Titanic
Titanic
Tyndlale Tyndlale
3415
BLOG

Budżet państwa – góra lodowa na wprost!

Tyndlale Tyndlale Budżet Obserwuj temat Obserwuj notkę 15
  •         Wtedy rzekł Józef do faraona: (..) Siedem krów pięknych, to siedem lat, a siedem kłosów pięknych, to też siedem lat; jest to bowiem sen jeden. Siedem krów chudych i szpetnych, które wyszły za tamtymi, to siedem lat, a siedem kłosów pustych i wysuszonych przez wiatr wschodni, to siedem lat głodu. Nadejdzie teraz siedem lat wielkiej obfitości w całej ziemi egipskiej, A po nich nadejdzie siedem lat głodu i zapomną, że była wielka obfitość w ziemi egipskiej, i głód wyniszczy ziemię, Tak że nikt nie będzie pamiętał o obfitości w kraju z powodu tego głodu, który nastąpi, gdyż będzie on bardzo ciężki.                    
            Niech więc faraon upatrzy teraz męża rozsądnego i mądrego i niech ustanowi go zarządcą całej ziemi egipskiej. Niech faraon działa i niech ustanowi namiestników nad krajem i zbiera piątą część urodzajów w ziemi egipskiej przez siedem lat obfitości. Niech nagromadzą wszelkiej żywności podczas tych dobrych lat, które nadejdą. Niech gromadzą zboże z polecenia faraona, niech składają po miastach żywność i przechowują ją. Żywność ta będzie zapasem dla kraju na siedem lat głodu, które nastaną w ziemi egipskiej, i kraj nie będzie wyniszczony przez głód.

    KSIĘGA RODZAJU Rozdział 41


            Powyżej zacytowałem jedną z najstarszych zapisanych i znanych ludzkości lekcji ekonomii. Z lekcji tej płynie prosty wniosek: w gospodarce funkcjonują cykle koniunkturalne i dlatego w czasach tłustych trzeba odkładać na lata chude. Z przekazanej przez Boga nauki skorzystał egipski faraon gromadząc żywność w latach obfitości na czarną godzinę.                       

            Niestety rząd tzw. dobrej  zmiany w czasach obfitości, które mamy już za sobą z każdym rokiem zwiększał wydatki tak jakby jutra miałoby w ogóle nie być. Aby sfinansować w roku 2019 dwie kampanie wyborcze wydał dodatkowo 42 mld złotych. Premier Morawiecki wydatki te określił jako „fundament stabilności” polskiej gospodarki porównując siebie przy okazji do Archimedesa. Jako źródło sfinansowania  tych wydatków rząd jak mantrę wskazywał – uszczelnione dochody z podatku VAT. Chociaż doskonale wiemy, że drenowano przy okazji środki z Funduszu Pracy, Funduszu Rezerwy Demograficznej oraz Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Ale to nie był koniec obietnic, ogłoszono wydanie kolejnych miliardów na tzw. 14 dla emerytów, rekompensaty z tytułu wzrostu cen energii elektrycznej itd.    

            Dziś widzimy jak na naszych oczach ten „fundament stabilności” rozsypuje się w drobny mak. Premier ostrzega teraz na każdym kroku, że gospodarce grozi kryzys jakiego jeszcze nie było. Nie mówi jednak najważniejszego: Polsce grozi zapaść budżetu państwa na ogromna skalę. Skrzętnie jest bowiem ukrywana informacja o aktualnym i prognozowanym stanie państwowej kasy. A stan ten już teraz jest bardzo poważny a za miesiąc będzie tragiczny.

            Jeżeli nie zdarzy się cud (a na to się nie zanosi pomimo opieki tylu świętych patronów nad Polską), to finanse publiczne czeka Armagedon. Cała uwaga mediów skupia się na walce z koronawirusem i pakiecie pomocy dla przedsiębiorców, ale to budżet państwa będzie największą ofiarą epidemii. Dlaczego?:


1.    Ministerstwo Finansów zaprzestało publikacji comiesięcznych raportów z szacunkowego wykonania budżetu państwa. Ostatnie dane pochodzą ze stycznia 2020 r. Nie publikuje się tych danych, ponieważ mogłyby wywołać panikę, a to tylko pogłębiłoby pesymistyczne nastroje wśród społeczeństwa i przedsiębiorców. Trzeba powiedzieć że już styczniowe dane budżetowe były lekko niepokojące, ponieważ wskazywały na spadek dochodów podatkowych o 1 mld złotych w stosunku do styczna roku ubiegłego. A przecież budżet zakładał wzrost tych dochodów o 31 mld zł! czyli miesiąc w miesiąc powinno wpływać do budżetu państwa o 2,5 mld podatków więcej, a nie o 1 miliard mniej.
2.    Fetysz zrównoważonego budżetu opartego na nadmiernym optymizmie rządu, który zakładał przeszacowane wpływy do budżetu to kolejny gwóźdź do trumny finansów publicznych. Na tych przeszacowanych dochodach oparte były przecież wydatki, w tym koszty programów społecznych.
3.    Marcowy lockdown gospodarki spowodował, że nagle, dosłownie z dnia na dzień  spadły gwałtownie wpływy z podatków pośrednich – akcyzy  i VATu – a przypomnijmy, że to  przecież podstawowe źródło finansowania między innymi 500+ na każde dziecko. Luka budżetowa spowodowana tym ubytkiem już wynosi około 10 mld złotych i z każdym miesiącem będzie się powiększać. Oznacza to, że bieżące dochody budżetowe topnieją
w zastraszającym tempie, a wydatki wciąż są takie same a nawet rosną z powodu nadprogramowych kosztów walki z koronawirusem.
4.    Gwałtowny wzrost liczby bezrobotnych odbije się na wpływach z podatku dochodowego od osób fizycznych. Udział w tym podatku mają również samorządy co z kolei pociągnie za sobą poważne problemy finansowe miast i gmin. Większe bezrobocie to także spadek odpisu na Fundusz Pracy, a z niego są finansowane zasiłki dla bezrobotnych, wpłaty powitalne i coroczne na PPK, a także częściowo 13 emerytura i 500+ dla niepełnosprawnych. Traktowanie przez rząd Funduszu Pracy jako cudownego źródełka finansowania obietnic wyborczych doprowadziło w końcu do jego wyczerpania.
5.    Niestety bezrobocie oznacza również spadek wpływów na ochronę zdrowia. Mniej pracujących to mniej odpisu na NFZ. I to miał na myśli Minister Szumowski mówiąc 2 kwietnia w Polsacie : „Jeśli państwo się zapadnie, nie będzie pieniędzy na leczenie”.
6.    Bezrobocie to również znaczący spadek dochodów Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, któremu również grozi zapaść. To przecież bieżące składki finansują emerytury i renty oraz dodatkowe pomysły typu Mama+ czy 13 emerytura. A trzeba zauważyć, że wydatki ZUS będą większe jak zaplanowane doszły bowiem: sfinansowanie dodatkowego zasiłku opiekuńczego dla rodziców, zasiłku chorobowego dla osób na obowiązkowej  kwarantannie, sfinansowanie postojowego przewidzianego w tzw. tarczy antykryzysowej. Ponadto należy założyć, że w bieżącym roku znacząco wzrośnie liczba  osób, które zdecydują się przejść na  emeryturę co pociągnie za sobą kolejne duże koszty. Szacowany przez Minister Pracy Marlenę Maląg poziom bezrobocia na 9% na koniec 2020 roku można oczywiście włożyć między bajki i świadczy albo o braku wiedzy członków rządu na temat stanu państwa, albo to tylko dobra mina do złej gry.    

            Podsumowując: mamy obecnie sytuację w której dochody budżetowe gwałtownie spadają, a wydatki gwałtownie rosną i ma to charakter kaskadowy. Kolejny miesiąc zatrzymanej gospodarki oznacza zapaść budżetu oraz że w maju kasa będzie pusta.
Aby ratować budżet rząd jest zmuszony dokonać trzech rzeczy:
1.    Zadłużyć się na grube miliardy wypuszczając na rynek wewnętrzny i zewnętrzny obligacje.
2.    Regularnie prosić NBP dodrukowanie pieniędzy – co już się wydarzyło w marcu. Kiedy Ministerstwo Finansów wyemitowało papiery skarbowe na 10 mld złotych, które od razu wykupił Bank Gospodarstwa Krajowego od którego z kolei wykupił je natychmiast NBP i tym cudownym sposobem 10 mld których już  w marcu brakowało zasiliło budżet. Niestety częste korzystanie z tego sprytnego sposobu może doprowadzić do skokowego wzrostu inflacji.
3.    Cięcia wydatków na ogromną skalę. Rządzący wiedzą, że utrzymanie przewidzianego ustawą budżetową poziomu wydatków jest nierealne przy tak gwałtownym wzroście wydatków (a pamiętajmy że aby budżet „zrównoważyć” przeszacowano dochody podatkowe). Cięcia będą bardzo bolesne i obejmą wszystkie działy (może poza ochroną zdrowia). Program Rodzina 500 plus ponownie będzie uzależniony od kryterium dochodowego co przyniesie około 15 mld oszczędności, zawieszenie 13 i 14 emerytury, odwołanie zaplanowanej na ten rok 6% podwyżki dla sfery budżetowej, likwidacja ulgi dla młodych (brak podatku do 26 r. życia), powrót do 18% stawki podatku dochodowego, cięcia w wydatkach zbrojeniowych inwestycyjnych (centralny port komunikacyjny, przekop mierzei), wstrzymanie wypłaty 500 plus dla niepełnosprawnych.       

            Premier Morawiecki zdaje sobie sprawę z konieczności dokonania powyższych działań, ale cała polityka finansowa państwa jest niestety zakładnikiem kalkulacji politycznych Jarosława Kaczyńskiego. Wierchuszka PiSu poinformowana o stanie państwowej kasy zdecydowała, że jak najszybsze wybory prezydenckie wygrane przez Andrzeja Dudę (najlepiej w 1 turze) to gwarancja politycznego spokoju na 3 lata. Potem będzie można dokonać cięć w budżecie i zwiększyć jego deficyt i liczyć na to, że sytuacja w 2023 roku będzie już względnie stabilna, a gospodarka będzie wracać na ścieżkę wzrostu.  Przełożenie wyborów to nieustanny kryzys polityczny obozu władzy i konflikt między ratowaniem finansów publicznych przed zgonem, a utrzymaniem władzy. PiS zdaje sobie również sprawę, że wygrana kandydata opozycji oznaczać będzie upadek rządu. Nowy prezydent na początku kadencji nie będzie raczej podpisywał ustaw które kroją programy społeczne, a to oznacza paraliż państwa.

        Jak widać 10 maja to być albo nie być nie tylko dla Andrzeja Dudy, nie tylko PiSu ale dla całości finansów państwa. I oto idzie cała stawka.


Tyndlale
O mnie Tyndlale

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka