz nie krytykuje wszystkich.

Przeklinanie w rapowaniu to specyfika gatunku jest.  Jedni moga to lubić, inni nie - ale tak już jest.  Krytykowanie nauczycieli w rapie nie może być grzeczne, bo to nie będzie rap.

A krytyka mi się podoba.

W wielu szkołach jest cała masa nauczycieli, którzy nauczycielami być nie powinni.  Uczniowie widzą ich problemy psychiczne, może nie widzą przyczyn, ale jak ktoś uczy bez serca, to uczniowie się zorientują.  Jedni wsadzają nauczycielom wiadra na głowe, inni wywalają swoje emocje w postaci rapowania.  Ja wolę to drugie.

Przypominam sobie swoich nauczycieli, i to, co o nich mówiliśmy - mało się różni (może poza formą) ten rap uczniowski od tego, co po prostu 'się mówi'.  To, co opisuje ten chłopak brzmi wiarygodnie, ja to kupuję, bo pamiętam swoich nauczycieli.

Dla zabawy, i pokazania, jak szkoła może wyglądać w małej miejscowości opiszę kilku swoich ulubieńców.

- kobieta od języka rosyjskiego (liceum) - najbardziej pamiętam to, że nie goliła nóg i nosiła białe pończochy.  Siadała na biurku, a włosy na nogach przebijały się przez materiał.  Widać było, który uczeń się jej podoba, nie potrafiła tego ukryć.  Pamiętam nauczycielkę z podstawówki (nie będę podawał szczegółów), której włoski wcale nie na nogach prześwitywały przez materiał - o podobnym zjawisku rapuje ten chłopak.  Sory, ale jak kobieta naprawdę nie dba o swój wizerunek, to lepiej sprawę oddaje tekst typu 'widać jej włosy na p...e', niż 'owłosienie jej części intymnych jest widoczne mimo ubrania'.

- facet od fizyki (podstawówka), stary kawaler mający zestaw identycznych garniturów.  Jedyne osoby, które z nim w szkole 'poważnie' rozmawiały, to uczniowie (oni musieli).  Nauczyciele widzieli, że z nim jest coś nie tak, ale to był działacz komunistyczny.  Lubił się napawać władzą.  Ulubione rozrywki - jak się zaczynał adwent, to robił specjalnie dyskotekę podczas lekcji fizyki - dzieci musiały tańczyć, bo się bały ndst.;)  Pierwsze lekcje: każdy musiał - pod karę oceny niedostatecznej - dotknąć naładowanej maszyny elektrostatycznej.  Zakwasy potem 3 dni.  Kolega ze sztuczną zastawką serca się wykłócił, i tego nie zrobił - miał przerąbane, dopóki nauczyciel sięnie dowiedział, że ta zastawka to nie kit.  Z fizyki byłem najlepszy w klasie.  Byłem na kółku fizycznym, mierzyłem gęstość denaturatu, wyszło mi idealnie (do 2go miejsca po przecinku) jak w tablicach fizycznych.  Oskarżył o oszustwo.  Potem uparł się, żebym mi tróję w 8mej klasie postawić, bo mu powiedziałem, co myślę o takim oskarżaniu, i wypisałem się z kółka.  Na koniec 8mej klasy miałem same piątki, 4 z rosyjskiego, i 3 z fizyki.  Zarządałem egzaminu komisyjnego wiedząc, że więcej niż 3 nie dostanę, bo facet układał pytania.  Okazało się, że na lekcjach podawał nam błędny sposób rysowania schematów elektrycznych, na egzaminie żądał prawidłowego.   Facet w końcu trafił do psychiatryka.  Najbardziej rozwalały mnie teksty nauczycieli mówiących mi, gdy powiedziałem - 'chcę komisa', mówili 'dobrze, w końcu po kilkunastu latach jego nauczycielowania ktoś mu się postawił'.  Bo od tego nie powinni być uczniowie, a inni nauczyciele.  Gołym okiem było cały czas widać, że facet jest psychicznie chory, a do psychiatryka trafił dopiero z emerytury nauczycielskiej.

- facet od w-f (podstawówka).  Raz mnie uderzył dla żartu, zrobił tzw. 'blaszkę' w głowę.  Przygryzłem sobie język do krwi.  Po moim tekście przepraszał mnie, i chciał na siłę bez uzasadnienia postawić mi 5kę na koniec roku.  Bał się, gdy mówiłem, że nie chcę, bo mam zwolnienie (mimo to ćwiczyłem) - nie chciałem jego łaski.  Mimo wszystko lubiłem tego faceta, ale uznałem, że powinien się trochę wystraszyć i zreflektować.

- kobieta od biologii (podstawówka).  Bardzo miła pani.  Raz w roku mogliśmy coś pod mikroskopem obejrzeć.  Na zapleczu w pracowni był zapas mikroskopów po 1 na ławkę, ale nie używaliśmy ich cały czas, bo 'szkoda ich używać, się zniszczą'.  Były wyciągane jak była wizytacja.  Na jedną klasówkę (8ma klasa) - przygtowałem się ponad program.  Było akurat o genetyce, wziąłem książki siostry z liceum, poczytałem encyklopedię, wypożyczyłem książkę z biblioteki miejskiej, nauczycłem się na klasówkę w podstawówce informacji o zagadnieniu, które przekraczały zakres programu liceum.  Na klasówce pytania były 'na dwie grupy' - znaczy grupa A jedno pytanie, grupa B, drugie (by nie ściągać od sąsiada).  Napisałem odpowiedzi na obie grupy, pisząc dużo o genetyce, wychodząc poza program liceum nawet (a to podstawówka była).  Wtedy akurat weszły w użycie oceny celujące mniej więcej.  Co zrobiła nauczycielka ?  Przekreśliła wszystko to, co przekraczało program, przekreśliła pytania z 'niemojej' grupy, napisała "Po co to ?".  Dostałem 5, nie 6.  Na następnej klasówce pierwszy raz w życiu przygotowąłem ściągę.  W dupie miałem uczenie się biologii od tej pory.

- kobieta z matematyki (podstawówka).  Byłem z matmy najlepszy w klasie, wszyscy ode mnie spisywali zadania zawsze.  Nie musiałem się uczyć, matmę kumałem.  Niestety - miałem/mam brzydki charakter pisma.  W 4 klasie dostałem 4, a nie 5, 'bo zeszyt nieestetyczny'.  W piątej klasie chciała zrobić to samo - moja klasa mnie zaskoczyła - powiedzieli, że jak ja mam mieć 4, to nikt nie może mieć 5, bo jestem z matmy najlepszy.  Ugięła się.  Całe szczęśćie to był jej ostatni rok z naszą klasą.  Potem przyszedł nałogowy alkoholik (na lekcjach bywał pijany) i hazardzista.  Genialny nauczyciel, uczniowie go szanowali, potrafił super wytłumaczyć, był uczciwy, szanował uczniów, nawet, jak rzucał w nas kredą.  Co dwa tygodnie za darmo chodził z nami na wycieczki - 15,20 km marszu po okolicach miasteczka, oglądania super miejsc, budowli, o których pojęcia nie mieliśmy.  Pokazał świetne rzeczy.  Był harcerzem, działaczem PTTK.

- w podstawówce matematyki uczyła też dyrektorka.  Potrafiła wziąć ucznia za włosy i uderzyć o tablicę twarzą, gdy nie potrafił zadania rozwiązać.  Na biwaku szkolnym spiła sie, stanęła koło słupa wkopanego przy ognisku, skrzyżowałą ręce, powiedziała 'wiem, że mnie nienawidzicie, przywiążcie mnie'.

- w liceum geografii uczyła córka geografa z tej samej szkoły.  Wszystkie lekcja wyglądały tak: otwierała zeszyt z notatkami swojego ojca, i dyktowała przez 35 minut.  10 minut było na pytanie dwóch osób, według zasady - jak dziś 12, albo 22, to pytamy osoby z numerami '2', '12', '22' ;)  Naprawdę - wszystkie lekcje tak wyglądały.  Nigdy nie powiedziała nic od siebie.  Ja nie byłem pytany nigdy, przez całe liceum.  miałem szczęście do dat ;)
 

Więcej pisać mi się w sumie nie chce, a można by było długo jeszcze... Jak rozmawiam czasem z 'młodszym pokoleniem', to widzę, że są jeszcze takie skanseny.  Jak słyszę kogoś, kto śpiewa/rapuje to, co ten młody człowiek, to jestem ostatnią osobą, która powie 'ukarać go za bluzgi'.

Skoro dostrzega pozytywy, i o nich rapuje, to ma jak najbardziej prawo wytykać negatywy.  A, że forma brzydka - nauczyciele widocznie na to zasłużyli.  Nie wcisnął nikomu wiadra na głowę, niektórych nauczycieli szanuje, i to wyraża, więc brak szacunku też ma prawo wyrazić w ten sposób (moim zdaniem).

Duże brawa dla chłopaka, a prokuratura niech się zajmie brakiem papier toaletowego - przecież to zagrożenie epidemiologiczne ;)



Uczniowie i nauczyciele przebywają ze sobą tak długo, że wiedzą o sobie bardzo dużo.  Uczniowie wiedzą więcej o nauczycielach, niż się nauczycielom wydaje.

A prawda czasem boli.

U mnie w podstawówce 80% nauczycieli, którzy uczyli miało poważne problemy psychiczne i moralno-etyczne.  Ich zachowanie tak wskazywało. W liceum - tylko 20%.

Mam w rodzinie i wśród znajomych nauczycieli i wiem, że są miejsca, gdzie nic się nie zmieniło od 20 lat.  Małe, zamknięte społeczności nauczycielskie, gdzie nowi dochodzą pojedynczo, i przejmują nawyki od starej gwardii.  Jedna znajoma załamała się, gdy odkryła, że 'najgorszy' uczeń ma dysleksję, a jednocześnie jest bardzo inteligentny, ma dobrą pamięć, i wystarczy z nim dodatkowo popracować.  Dyrektor powiedział jej 'po co, i tak będzie krowy pasał'.  Dała sobie spokój z tą szkołą, tam zostają tylko ci ludzie, którzy się nie wychylają.  Dyrektor nie chce roboty za dużo.


Ja miałem te szczęście, że gdy nauczyciele przeginali, to rodzice pozwalali mi się stawiać, a potem mnie wspierali (nauczyłem się na żywym przykładzie jak w kulturalny sposób powiedzieć debilowi, że jest debilem, a przy okazji go nastraszyć tak, by mi potem chciał podpowiadać na klasówce, ja mu wtedy mówiłem na całą klasę 'proszę mi nie przeszkadzać').  Mam nadzieję, że gdzieś przy tym chłopaku jest ktoś, kto go wspiera.
 
Pamiętajcie - to jeszcze uczeń, on się dopiero uczy, jak opisywać świat.  Na razie szkoła tak go nauczyła, że tylko przeklinać potrafi ;)  

trubro
O mnie trubro

jestem z białka Gęby za lud krzyczące sam lud w końcu znudzą, I twarze lud bawiące na końcu lud znudzą. Ręce za lud walczące sam lud poobcina. Imion miłych ludowi lud pozapomina. Wszystko przejdzie. Po huku, po szumie, po trudzie Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie. a to nasz wieszcz narodowy, jakże przewidujący nasze czasy - a tak dawno temu te słowa pisał

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Kultura