Michał Leśniewski - TU154.EU Michał Leśniewski - TU154.EU
1239
BLOG

Przedwyborcza anatomia manipulacji

Michał Leśniewski - TU154.EU Michał Leśniewski - TU154.EU Polityka Obserwuj notkę 16

Dwa dni po pseudowywiadzie, jaki Tomasz Lis przeprowadził z Jarosławem Kaczyńskim rozpoczęła się medialna akcja dezinformacyjna polegająca na wmówieniu opinii publicznej, że Jarosław Kaczyński gra przed wyborami antyniemiecką kartą. Co więcej, zdaniem mediów głównego nurtu, Kaczyński ma sugerować Merkel związki ze Stasi i przekonywać Polaków, że jej wybór na Kanclerza podyktowany był antypolską polityką zagraniczną.

Przede wszystkim ustalmy, jak było. Kwestia niemiecka została wyciągnięta na pierwszy plan przez Tomasza Lisa, który zacytował książkę Kaczyńskiego. Ten cytat brzmi dokładnie tak: „Nie sądzę, żeby kanclerstwo Angeli Merkel było wynikiem czystego zbiegu okoliczności, nie będę jednak tego przeświadczenia rozwijał, zostawiam to politologom i historykom”. Każdy może sprawdzić fakty, przywoływana wypowiedź jest na nagraniu programu Lisa około 19 minuty. Co było dalej? Dalej Tomasz Lis upierał się, żeby Kaczyński wyjaśnił, co dokładnie ma na myśli Prezes PiS. Wyjaśnienie Kaczyńskiego brzmi następująco: „Czy Pan nie zna polskiego? Było wynikiem – tak najogólniej rzecz biorąc - tego, że połączyły się dwie części Niemiec, powstały w związku z tym różnego rodzaju napięcia i że w pewnym momencie potrzebna była osoba z tej wschodniej części Niemiec z różnego tego rodzaju konsekwencjami”. Resztę Kaczyński pozostawia historykom i politologom – co bardziej dociekliwi mogą sami sprawdzić, jakie były ustalenia badaczy z Instytutu Gaucka w sprawie działaczy CDU, którzy wspierali kandydaturę Merkel na Kanclerza Niemiec. Ale tej kwestii już nie było w wywiadzie – Jarosław Kaczyński mógł powołać się na ten fakt, ale przezornie tego nie uczynił.

Nie przeszkodziło to mediom głównego nurtu urządzić propagandowego spektaklu nie mającego nic wspólnego z rzeczywistością. Zwróćmy uwagę, jak wygląda posługiwanie się medialną manipulacją. Podstawiony dziennikarz wynajduje cytat z książki napisanej kilka miesięcy przed wywiadem, który zamierza przeprowadzić. Wybiera z niej wypowiedź autora na temat układów politycznych panujących u jednego z naszych sąsiadów, skądinąd jednego z najbardziej znaczących państw na świecie. W cytacie znajduje się wypowiedź, że najważniejsza polityk tego kraju nie została wybrana na szefa rządu przypadkowo. I to wszystko. Polityka nie jest grą przypadków – tak brzmi konkluzja. To właśnie powiedział wprost w swoje książce Prezes PiS, choć przecież nie jest ona programem wyborczym tej partii.

Media przygotowują się cały dzień do ataku na lidera opozycji. Celem tego ataku jest przyklejenie Kaczyńskiemu antyniemieckiej etykietki i zasugerowanie konsumentom mediów fiksację tego pierwszego na punkcie Republiki Federalnej Niemiec. Choć de facto został on sprowokowany do tłumaczenia się z jednego zdania, w którym po prostu nakreślone są realia polityczne panujące w obecnym świecie. Pragnę powtórzyć po raz kolejny – Lis wywołał to tablicy Kaczyńskiego właśnie po to, żeby media rządowe mogły w krótkim czasie urządzić kolejną odsłonę antypisowskiej histerii.

Następnie na stronach głównych wszystkich portali internetowych, które sprzyjają rządowi pojawiają się artykuły albo pisane ręką polskich dziennikarzy, albo będące przywołaniem komentatorów zajmujących się relacjami polsko-niemieckimi. I co tam widzimy?

„"FAZ" zwraca uwagę, że najwyraźniej "w zwycięstwie w najbliższych wyborach ma pomóc Kaczyńskiemu Stasi". "Tym razem rolę "złego Niemca" odgrywa kanclerz Angela Merkel" - dodaje.” To Gazeta Wyborcza.

„"Zła pani kanclerz – Kaczyński gra niemiecką kartą" – tak zatytułowany jest artykuł na trzeciej stronie dziennika Frankfurter Allgemeine Zeitung. Warszawski korespondent tej gazety Konrad Schuller przypomina, że nie jest to pierwszy raz, gdy prezes PiS ma nadzieję zdobyć więcej głosów sięgając do antyniemieckich resentymentów.” Dziennikarski kwiatek z Onetu.

„Obrażając kanclerz Niemiec Angelę Merkel Jarosław Kaczyński postanowił przenieść politykę insynuacji na arenę międzynarodową - uważa europoseł PJN Michał Kamiński. Polityk stwierdził, że Kaczyński wywołał "monstrualny skandal" swoim wywiadem dla "Newsweeka" i jednocześnie wbił nóż w plecy setkom kandydatów PiS w tych wyborach". To już Wirtualna Polska. I przy sprawie wywiadu dla Newsweeka - niewiadomo tylko którego, polskiego czy amerykańskiego, a może raczej odpowiedzi, którą od Kaczyńskiego usłyszeli dziennikarze Newsweeka – zatrzymajmy się na moment, bo to jest świetna szkoła dziennikarskiego warsztatu okłamywania i manipulacji.

O jaką wypowiedź, w jakim wywiadzie dla Newsweeka teraz się rozchodzi? O wywiad? O relację dziennikarzy rządowego tygodnika? Przedstawiam cytat z Kaczyńskiego, który znalazłem w Internecie:

„W swojej książce "Polska naszych marzeń" Kaczyński napisał o kanclerz Niemiec: "Nie sądzę, żeby kanclerstwo Angeli Merkel było wynikiem czystego zbiegu okoliczności, nie będę jednak tego przeświadczenia rozwijał, zostawiam to politologom i historykom". Co więc spowodowało jej wybór? Próbowali się tego dowiedzieć dziennikarze "Newsweeka". - Ona wie, co ja chcę przez to powiedzieć. Tyle wystarczy - odpowiedział Kaczyński. Dziennikarze dociekali: - Stasi, bezpieka z byłej NRD, chyba jej na czele rządu zjednoczonych Niemiec nie postawiła? - Zostawmy tę sprawę - odpowiedział tajemniczo Kaczyński.”

Czyli dziennikarze znowu powołują się na książkę Kaczyńskiego, tę samą, na którą powołał się redaktor Lis. Robią to w bardzo podobny sposób. Następnie redakcje montują materiał tak, żeby wyglądało, jakby Kaczyński poszedł do gazet i naopowiadał, jak mu się „opcja niemiecka” nie podoba. Tymczasem, to właśnie polscy i niemieccy dziennikarze mają dość dużą wiedzę na temat roli, jaką odgrywała NRD-owska Stasi w polityce wschodnich Niemiec. To przecież ci ostatni proszą o komentarz Jarosława Kaczyńskiego na temat wpływu enerdowskiej bezpieki na życie polityczne po Zjednoczeniu. I po nieotrzymaniu satysfakcjonujące odpowiedzi i tak rozpoczynają akcję ośmieszenia lidera PiS, choć to oni sami postawili tezę, sformułowali wniosek i udzielili odpowiedzi – sami sobie zresztą.

Tak wygląda kwiat polskiego dziennikarstwa. Tak działa banda opłacanych cyngli, którzy udają rzetelnych reporterów i politycznych komentatorów. Wydaje się, że w Polsce nie tylko czas na zmianę warty na szczeblach politycznych, ale także na wymianę skompromitowanych redakcji. O tym ostatnim na szczęście zadecyduje rynek. Bowiem sukces centroprawicowej prasy, która nie pozwoliłaby sobie na taką hucpę już rozpoczął demontaż istniejącego układu medialnego. Układu zbudowanego na kłamstwie i manipulacji, który każdemu z nas co dziennie dostarcza nowych argumentów, żebyśmy za niego nie płacili.

  "Uwaga: Czytanie tego bloga, samodzielne przemyśliwanie zawartych w nim treści, nieskrępowana krytyka, dzielenie się zamieszczonymi na blogu opiniami ze znajomymi, rodziną, kol. z pracy oraz powoływanie się na te opinie w jakikolwiek inny sposób - bez zgody autora surowo wzbronione. Wszelkie odstępstwa od ww. postanowień mogą zostać zniesione po uprzednim złożeniu podania w 3 egzemplarzach oraz merytorycznym uzasadnieniu wniosku"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka