Dzisiejsze usłużne media informują, że brygada odremontowanego CBA, gdzie jeszcze do niedawna rezydował antysystemowy Kamiński ścigający „nieistniejące afery” – hazardową, stoczniową, etc. – złapała jakichś tam urzędasów podejrzanych o łapówkarstwo. Mniejsza o to, co właściwie uczynili owi nieszczęśnicy – prawdopodobnie korumpowali się tak samo, jak większość elity urzędniczo-politycznej w tym kraju.
Bo wiadomo, gdzie rozbudowany sektor państwowy, gdzie słaba władza sądownicza i wykonawcza, wreszcie, gdzie na rządowe synekury ładuje się upolitycznioną „elytę” pobłogosławioną przez premiera – tam łapówkarstwo i trwonienie majątku publicznego. Wyborcy Platformy Obywatelskiej zapewne o tym dobrze wiedzą, sądząc po wynikach wyborów.
Rzecz nie w tym, że ktoś kradł. Kradną wszak leganie nasze władze i choć się nie nazywa to „korupcja”, ale na przykład zadłużanie czy też pożyczanie od społeczeństwa, a może także dewaluowanie – coś się zdewaluowało, zeżarła inflacja, wiadomo – jest przewalaniem majątku narodowego pochodzącego z podatków. Jeśliby legalny wyzysk obywateli zestawić z kopertami na kwotę kilkaset tysięcy czy kilka milionów nawet, to przecież stanowią one niewielki promil całego tego urzędniczo-politycznego procederu.
Więc o co chodzi?
Chodzi o to, że Tusk będzie ścigał korupcję stanowiącą konkurencję dla władzy bądź nie wpisującą się w politykę jego oligarchii, skądinąd coraz bardziej uzależnionej od skorumpowanej Unii (właśnie padają kraje, które dały bankierom pieniądze z państwowych pieniędzy za zgodą Brukseli). Weźmy ten pierwszy trop. Otóż dokładnie w ten sam sposób działa kolega Donalda Tuska, żeby nie powiedzieć jego przyjaciel, z którym Polska powinna się bratać – Władymir Putin. W Rosji putinowskiej jesteśmy świadkami analogicznego zjawiska. Skorumpowane siły rządowe wkraczają albo do konkurencji, albo do biznesu „kozła ofiarnego”, którego potem prezentuje się skutego w mediach.
Wydaje się, że rosyjskie społeczeństwo dobrze wie, na czym owa gra polega i zdaje sobie sprawę, że ludzie Putina w siedzibie spółki oznaczają nie mniej ni więcej, że jej właściciel nie całował stóp tak, jak życzyłby sobie wódz. W Polsce jeszcze niekumate lemingi nie czają, że wszystko jest pokazówką i robi się ludzi w balona. U nas dobry wódz gania złych przestępców, co trwonią utarg krajowy brutto.
Bajek się naoglądali.
"Uwaga: Czytanie tego bloga, samodzielne przemyśliwanie zawartych w nim treści, nieskrępowana krytyka, dzielenie się zamieszczonymi na blogu opiniami ze znajomymi, rodziną, kol. z pracy oraz powoływanie się na te opinie w jakikolwiek inny sposób - bez zgody autora surowo wzbronione. Wszelkie odstępstwa od ww. postanowień mogą zostać zniesione po uprzednim złożeniu podania w 3 egzemplarzach oraz merytorycznym uzasadnieniu wniosku"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka