trubro trubro
85
BLOG

Mechanizmy religijne w polityce, nazywanie rzeczy po imieniu

trubro trubro Polityka Obserwuj notkę 6

'Ale ja w to wierzę, ty wierzysz, że jest inaczej, nie wiadomo, kto ma rację'.

Takie zdanie często pada w poważnych dyskusjach.  Nie tylko o religii, czasem też o polityce.  Wszędzie tam, gdzie komuś każe się wierzyć, jednocześnie wmawiając, że wiara jest jedynym w danym temacie narzędziem poznawczym, wiedza/analiza logiczna nic tu nie da, bo nie da się zastosować.  Ludzie siejący wiarę często twierdzą, że logiczna analiza nie da żadnego rezultatu, albo w sprawie 'czy jest tak, jak ja wierzę, czy nie' nie mogą dać jednoznacznie rozstrzygających dowodów.

Tak się twierdzi o kwestii istnienia Boga.  Teza ludzi wierzących - 'nie da się udowodnić, że nie istnieje lub istnieje' (już Tomasz z Akwinu to twierdził), podczas gdy stosując naukowe metody można zweryfikować na gruncie formalnym definicje różnych Bogów, i dopiero wtedy stwierdzić 'bzdura/nie wiadomo'.  Na gruncie formalnym da się obalić kupe hipotez, co wcale nie daje odpowiedzi na pytania, na które obalane hipotezy miały odpowiadać.  Boga zdefiniowanego przez Biblię katolicką nie ma według nauki.  Bo nie może istnieć byt o sprzecznej definicji.  Bardziej szczegółowo pisałem o tym tutaj - trubro.salon24.pl/31089,dowod-naukowy.  Może istnieć byt podobny, ale to nie będzie to samo.

Niestety - nazwanie rzeczy po imieniu ściągnie na nas gromy.  I to nie tylko ludzi wierzących w to, co nazywamy głupotą/brednią/nielogicznym zlepkiem zdań, ale też tych politycznie poprawnych bezpłciowców, którzy uważają, że w imię szacunku dla ludzi, jak ktoś mówi 2+2=7, to mamy mu powiedzieć 'ja uważam co prawda inaczej, ale Twój pogląd na tę sprawę jest tak samo ważny jak mój, i z takim samym prawdopodobieństwem jest prawdziwy'.

W wypadku wiary to są tematy niebezpieczne, i przerabiane już tyle razy, że aż nie chce mi się tego dalej ciągnąć.

Co jest ciekawsze - polityka, oraz wykorzystanie w niej tych samych mechanizmów, które powodują, że ludzie wierzą w Allaha czy innego Mazdę, nie mając ku temu żadnych logicznych przesłanek.

W Polsce od pewnego czasu taka polityka religijna też jest uprawiana.   I nie chodzi mi tu wcale o wykorzystywanie religii do celów politycznych, chociaż jest to mocno powiązane.  Chodzi mi o stosowanie przez polityków tych samych metod marketingowo-pijarowo-mózgoprących, które sa od lat wykorzystywane w różnych kościołach, a do mistrzostwa w czym doszedł Kościół Katolicki.  Chodzi o wykorzystanie mechanizmu, który w głowy ludziom zaszczepiła religia - mechanizmu brania czegoś na wiarę bez weryfikacji.

Różne partie stosują parę techik występujących w różnych religiach, jedna partia przyjęła cały wielki zestaw.  Co lepsze - tak samo obszerne zestawy technik stosowanych przez religie/sekty - stosowały totalitaryzmy, dzięki temu jakiś czas mogły działać.

Najważniejszym elementem tego zestawu technik jest jedno - wszystkie sądy na wszystkie tematy sprowadzać do kwestii wiary.  Nie katolickiej, tylko wiary w ogóle.  Po pierwsze - nie argumentować logicznie, tylko siać, siać, siać....  Nie wdawać się w dyskusję, tylko powtarzać tezy.  W dyskusji na argumenty wiadomo, że się przegra, nie wolno więc dyskutować, trzeba propagować.  Stosować nowomowę - tworzyć jak najwięcej fajnie brzmiących sformułowań, które mają być używane wewnątrz grupy.  Dodawać nowe znaczenia słowom istniejącym, by określone emocje wywołały.  Takie słowa - klucze (czy inne kotwice).  Przykłady 'Serce Jezusowe', 'łże-elita', 'wykształciuchy', 'balcerowicz', 'super pijar platformy' - słowa w zasadzie bez definicji odrębnej od innych słów/sformułowań, mające za to potężne konotacje emocjonalne .  Te słowa nie są po to, by komunikować, a by wywoływać emocje.  Taki wewnętrzny język po jakimś czasie sam się rozwija - ludzie na przykład POwiekszają pierwsze dwa znaki, byle tylko móc się napatrzyć na znienawidzone literki, a jak tak się napatrzą, to potem bardziej nienawidzą.  Powtarzanie tych samych słów i sformułowań powoduje, że słysząc je po raz kolejny nie zastanawiamy się za bardzo nad znaczeniem - od razu 'czujemy' o co chodzi.  I o to chodzi, by się nie zastanawiać.  By tworzyć abstrakcyjny model rzeczywistości, który po zaimplementowaniu ludziom w głowy będzie dawał pozory rozumienia, oraz jedyną słuszną reakcję.  By człowiek wiedział, czuł, że 'tak jest', mimo, że nawet sprawy nie przemyślał.
Kolejna technika - trzeba też cały czas powtarzać o wrogu, który na nas czycha, który jest podstępny tak bardzo, że niewidzialny (szatan w religii, układ w PiS).
Kolejna technika - deprecjonowanie innych grup ludzi odpowiadających na te same pytania.  Religie w większości mówią 'nie słuchaj innych religii, tylko my mamy rację'.  Albo 'nie słuchaj tego, co o religii mówią inni, słuchaj tylko nas, innymi manipuluje szatan'.  'Nie próbuj sam zrozumieć świata duchowego, bez kościoła, bo cię opęta' itp...  Generalnie - monopolizacja źródeł wiedzy.  PiS robi podobnie - mówi o 'złych mediach', które manipulują, robi to samo, co Tadeusz Rydzyk.  Deprecjonuje wszystko, co mówi rząd - nieważne, w jakiej sprawie.  Jak ktoś z PO powie '2+2=4', to wyznawcy PiS od razu łapią za kalkulatory, by to sprawdzić.  A potem je wyrzucają bo coś źle liczą ;)  A potem może znajdzie się jakiś producent, który zrobi specjalne kalkulatory dla wyborców PiS, z większymi klawiszami, i takie, który po wciśnięciu znaku '=' wyślą SMS'a do prezesa z pytaniem, jaki sąd na temat tego działania mają mieć członkowie PiS.

Te techniki są możliwe dzięki temu, że ludzie mają zaszczepiony mechanizm je umożliwiający, albo znacznie poprawiający ich skuteczność.  Ten mechanizm stworzył nam Kościół na lekcjach religii, na mszach itp.


Stosujac coś takiego po jakimś czasie mamy masę, w którą wystarczy rzucić hasło, i reakcja będzie lepsza od oczekiwanej nawet.  Ktoś, kto widział tłum współczesnych pseudostoczniowców reagujących buczeniem na określone słowa-hasła-nazwiska wie, o czym mówię.  Tresowane pieski, które na komendę szczekają.

Dzięki istnieniu tych technik widzimy często polityków, którzy nie tylko nie odpowiadają na zadane pytania (zamiast tego bredzą pijarową papkę), ale też po prostu albo kłamią, albo rozumują/wnioskują tak głupio, że aż się nóż w kieszeni otwiera.  Można to nazwać tylko i wyłącznie głupotą.  Twierdzenie, że każdy prostokąt jest kwadratem jest twierdzeniem głupim/nieprawdziwym, i żaden szacunek dla osoby tak twierdzącej tego nie zmieni.

Zastanawiam się więc, dlaczego tak mało jest w naszych mediach nazywania rzeczy po imieniu.  Dlaczego jak polityk po raz kolejny zamiast odpowiedzieć na pytanie, puszcza 'sygnały dnia', które mu przygotowała partia, dziennikarz nie powie mu wprost:

'proszę pana, mówi pan nie na temat, nie odpowiada na pytania, proszę przestać gadać głupoty i odpowiedzieć poważnie, albo wyjść ze studia, bo to nie jest program propagandowy pańskiej partii, tylko wywiad, gdzie gość godzi się odpowiadać na pytania, a nasi widzowie naprawdę nie są tak głupi, żeby nie zauważyć tego, co pan robi.   Wiem, że pan adresuje swoje słowa tylko do tych debili, którzy kupują taki sposób rozumowania, jest ich wystarczająco dużo, by mógł się Pan znaleźć w sejmie, ale ten program ma więcej widzów'.

Niestety - powiedzenie wprost może urazić.  A my nie chcemy urażać.  Bo to źle wygląda.

Wprost mówi Palikot, a my nie chcemy być Palikotami.

A bzdura.

Ja lubię czasem wprost powiedzieć, więc mówię  - i tu się autoocenzuruję i poruszę politykę, nie religię:

Wszyscy politycy PiS są albo chorzy psychicznie, albo nie mają zdolności rozumowania nawet na poziomie licealisty, albo mają swoich odbiorców za totalnych debili, i cynicznie nimi grają.  Tezę tę opieram na tym, że podczas dyskusji/wywiadów nie odpowiadają na pytania, tylko wrzucają 'przekazy dnia/tygodnia/roku'.  Nie reagują zupełnie na logiczne argumenty, nie potrafią przyznać się do błędu.  Łapani za rękę mówią, że to nie ich ręka.  O dokumentach udowadniających ich nieprawdomówność mówią, że 'mogą być antydatowane'.

 Robią to albo nieświadomie - co oznaczałoby braki w ich intelekcie, albo świadomie, co oznacza, że wiedzą, że gadają głupoty (pan Gosiewski często sam śmieje się z tego, co mówi, widać, że głupi nie jest, poza tym od liceum aż tak zdurnieć nie mógł, a wtedy był kumaty), ale wiedzą, że ich wyborcy są tak głupi, że coś takiego kupią.  Wiedzą, że zagospodarowali bandę ludzi, którzy im wierzą, i nie weryfikują ich postępowania aparatem logicznym.  Oni weryfikują 'aparatem religijnym' , który jest dosyć prosty w obsłudze dla wiedzących jak.  I to im starcza, teraz tylko mają problem, bo aż tak głupich ludzi w Polsce jest wbrew pozorom nie tak dużo.

 

Niestety - niektórzy politycy innych partii zaczęli przejmować ten sposób uprawiania polityki.  Bo na krótką metę jest skuteczny.  SLD w tej chwili stosuje podobne techniki, nieliczni posłowie PO - ci mniej znani, którzy chcą się szybko wybić - również.  Niestety - SLD ma małe szanse, bo ci głupi już są zagospodarowani, PiS wlazł na dziewiczy teren, ciężko teraz ich odbić.  Bo jak przekonać zagorzałego katolika, by do następnych wyborów katolikiem przestał byc ?  Raczej się nie da, już jest za późno.  Takie metody można było zaczynać stosować przed powstaniem PiS.

To niestety może doprowadzić - i pewnie już doprowadza - do debilenia społeczeństwa.  Dawniej ludzie, którzy 'nie znali się' na polityce raczej nie głosowali, albo radzili się kogoś, o kim wiedzieli, że się zna.  Bo kiedyś (przed wynalezieniem telewizjii długo) politycy musieli trzymać wyższy poziom - bo informacje przekazywali wyborcom interaktywnie, w tych wyborców obecności.  Gdyby taki polityk jeden z drugim gadał głupoty w mojej obecności - to bym mu zwrócił uwagę szybko.  Nie tylko ja.  W związku z tym politycy teraz występują w mediach, gdzie publiczność albo ma być cicho, albo jest dobrana odpowiednio, albo w ogóle nie ma formuły dyskusji.  A jak jest dyskusja, to każdy się lekko autocenzuruje, poza tym w mediach to polityk jest górą - jest obyty, a obywatel wystraszony kamerą nie może zdania poprawnie sklecić.  Co dopiero powiedzieć wielkiemu politykowi, że gada głupoty, gdy mądrzejszy od niego dziennikarz tego nie zauważył.

Debilejemy jako społeczeństwo, a politykom jest to na rękę.  Niektórym.  Można ich rozpoznać po tym, że nie wysilają się na trudną argumentację, karkołomne, acz prawidłowe, wnioskowanie, dogłębną analizę.  Oni stosują proste środki - powtarzać to samo kilkukrotnie, choćby nie wiem jaką bzdurą to było.  Ludzie to kupują, więc po co starać się bardziej ?  Przecież dziennikarze nie mają jaj, i po imieniu tego nikt nie nazwie, a nawet, jak nazwie - to kto im uwierzy ?  Wyborca, który tym samym przyzna się, że dał się jak głupek oszukać i wykorzystać ?

Patrząc na niektóre partie zaczynam się zastanawiać, czy zacofywanie się edukacji w tym kraju robi się samo, czy jest celowo robione przez niektórych polityków, którzy wiedzą, że wystarczy mieć poklask głupków, by wejść do sejmu, więc robią wszystko, by tych głupków było jak najwięcej.

Rządy się zmieniają, a filozofia do szkół podstawowych nie wróciła.  To oznacza, że partie, które teraz adresują swój przekaz nie tylko do głupków, ale i do tych bardziej rozgarniętych, będa coraz więcej metod 'tanich' stosowały.  Bo zmniejsza się ilość ludzi, którzy rozumieją istotę jakiegokolwiek problemu.   A żeby mieć władzę, trzeba mieć posłuch u tych, których jest więcej.  Raz ruszony proces będzie postępował.  

Zdurniejemy do reszty, a wszystko przez polityków.  Wcale nie przez nas samych.

P.S.  W tym artykule dokopuję PiSowi nie dlatego, że uważam, że platforma jest super, tylko dlatego, że w platformie dopiero się zaczynają niepokojące zjawiska, które w PiS osiągnęły apogeum, i będą kolejne apogea osiągały w przyszłości ;)

 

trubro
O mnie trubro

jestem z białka Gęby za lud krzyczące sam lud w końcu znudzą, I twarze lud bawiące na końcu lud znudzą. Ręce za lud walczące sam lud poobcina. Imion miłych ludowi lud pozapomina. Wszystko przejdzie. Po huku, po szumie, po trudzie Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie. a to nasz wieszcz narodowy, jakże przewidujący nasze czasy - a tak dawno temu te słowa pisał

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka