Wydaje mi się, że gdy chodzi o problem "Ukraina", to większość ludzi z ekipy rządowej sprawia wrażenie osobników przybyłych dopiero co z głębin kosmosu.
Niektórzy komentatorzy i politycy zachodni twierdzą bowiem, że to co mówi Putin należy traktować serio. Jeżeli więc Rosja rzeczywiście dysponuje 50-cioma rakietami hipersonicznymi z głowicami jądrowymi, jak poinformował Putin, z których każda może zniszczyć kraj wielkości Polski, to USA są w tej chwili, wobec tej broni - bezbronne. Będzie to rzutować na skalę i jakość zaangażowania Ameryki w wojnie na Ukrainie i zdaje się, że już ma to miejsce.
Skoro Prezes zajmuje się tymi sprawami, to niech raczej zainicjuje analizę wariantu trwałego zajęcia Ukrainy wschodniej przez Rosję, z Kijowem i Charkowem włącznie (z przekształceniem jej w marionetkowe państwo ściśle kooperujące z Rosjanami). Jeśli, to ewentualne ponad 50 % prawdopodobieństwo ziszczenia się takiego wariantu (powtarzam: wariantu) powinno rzutować na związaną z nim planowaną skalę i jakość zaangażowania Polski. W tym inwestycje "zbożowe". Trzeba by je kroić do możliwości Ukrainy zachodniej. Kraju "upadłego", jak pewien facet przewidywał to już parę lat temu, ze zdewastowaną infrastrukturą (szczególnie przy zwiększeniu strumienia dostaw z Zachodu w obecnej fazie - trwającej wojny). Być może nawet skażeniem terenów przygranicznych. W wariancie pesymistycznym jw. trzeba by raczej pomyśleć wpierw o sprostaniu sytuacji drugiej (większej?) fali uchodźców.
