Fot. w Sieci
Fot. w Sieci
W SIECI Tygodnik Osobistych Opinii W SIECI Tygodnik Osobistych Opinii
8424
BLOG

Paskudny świadek - "Z Archiwum X" Jerzego Jachowicza

W SIECI Tygodnik Osobistych Opinii W SIECI Tygodnik Osobistych Opinii Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

PASKUDNY ŚWIADEK

W ostatnich latach coraz częściej zdarza się, że w sposób nagły schodzą z tego świata ważni świadkowie w głośnych procesach. Od tych ludzi prokuratura lub sądy mogłyby prawdopodobnie wiele się dowiedzieć. A skrywana przez nich tajemnica mogłaby być szyfrem do właściwego odczytania motywów sprawców, tła i przebiegu sprawy. Te nagłe odejścia to przeważnie samobójstwa. Nierzadko mocno wątpliwe.
 

Mój, niezwykle ważny świadek, najpewniej gdzieś sobie żyje. Jednakże dla mnie i prokuratury przepadł na początku śledztwa. Jak kamień w wodę. Prokuraturze jego zniknięcie szczególnie nie przeszkadzało. Jego pierwszą i jedyną wersję zdarzenia eksploatowano do końca śledztwa, czyli do jego umorzenia. Zdążył więc odegrać swoją rolę, a zaraz potem ukrył się głęboko i skutecznie.
 

Pierwszy raz zobaczyłem go w „Dzienniku Telewizyjnym”. Był początek lipca 1989 r. W TV podano wiadomość o śmierci ks. Sylwestra Zycha. Znanego duchownego, kapelana Konfederacji Polski Niepodległej, znaleziono martwego w nocy z 10 na 11 lipca na przystanku autobusowym w Krynicy Morskiej. Wedle komunikatu MSW, kierowanego wówczas przez gen. Czesława Kiszczaka, ksiądz „zapił się na śmierć”. Na potwierdzenie tej wersji w „Dzienniku” wypowiadali się dwaj barmani nocnej dyskoteki Riviera w Krynicy.

Stwierdzili, że w nocy, kilka godzin przed śmiercią, ks. Zych był w lokalu wraz z jakimś innym, nieznanym nikomu mężczyzną. Zamawiali drinki – wódkę z colą. Każdy z nich wypił ok. litra, później opuścili klub. W tym krótkim reportażu głównym świadkiem był ok. 30-letni mężczyzna. Jego słowa potwierdzał nieco ponad 20-letni barman, przedstawiający się jako student prawa UW, który dorabia w wakacje.

Kiedy następnego dnia przyjechałem do Krynicy, pierwsze kroki skierowałem do Riviery. Po rozmowie z obydwoma barmanami dość szybko zorientowałem się, iż kłamią. Co do tego, że byli fałszywymi świadkami, upewniłem się rok później, gdy przyjechałem do miasteczka powtórnie i spotkałem się ze starszym z nich. Opowiedział mi historię ostatnich lata swego życia, a ja nabrałem pewności, że musiał być tajnym współpracownikiem wojskowych służb specjalnych, o długim stażu.
 

„Od tego młodszego wycisnę o wiele więcej”– pomyślałem natychmiast. Na uniwersytecie, od którego zacząłem poszukiwania, dowiedziałem się, że był studentem drugiego roku, ale trzy lata wcześniej wziął urlop dziekański i już się na uczelni nie pokazał.
 

Zdobyłem adres domowy rodziców. Mieszkali na warszawskiej Pradze. Powiedzieli, że syn jest samodzielny, rzadko się z nimi kontaktuje. Po kilku dniach udało mi się zdobyć adres jego mieszkania na Ursynowie. Wynajmowało je młode małżeństwo. „Kiedy wpada po pieniądze?”– zapytałem. „Nie widujemy go wcale, bo wziął od nas z góry za rok. Chwalił się, że dostał pracę jako barman w świetnej restauracji w Zakopanem”. Po tygodniu wędrówek po luksusowych knajpach i podejrzanych spelunach tego miasta poddałem się.

Może nie miałby wiele do powiedzenia. Wystarczyłoby jednak, żeby się przyznał, iż był fałszywym świadkiem. I dlaczego zgodził się na tak paskudną rolę?

Tekst ukazał się w najnowszym wydaniu tygodnika "w Sieci" gdzie co tydzień znajdą państwo artykuły Jerzego Jachowicza, w tym słynną rubrykę "Z Archiwum X".

Zobacz galerię zdjęć:

Tygodnik „wSieci” zadebiutował na rynku prasy w listopadzie 2012 roku i natychmiast zdobył tysiące czytelników i prenumeratorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura