Kto dziwi się, że Unia Europejska w popłochu nakazała zasłonić napisy pod zdjęciami z wystawy „Prawda i Pamięć” ten jest bardzo naiwny, żeby nie używać mocniejszego słowa. W Europie jak świat światem liczyły się interesy Zachodu i Moskwy, w wielu momentach były to interesy wspólne. Przykładów na milczenie Europy Zachodniej jest bardzo wiele. Przypomnę jeden z nich – Katyń. Katyń stał się symbolem zakłamania polityki historycznej państw zachodnich.
Być może przez Katyń życie stracił gen. Sikorski, który chciał użyć tego argumentu przeciwko koalicji aliantów ze Stalinem. Przez dziesiątki kolejnych lat mord na polskich oficerach był niewygodną prawdą – zagrażał powojennemu ładowi geopolitycznemu opartemu na Jałcie i planie Marshalla. Zarówno alianci, jak i kraje sprzymierzone zdawały sobie sprawę, że mogą być trudności z wytłumaczeniem swoim obywatelom, dlaczego tak się stało, że Zachód milczał, gdy po trupach polskich oficerów Stalin robił sowieckie porządki w Europie Środkowej. Historia brzydka i niewdzięczna, po co byłoby Zachodowi się w niej babrać?
Czy ktoś się dziwi, że posłanka lewicy Lidia Geringer de Oedenberg używa argumentu, że jak to można w atmosferze sporu celebrować obchody rocznicy smoleńskiej? Czy widział ktoś, kiedyś, gdzieś polityka lewicy, który nie padałby do nóg rosyjskiego przywódcy? Jeśli się taki znajdzie, proszę o zdjęcie i krótkie resume z biografii.
Wszyscy, którzy czytali dzisiejszy wpis Janusza Wojciechowskiego znów mogli się bardzo zdziwić lub serdecznie uśmiać. Otóż oficjalnym powodem przykrycia napisów pod zdjęciami było uszanowanie pamięci polskiego prezydenta! Chyba nie Komorowskiego, prawda? Tak więc próba wyjaśnienia przyczyn wypadku, w którym zginął Lech Kaczyński ma uwłaczać jego pamięci. Parlament UE zdobywa się na coraz bardziej ekwilibrystyczną retorykę.
Europejscy deputowani nawet nie mogli zdobyć się na odrobinę rozsądku – przecież dwa pierwsze zdjęcia zawierają formułę, że Lech Kaczyński Wielkim Polakiem Był. To może by jeszcze Polaków przekonało (bo nie sądzę, aby świat się interesował), że Parlament UE jest apolityczny – bez względu na komiczność tego stwierdzenia.
Wczoraj obejrzałem sobie w ciszy i spokoju „List z Polski”. Jedną z postaci, która zabiera tam głos jest Władimir Bukowski, dysydent rosyjski, osoba która nie tylko poznała sowieckie więzienia, ale również sowieckie szpitale psychiatryczne - ot, taki przyjemny motyw, jak sobie Rosjanie radzą z wrogami politycznymi. Może ktoś tutaj pochyli nad sprawą syna Eugeniusza Wróbla, który właśnie został zawinięty do takiego szpitala, tyle, że polskiego. Wracają ad rem – Władimir Bukowski wyraźnie argumentuje, że Rosji nie można ufać w pierwszej kolejności, a na Zachód liczyć w drugiej.
Tym, którzy mają jeszcze pytania pytania przypominam, kto buduje największy gazociąg w Europie. Angela Merkel, Władimir Putin i Gerhard Schroeder. A gdzie Władimir Putin ma resztę przyjaciół? A na przykład na półwyspie apenińskim. Urzęduje tam bardzo miły i sympatyczny Sylwio Berlusconi. No to nie dziwota, że parlamentarzyści europejscy od siedmiu boleści z pełnym pęcherzem latali i napisy zasłaniali. Żeby się Putin nie zdenerwował.
"Uwaga: Czytanie tego bloga, samodzielne przemyśliwanie zawartych w nim treści, nieskrępowana krytyka, dzielenie się zamieszczonymi na blogu opiniami ze znajomymi, rodziną, kol. z pracy oraz powoływanie się na te opinie w jakikolwiek inny sposób - bez zgody autora surowo wzbronione. Wszelkie odstępstwa od ww. postanowień mogą zostać zniesione po uprzednim złożeniu podania w 3 egzemplarzach oraz merytorycznym uzasadnieniu wniosku"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka