Uważam, że w przypadku Jarosława Kaczyńskiego są dwa główne źródła pozyskania nowych wyborców. Pierwszy, to elektorat niezdecydowany a drugi - niedoszli wyborcy Komorowskiego, którzy przeszli na strone jego kontrakdydata po wydarzeniach katastrofy pod Smoleńskiem, sfrustrowani stylem prowadzenia śledztwa w sprawie wypadku z 10 kwietnia, za które odpowiada polityczne zaplecze marszałka sejmu.
W ten sposób rysuje się zaskakująca sytuacja na scenie politycznej - kandydat koalicji rządzącej, której do tej pory ufała więcej jak połowa polskiego społeczeństwa ma silny elektorat negatywny, który bezlitośnie punktuje jego wpadki w kampanii wyborczej, a sztab kandydata PO psuje wszystko, co tylko można zepsuć. Do tej pory to bracia Kaczyńscy byli akatowani przez osoby niezadowolone z ich uczestnictwa w życiu publicznym. Obecniet to Bronek "Error' Komorowski, któremu żona podstawia pod nos zupę, a sztabowcy w ostatniej chwili podsuwają notki z Wikipedii, żeby się douczył czym jest rada, którą premier Tusk polecił na prędce powołać, staje się w wielu kręgach osobą znienawidzoną
Obydwie wyżej wymienione grupy - niezdecydowanych i niechętnych Komorowskiemu - nalezą do wspólnego zbioru osób o tak zwanych poglądach utajonych. Żelazny elektorat Kaczyńskiego i beton partyjny, który będzie popierał marszałka sejmu nie zmienią zdania. Ale fluktuacje w zbiorze "poglądów utajonych" mogą mieć nie mniejszą siłę oddziaływania niż obóz niezcedydowany, który do ostatniej chwili czeka z wrzuceniem kartki do urny wyborczej.
Komorowski zaczyna przegrywać prezydenturę z wielu powodów - choć rzecz jasna wynik nie jest przesądzony. Teoria resentymentu, której autorem był Fryderyk Nietzsche każde sądzić, że porażka Kaczyńskiego zostanie odebrana jako sukces wynikający z odzyskania dystansu wyborców tego ostatniego na ostatniej prostej prezydenckiego wyścigu. Nawet jeśli Komorowski rzutem na taśmę (zbierając przy okazji głosy Najpieralskiego, Olechowskiego i może innych przystawek) wygra, wyborcy, którzy rzucili się w pogoń łatwo sobie wytłumaczą, że prawie dogonili polityka tak silnego w sondażach, że tylko koniec świata mógłby coś zmienić - w takim tonie do nie dawna wypowiadały się główne polskie przekaziory. Czy jeśli polska reprezentacja w piłce nożnej przegrałaby z Brazylią 3:4 trener podałby się do domysji? Bynajmniej nie.
Wracając do katastrofy pod Smoleńskiem, która była zarzewiem przetasowania na scenie politycznej i może być gwoździem do trumny errora-Komorowskiego, który nawet porządnie wypromować się nie potrafi. Mając na plecach taki bagarz, którym są być może matactwa w śledztwie i granie na pod dyktando Mosky, marszałek powinien wynająć 3x tyle sztabowców i pilnować każdego swojego kroku.
Polacy wychodzą z prostego założenia: wiemy, co widzimy. Widzimy, że w sprawie smoleńska nie dają nam odpowiedzi i nawet zabraniają stawiać pytań. Widzimy obrzucanie błotem pilotów, niejasne stenogramy, niezabezpieczone miejsce wypadku, z którego giną nawet karty płatnicze ofiar, którymi przyjaciele Moskale (wiem, kilku żołnierzy, ale jednak niesmak pozostaje) płacą w tawernie. Rząd powołuje się na umowy prawne, które można zinterpretować na korzyść naszego kraju (a przynajmniej spróbować), orderuje praktycznie anonimowych żołnierzy rosyjskiej milicji i zapewnia, że Władymir Putin, Tatiana Adonina i Jurij Czajka są gwarnatem dojścia do prawdy.
Ten żenujący spektal ma proste do przewidzenia konsekwencje. Grupa niezdecydowanych być może za moment się zdecyduje, a wyborcy o poglądach utajonych lada chwila przejdą na stronę Kaczyńskiego. W ten oto sposób Komorowski zbudował sobie potężny elektorat negatywny, którego nie mieli nawet dwaj bracia Kaczyńscy razem wzięci. Jednyna pociechą dla marszałka jest fakt, że ma po swojej stronie media. Prawda jest taka, że gdyby oficyjele wydawniczy doszli do wniosku, że Komorowski się wypalił, jego osoba jest skończona. Na to ostatnie nie liczy chyba nikt o zdrowych zmysłach - ale na rozsądek polskich wyborców w trudnych czasach nadzieję mieć możemy.
"Uwaga: Czytanie tego bloga, samodzielne przemyśliwanie zawartych w nim treści, nieskrępowana krytyka, dzielenie się zamieszczonymi na blogu opiniami ze znajomymi, rodziną, kol. z pracy oraz powoływanie się na te opinie w jakikolwiek inny sposób - bez zgody autora surowo wzbronione. Wszelkie odstępstwa od ww. postanowień mogą zostać zniesione po uprzednim złożeniu podania w 3 egzemplarzach oraz merytorycznym uzasadnieniu wniosku"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka