Wpływ afer na wizerunek rządu przypomina działanie cholesterolu na naczynia krwionośne. Przez dłuższy czas nic się nie dzieje, organizm wydaje się zdrowy. Ale informacje o nieuczciwym zachowaniu polityków odkładają się w świadomości społeczeństwa. W pewnym momencie dochodzi do zawału. Nikt nie wie, kiedy on nastąpi i dlaczego akurat teraz, ale skutki bywają opłakane. W przypadku afery hazardowej do zawału, jest jeszcze daleko, ale kiedy kłopoty PO będą się będą się rosnąć, sprawa Rycha i kolegów może okazać się gwoździem do trumny.
Dotychczasowa praktyka pokazuje, że komisje śledcze zajmują się nie tyle dochodzeniem ujawniającym fakty potrzebne prokuraturze, co raczej pokazywaniem prawdy społeczeństwu. Nie taka była wprawdzie koncepcja ustawodawcy, ale mimo to jest to ważna funkcja. Wystarczy przypomnieć sprawę Rywina – sąd nie skazał nikogo z grupy trzymającej władzę, ale każdy, kto chciał mógł się sporo dowiedzieć o funkcjonowaniu establishmentu III RP. To wystarczyło, by formacja Leszka Millera została zmieciona ze sceny politycznej. Szkopuł w tym, że mówimy tu o wariancie najbardziej optymistycznym. Równie prawdopodobne jest, że fakty ujawniane przez komisję zginą w natłoku wydarzeń. Aferze hazardowej zapomnienie nie grozi, ale nic nie wskazuje na to, że w toku jej prac wyjdzie na jaw cokolwiek więcej ponad to, co wiemy od samego początku. Pewną nadzieję na to daje ponowne powołanie do składu Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermana. Komisja w składzie: trzech posłów PO, jeden koalicjant PO i jeden poseł opozycji bez wykształcenia prawniczego nie miałaby praktycznie żadnych szans dojść do prawdy. Posiadający prokuratorskie wykształcenie Wasserman taką szansę ma. Na razie przed komisją stanęła pierwsza osoba związana ze sprawą, czyli Jacek Kapica, w planach jest już Chlebowski, Drzewiecki, a do tego Mariusz Kamiński. Wprawdzie Platforma nadal ma przewagę liczebną i w razie czego może opozycję po prostu przegłosować, ale trzeba przyznać, że w ciągu ubiegłego tygodnia sytuacja zmieniła się o 180 stopni.
Działania Platformy Obywatelskiej w sprawie Rycha i kolegów trudno uznać za subtelne, dłuższy czas odnosiły one skutek. Sytuacja wyjściowa była trudna i właściwie uniemożliwiała utrzymanie twarzy, stenogramy nie pozostawiały przecież wątpliwości co do intencji Rycha, Zbycha i Mira, a wpadającymi w ucho ksywkami i tekstami („na 90 procent Rysiu”) zaczęli inkrustować swoje teksty publicyści. Jednak jeszcze kilka miesięcy po publikacji „Rzeczpospolitej” i „Polski”, PO utrzymywała słupki poparcia. Czy to znaczy, że partia Tuska może dziś czuć się bezpiecznie? Moim zdaniem nie. Jest przynajmniej kilka czynników, które mogą poważnie zaszkodzić PO, jak choćby sytuacja gospodarcza czy walki wewnętrzne (Tusk kontra Schetyna). Sondażowy spadek, pierwszy tak poważny od początku kadencji, nie jest krótkotrwałym epizodem. Co więcej, Platforma nie jest już bezkrytycznie wspierana przez partię z Czerskiej – ostatnio Roman Kurkiewicz z Tok FM oskarżał PO o najgorsze zbrodnie kaczyzmu: rozwiązanie WSI, powołanie Kurtyki na szefa IPN, zmniejszenie emerytur esbekom. Czyżby Tusk już nie musiał?
Wygląda zatem na to, że sam hazard nie sprawi, że partia Tuska znajdzie się tam, gdzie negocjowane były szczegóły ustawy hazardowej (podpowiem, że nie chodzi mi o stację benzynową). Jednak kiedy poparcie Platformy innych przyczyn zacznie się poważnie zmniejszać, niejasności wokół ustawy hazardowej będą dodatkowym powodem, żeby jej nie lubić.
Jakub Jałowiczor
Hazard to nie afera Rywina
Rozmowa z dr. Bartłomiejem Biskupem, politologiem z UW, specjalistą od wizerunku
Czy konsekwencje, jakie dla rządu PO wynikają z działania komisji hazardowej można porównywać z tym, co z Leszkiem Millerem zrobiła komisja wyjaśniająca aferę Rywina?
W tej chwili zupełnie nie. Skutki działania komisji rywinowskiej były odłożone w czasie, więc taki scenariusz jest jeszcze możliwy, ale na razie jednej i drugiej komisji porównywać nie można. Partia rządząca zastosowała obecnie inną taktykę niż wtedy. W tej chwili nie mówimy o sednie sprawy, tylko o powołaniu komisji, jej zakresie działania, czasie pracy itp. Wszystko zmierza ku temu, by jak najmniej zajmowano się politykami PO, a jak najwięcej członkami innych partii. Poza tym mamy do czynienia z jeszcze większym niż wtedy odwrotem ludzi od polityki. Komisja śledcza za rządów SLD była pierwsza, teraz już nam to spowszedniało.
Czy to komisja jest największym kłopotem wizerunkowym rządzącej partii?
Na razie tak, ale sytuacja może się zmienić. Problemem może być cały czas sytuacja gospodarcza. W skali marko jest nieźle i pewnie będzie lepiej, ale na poziomie mikro, czyli z punktu widzenia zwykłych ludzi, sytuacja może się ułożyć inaczej.
Drugim problemem mogą być same wybory. Zacznie się rozliczanie, nie tylko z tego, jak Platforma spełniała obietnice, ale czy w ogóle realizowała program, bo co do tego można mieć wątpliwości, mówiąc oględnie. Dalej – konflikty wewnątrz ugrupowania, które wkrótce czeka kongres i zapewne walka. Pamiętajmy o silnej pozycji Schetyny, który został boleśnie odsunięty, ale to on tworzył potęgę regionalną PO i cały czas ma w partii silną pozycję. Słowem, zagrożeń jest kilka. Komisja jest najbardziej widoczna, ale to może być czasowe.
Jak pana zdaniem będą wyglądać dalsze prace komisji hazardowej? Czy PO zmieni strategię?
Myślę, że Platforma dalej będzie robiła to, co robi. Żołnierze wysłani na wojnę, myślę o posłach Sekule, Neumannie i Urbaniaku, będą wykonywać polecenia. Widać ewidentnie, że najmniej chodzi im o wezwanie rzeczowych świadków. Komisja przedłuży działanie i będzie to przedstawione to opinii publicznej jako wielkie ustępstwo. Nie spodziewam się jednak zmiany jakościowej. Pod względem merytorycznym komisja hazardowa zdecydowanie różni się od rywinowskiej na niekorzyść. Tam w pewnym momencie doszło do przełamania lojalności partyjnej na rzecz wyjaśnienia sprawy.
Inne tematy w dziale Polityka