Część II - krawędź zachodnia.
(dla porządku, terminów UE lub Niemcy, jeżeli używam odrębnie, to tylko dla przejrzystości kontekstu. Krótko mówiąc, dla mnie obecna UE, to osadzona w strukturach politycznych Europy emanacja państwa niemieckiego)
Nazwa tworu "od Lizbony do Władywostoku" jest już znana od dziesięcioleci. Gdyby Polska w okresie prezydentury Jelcyna, wykorzystała dziejową szansę na normalizację stosunków z Rosją, to już wtedy można było konstruktywnie ustawić się do takiego pomysłu, bo kooperując z Rosją (przede wszystkim gospodarczo, za czym zresztą idzie polityka) mielibyśmy komfort braku obaw przed zwasalizowaniem nas przez Niemcy. Na nasze nieszczęście lokalnie władzę w Polsce uchwycili podopieczni Amerykanów, których kuratela nie dała nam nic. Kompletnie nic. Gospodarka i tak została zrujnowana, a potencjał jej wartościowszej części przeszedł w obce, w cząstce tylko amerykańskie ręce. Byli natomiast Amerykanie chyba głównymi beneficjentami "utylizacji" zasobów dewizowych Polski - dzięki stałej opiece Sachsa i Liptona nad Balcerowiczem i jego operacji sztywnego kursu dolara a następnie cyklicznym aprecjacjom złotego. Wiedząc wcześniej co się święci obieżyświaty, głównie z Nowego Jorku, przyjeżdżali z jedną walizką dolarów a po 2-3 latach wyjeżdżali z kilkoma. Michał Faltzman nazwał to elagancko rabunkiem finansów publicznych. W akcie litości nad Polską zgodzono się jednak na jej wstąpienie do ówczesnej UE. Chyba przegapiając jednak, chodzi mi o USA, że ówczesna, wielonarodowa UE stanie się wkrótce niemiecką, kooperującą z Rosją, zaś Polska nie tyle koniem co "osłem trojańskim" Amerykanów w UE. Tusk próbował chyba wcisnąć sie do tercetu Rosja-Niemcy-Francja, ale nie rozumiał, że jest o kilkanaście lat za późno i zajmuje pozycję już tylko podkuchennego. Na wszelki wypadek zresztą przytrafiła nam się katastrofa smoleńska, która stała się nowym Katyniem, znosząc tym samym jakiekolwiek perspektywy normalizacji stosunków z Rosją.
Sądzę, że Niemcy i Rosja nie odstąpiły od pomysłu budowy tworu Lizbona-Władywostok. Być może, być może, uda się Amerykanom zantagonizować te państwa (jeżeli powezmą taki zamiar, co nie jest pewne), ale nawet gdyby, to nie będzie to miało to znaczenia dla Polski porzuconej na łasce Niemiec w UE. Jakby nie było - siedzimy między niemieckim młotem a ruskim kowadłem. Obecny rząd wprawdzie próbuje ustabilizować pozycje Polski, ale poprzez UE, czyli Niemcy, co jest odgrywaniem dziejowej tragifarsy. Jako Polak czuję się zawiedziony, upodlony i rozwścieczony. Z kolan powalono nas do pozycji na brzuchu, z nosem w miękkim od upałów asfalcie. I jeszcze nie jest to osiągnięcie kompromisu, oj nie, zyskane jak dotąd "cierpliwym dialogiem" p. Morawieckiego - z UE.
To, co obecny rząd robi w obszarze relacji z NIemcami - jest dla mnie niepojęte. Oni destabilizują nam państwo, posługując się wymiarem sprawiedliwości, który jest najbardziej efektywnym mechanizmem pokojowego demontażu n. państwa z docelowym stanem: nasi ludzie bezkarnie będą robić, co chcą. Od plucia na policjantów, wojskowych i polityków, po wywożenie na taczce szefa NBP. Później Premiera. Oczywiście, przyjdzie czas na sądowe blokowanie regulacji usprawniających struktury społeczne i państwowe Polski.
Zapowiedź szefa PiS, p. Kaczyńskiego, ma wprawdzie zajarzyć się nam jako przejaw otrzeźwienia, ale Prezes zapomniał, że nie chodzi o brak miejsca, gdzieby się tu wycofać, ale chodzi o odzyskanie utraconych pozycji. Przecież mamy już z Niemcami zimną wojnę, co jasno wynika z ostatniej wypowiedzi Scholtza, iż będą "wykorzystywać instytycje UE aby zlikwidować deficyt praworządności w Polsce i na Węgrzech". Czego jeszcze trzeba !?
Z UE nie należy występować. Jeszcze raz - z UE nie należy występować. Trzeba natomiast zacząć egzekwować nasze traktowe uprawnienia, np. na dzień dobry - wydzierając się głośno - odrzucić oficjalnie jurysdykcję TSUE w obszarze tzw. praworządności. Wycofać się ze wszystkich łajdackich geszeftów, w które wcisnęli nas pod zwodniczo pięknymi hasłami lewactwa. Od CO2 po Fit 2050 i Fundusz Odbudowy. Nie chcę się dalej rozpisywać, bo raz, że już napisano "kilogramy" tekstów na te tematy, a dwa, że może mnie szlag trafić przy klawiaturze.
---
Rozwój sytuacji może pójść w kierunku zaliczenia wotum nieufności przez obecny rząd. No i tu pojawia się potężne wyzwanie: jak nie dopuścić do rządu niemieckiej bandy a równocześnie pozbawić PiS dominującego wpływu na polityczne zachowania nowej ekipy, w koalicyjnej materii której PiS, w całości lub części, powinno się jednak znaleźć!
Czy to możliwe? Sądzę, że tak. Trzeba tylko trochę lepiej poznać słabości elektoratu z "nie starego" pokolenia i wygenerować kilka/kilkanaście dedykowanych im, dobrze przemyślanych haseł wyborczych. Także wypracować właściwe zachowania w kampanii (jako obywatele i wyborcy mamy już dawno dość mordoplucia na sali sejmowej czy przed kamerami TV). I trafnie dobrać jej (kampanii) twarze. Warto też pamiętać, że nie tyle na kampanię, co na chwilę "przełomu" trzeba mieć w garści scenariusz dla stanu po rozpadzie UE, lub też naszego z niej wykopania w trybie zatrzaśniętych drzwi - do zapewne już obecnie sianej Unii I-go Biegu.
---
Ale "Ducha nie gaście", jak nam mądrze zaordynował JPII.
Inne tematy w dziale Polityka