Twoje Wiadomości Twoje Wiadomości
396
BLOG

Czy proces karny czeka katastrofa?

Twoje Wiadomości Twoje Wiadomości Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Ostatnio niektórzy prawnicy odgrywają swoisty spektakl strachu, owacjami na stojąco przyjmowany przez komentatorów. Czy aż tak przekonująco straszny? Czy rzeczywiście proces karny czeka katastrofa? - pyta Jerzy Ferenz, prawnik i specjalista w zakresie prawa karnego w Ministerstwie Sprawiedliwości.

W dniu 17 października 2013 r. Prezydent RP podpisał przygotowaną w Ministerstwie Sprawiedliwości nowelizację Kodeksu postępowania karnego. Termin wejścia w życie nowej procedury karnej przewidziano na dzień 1 lipca 2015 roku. Do zasadniczych zmian należy zmiana modelu postępowania sądowego w kierunku kontradyktoryjności, która zdaniem legislatorów stwarza lepsze warunki do wyjaśnienia prawdy materialnej.

Nowelizacja k.p.k. spotkała się z wielką krytyką ze strony wielu środowisk prawniczych.  Zwolennicy tej nowelizacji, nie są bierni i starają się wszelkimi metodami tę krytykę osłabić.  - „Ostatnio niektórzy prawnicy odgrywają swoisty spektakl strachu, owacjami na stojąco przyjmowany przez komentatorów. Czy aż tak przekonująco straszny? Czy rzeczywiście proces karny czeka katastrofa?” – pyta Jerzy Ferenz w swoim artykule pt. „Ta straszna kontradyktoryjność” opublikowanym w kwartalniku „Na wokandzie” (…) Niezależnie, czy otworzyć prasę naukową, czy tę o charakterze publicystycznym, po lekturze niektórych artykułów można odnieść wrażenie, że autorzy zmian w k.p.k. stworzyli konstrukcję nieudaną, która całkowicie zablokuje mechanizmy aparatu wymiaru sprawiedliwości” - dodaje.

Warto przyjrzeć się zatem co to jest ta kontradyktoryjność, która stawia na głowie cały proces karny i wokół której narosło tak wiele kontrowersji. Zwłaszcza, że wielu z nas za chwilę może stanąć twarzą w twarz z tym problemem.

"Wychowani w inkwizycyjności"

Jerzy Ferentz zwraca uwagę na to, że „obecne postępowanie karne zachowuje rozwiązania obce polskiej przedwojennej kulturze prawnej” , które w 1969 roku zostały „narzucone przez szkołę radziecką.”  Skutkuje to tym, że „postępowanie dowodowe przeprowadza się praktycznie dwukrotnie: na etapie postępowania przygotowawczego i powtórnie przed sądem. Co więcej, sędzia, prócz prowadzenia rozprawy i wydania rozstrzygnięcia, zajmuje się także ustaleniem okoliczności sprawy. W efekcie sąd nadrabia braki wynikające z nieprzygotowania oskarżyciela bądź nieprofesjonalnie działającego obrońcy.” - podkreśla Ferentz.

To zdaniem autora prowadzi do przewlekłości procesu, stawia sędziego w roli podwójnej a czasami potrójnej, gdy sędzia jest nie tylko arbitrem ale też pełni często funkcje prokuratora i obrońcy. Obecna procedura sprzyja też bierności stron postępowania, które wcale nie starają się wykazywać inicjatywą, bo i tak „ostatecznie to na sądzie spoczywa odpowiedzialność za realizację postulatu prawdy materialnej.”

Pod panowaniem tego modelu (inkwizycyjności) wychowało się kilka pokoleń sędziów, prokuratorów i adwokatów i to właśnie stąd zdaniem Ferentza płynie ta największa krytyka odnośnie zmian jakie niebawem mają wejść w życie w k.p.k. „Przyzwyczajeni do inkwizycyjnego kształtu procesu karnego nie są w stanie wyobrazić sobie sprawowania obowiązków w innej, kontradyktoryjnej rzeczywistości” - broni nowych rozwiązań urzędnik wymiaru sprawiedliwości.

W tym miejscu należy postawić pytanie, czy pod nowymi rządami k.p.k. prokurator będzie stawiał w stan oskarżenia bez postępowania przygotowawczego i dowodowego w zakresie winy? Będzie to robił przed sądem w trakcie procesu?

Dobre strony kontradyktoryjności?

Prokurator Generalny Andrzej Seremet 23 kwietnia 2014 r., podczas otwarcia konferencji „Prokuratura a kontradyktoryjny model postępowania sądowego. Wyzwania i możliwe zagrożenia”, w swoim przemówieniu wskazuje, że „wprowadzenie modelu kontradyktoryjnego zmusi prokuratora pełniącego funkcję oskarżyciela na rozprawie głównej do takiej znajomości akt postępowania przygotowawczego, by mógł skutecznie przeprowadzić dowody dla poparcia tezy oskarżenia oraz wykazywać słabość dowodów przeprowadzanych przez obronę” - zwraca uwagę Ferentz.

„Zdumienie budzi fakt, że konieczność zaznajomienia prokuratora ze sprawą i bycia do niej przygotowanym traktowane jest to jako wada nowego modelu procesu. Wydaje się przecież, że idealna sytuacja procesowa to właśnie taka, kiedy strony znają materiał dowodowy i umiejętnie go wykorzystują, starając się przekonać bezstronny sąd do stawianych przez siebie tez” - przekonuje do nowego modelu prawnik MS.

Tego typu argumentacja wywołuje z kolei moje zdumienie. Przecież na gruncie obecnych przepisów o prokuraturze i procedury karnej, „obowiązek przygotowania się do wykonywania obowiązków w sposób dojrzały i odpowiedzialny” to podstawa w pracy prokuratora. Trudno mi sobie wyobrazić sytuację, by prokurator, który stawia człowieka w stan oskarżenia formułował tezy oskarżenia bez znajomości sprawy. Gdyby tak miało być, Prokurator Generalny nie powinien pełnić swojej funkcji nawet przysłowiowych 5. minut.

W moim odczuciu tu idzie o coś więcej. Jest tajemnicą poliszynela, że na aplikację prokuratorską dostawały się osoby najsłabsze, ich wiedza prawnicza wciąż jeszcze pozostawia wiele do życzenia. To zapewne ten czynnik ograniczał w sposób istotny ich aktywność przed sądem, gdzie sędzia w przypadku ich bezczynności siłą rzeczy „aktywizował się w roli prokuratora”.

Obecnie proponowane rozwiązanie wymusi (albo długo jeszcze nie) aktywność procesową na prokuratorach, ale co tu dużo ukrywać także na wielu obrońcach, w przypadku których udział w procesie ogranicza się do powiedzenia stałej formułki – to co z racji ich zawodu i funkcji, zawsze było ich obowiązkiem, którego jednak zaniechali wykorzystując szansę „ nic nie robienia” daną im przez przepisy proceduralne.

Jednak nie byłabym taką optymistką co do tego, że z dnia na dzień prokuratorzy zabłysną przed sądem swoją wiedzą i przygotowaniem tak jak tego oczekuje ustawodawca. Przez te wszystkie lata zakorzenione złe nawyki z trudem przyjdzie zmieniać. I choć zgadzam się z autorem, że „Nie można dalej akceptować sytuacji, w której to sędzia poszukuje i przeprowadza dowody, by na końcu wydać wyrok, a oskarżyciel ogranicza się do słynnego sformułowania: „popieram akt oskarżenia” i „zaproponowania wymiaru kary” - to jestem bardzo sceptyczna co do efektów takich rozwiązań na obecnym etapie.

„Niezależnie jak byłoby to pracochłonne i uciążliwe, to do stron należy obowiązek dostarczenia i przeprowadzenia dowodów” - w tej kwestii nic się przecież nie zmienia. Tyle, że dotąd to był obowiązek z nazwy. Obawiam się jednego, by obligatoryjne nałożenie na strony tego obowiązku nie odbyło się kosztem wydawanych orzeczeń. Ograniczenie roli sędziego i konieczność zaangażowania się stron sprawi, iż od postaw prokuratora i obrońcy będzie zależał wynik całego procesu.

Jest też obawa, że prokuratura przyzwyczajona do wygody na salach sądowych, nie stanie na wysokości zadania i nie udźwignie ciężaru nałożonych nań obowiązków w nowym modelu procesowym. Czy dlatego ustawodawca zdecydował w wyjątkowych, uzasadnionych szczególnymi okolicznościami wypadkach, upoważnić sąd do dopuszczenia i przeprowadzenia dowodu z urzędu?

Można zastanowić się, czy wyjątek ten w praktyce nie stanie się regułą, szczególnie wtedy, gdy przyzwyczajeni do dotychczasowego kształtu procesu oraz zmuszeni biernością stron sędziowie sami zaczną szukać i przeprowadzać dowody, jak miało to miejsce dotychczas – zastanawia się Ferentz.

Proces dla bogatych?

„Kolejnym argumentem, który pojawia się w dyskusji o nowym kształcie procesu karnego, jest teza, że będzie on tak naprawdę procesem dla bogatych” – pisze Jerzy Ferentz.

I trudno się z tym argumentem nie zgodzić. W efekcie wprowadzonych zmian w procedurze karnej wzrośnie znacznie rola profesjonalnych zastępców procesowych, tak obrońcy jak i oskarżyciela posiłkowego i to od nich będzie zależał wynik całego procesu. Oskarżony, który nie będzie miał kompetentnego zastępcy procesowego, będzie musiał liczyć się z niepowodzeniem.

Argument jakiego używa Ferentz w obronie nowego rozwiązania, że „obrona z urzędu będzie (…) przysługiwała każdemu, kto się o nią zwróci, a nie jak dotychczas – na zasadach „prawa ubogich” jest jak się zdaje mało przekonywający.

Nowelizacja nie wprowadza instytucji obrońcy z urzędu, dla każdego oskarżonego. A zatem ten czynnik uznaniowy został wprowadzony nie przypadkowo. Nie każdy oskarżony będzie miał obrońcę z urzędu. Proces też „ruszy”, gdy jedna strona tego procesu – posiada wykształcenie prawnicze i przygotowanie zawodowe, większe obycie i doświadczenie w sądzie, a druga np. może mieć tylko wykształcenie podstawowe i znaleźć się pierwszy raz w życiu na sali sądowej. Nierówność fachowa stron stawia pod znakiem zapytania sprawiedliwość takiego procedowania, gdy do stron należy inicjatywa dowodowa, a sędzia pełni rolę bezstronnego arbitra.

Co więcej oskarżony będzie miał prawo do obrony z urzędu, ale z tego prawa trzeba też umieć skorzystać. Trudno powiedzieć jak w praktyce to będzie wyglądało, gdy wiele osób wymaga „poprowadzenia za rękę” od samego początku.

Człowiek bogaty zatrudni kompetentnego obrońcę, ale człowiek biedny nawet jeśli potrafi uruchomić niezbędne procedury, by mu przydzielono obrońcę to dostanie go z listy jak leci, i albo będzie miał szczęście co do jego kompetencji, albo z góry będzie stał na przegranej. Ci najlepsi pewnie nie będą chętni, by świadczyć tego typu usługi, zapewne mniej płatne.

Rozszerzenie dostępu do profesjonalnych zastępców procesowych przez dopuszczenie radców prawnych do sprawowania funkcji obrońcy może wpłynie na konkurencyjność usług prawniczych, ale czy rzeczywiście wpłynie to w sposób istotny na ceny usług za zastępstwo procesowe?  A nawet jeśli! W sytuacji gdy ludziom brakuje pieniędzy na podstawowe opłaty w codziennym życiu, to fakt czy te opłaty będą wysokie czy trochę niższe nie ma żadnego znaczenia.

Człowiek biedny, będzie podwójnie biedny, bo jego pozycja procesowa może go zawieść za kratki tylko dlatego, że nie rozezna się w tej całej machinie sądowej. Z drugiej strony jeśli spojrzymy na proces od tej strony, że w najdwaniejszych czasach tylko obywatele rzymscy mogli być stronami postępowania - to niewątpliwie zrównanie stron procesu w zakresie praw i obowiązków stanowi postęp... jeśli przymkniemy oczy na "ułomność" jednej ze stron tego postępowania.

I co z tym nowym modelem?

Reasumując należy podkreślić, że kierunek zmian jest właściwy jeśli po dwóch stronach mieliby stanąć równi przeciwnicy, jeśli prokurator to koniecznie też reprezentujący osobę fizycznę jej pełnomocnik czy to adwokat czy radca prawny. A to wymaga jednak pewnej zmiany - przydzielenia obrońcy z urzędu każdemu, albo odformalizowanie prośby oskarżonego w taki sposób, by można było ją złożyć ustnie przed sądem o czym sąd powinien poinformować oskarżonego przed wdaniem się w spór. Należałoby też zadbać o to, by na listy pełnomocnika z urzędu nie trafiały jednostki merytorycznie najsłabsze.

Aczkolwiek, można mieć duże watpliwości czy prokuratura w obecnym kształcie te zmiany na sobie udźwignie. I  w tym sensie można mówić o zagrożeniach płynących dla  modelu kontradyktoryjności. Czy zanim się zacznie nie upadnie?

 

Sława Kornacka

opublikowano na twojewiadomosci.com.pl

Twoje Życie, Twoje Miejsce, Twỏj Prestiż.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka