Zaangażowanie Lecha Kaczyńskiego w rozwiązanie konfliktu w Gruzji storpedowało plany Moskwy związane z dalszą inwazją. Polski prezydent wywierał duży wpływ na politykę wschodnią Unii Europejskiej, dążył do włączenia Ukrainy i Gruzji do NATO, angażował się w projekty uniezależniające Europę od rosyjskiego gazu. To wszystko było niezgodne z interesami Rosji.
Rosyjska prasa przedstawiała polskiego prezydenta jako opętanego rusofobią. Tuż przed planowaną wizytą w Katyniu „Moskowskij Komsomolec” pisał: „Część polskiej elity wciąż kieruje się ideami prezydenta Lecha Kaczyńskiego, które układają się w formułę: rusofobia bez granic”.
Trudno się nawet temu dziwić, bo polski prezydent prowadził aktywną politykę na wschodzie, która szła w poprzek interesów politycznych i gospodarczych Władimira Putina.
„Nie” dla polityki finlandyzacji
Od początku kadencji Lech Kaczyński zabiegał o włączenie Gruzji i Ukrainy do NATO i wyrwanie ich z orbity rosyjskiej. Uważał, że stabilizująca rola Paktu Północnoatlantyckiego nie zostanie bez nich utrzymana. Na szczycie NATO w Bukareszcie w kwietniu 2008 roku nie udało się polskiemu prezydentowi przeforsować, by Ukraina i Gruzja zostały objęte Planem na Rzecz Członkostwa (Membership Action Plan). Ale tylko dzięki stanowczej postawie Lecha Kaczyńskiego oba te państwa otrzymały w deklaracji końcowej szczytu zapewnienie przyszłego członkostwa w NATO.

– Aktywność Polski w ramach Unii Europejskiej i zabiegi o współtworzenie jej polityki wschodniej były zawsze mocno krytykowane przez rosyjskich polityków i główne media. Inicjatywy władz polskich, w tym prezydenta Kaczyńskiego, przedstawiano jako działania antyrosyjskie – podkreśla w rozmowie z „Tygodnikiem Solidarność” Jadwiga Rogoża, ekspert działu rosyjskiego Ośrodka Studiów Wschodnich. – Działo się tak szczególnie, gdy Polska mogła w jakikolwiek sposób naruszyć rosyjskie interesy. Rosji nie podobało się, że Polska zaczyna budować swoją pozycję w Brukseli i próbuje współtworzyć politykę wschodnią Unii, w tym zabiegając o zacieśnianie więzi z Ukrainą czy innymi krajami poradzieckimi.
Lech Kaczyński wspierał dążenia Ukrainy i Gruzji w pełnym uniezależnieniu się od Rosji. Finlandyzacja, czyli rezygnacja dawnych republik radzieckich z działań przeciw silniejszemu sąsiadowi na arenie międzynarodowej, a także w polityce wewnętrznej, w zamian za zachowanie ograniczonej suwerenności, miała zostać zastąpiona przez formułowanie własnych celów w polityce zagranicznej. Poważnym testem okazała się rosyjska operacja w Gruzji w sierpniu 2008 roku. Kiedy wspierające separatystyczne dążenia Osetii Południowej wojska rosyjskie opanowały miasta gruzińskie Gori i Poti, Lech Kaczyński postanowił interweniować. Zwołał przywódców regionu i razem z prezydentami Ukrainy, Litwy, Łotwy i Estonii wystąpił 12 sierpnia w Tbilisi na wiecu poparcia dla prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego. W ten sposób wymusił określoną postawę państw Unii Europejskiej i powstrzymał prowadzenie dalszych działań wojennych przez Rosję.
„Przykładem przełamania logiki finlandyzacji stała się osobista interwencja Lecha Kaczyńskiego w Gruzji w sierpniu 2008 roku, który stanął na czele misji europejskich przywódców do Tbilisi, czym faktycznie uniemożliwił dalszą agresję Rosji. Tym samym złamał niepisaną regułę, zgodnie z którą kraje takie jak Polska nie mają prawa interweniować w rosyjskiej strefie wpływów” – akcentował Paweł Kowal, były wiceminister spraw zagranicznych.
Prezydent przewodniczył delegacji, która na nadzwyczajnym szczycie UE poświęconym sytuacji na Kaukazie we wrześniu 2008 roku uzyskała wprowadzenie większości polskich postulatów do planu pokojowych działań Unii. Jak na tę aktywność Lecha Kaczyńskiego reagował Kreml?
– Władze rosyjskie za niezwykle drażliwą kwestię uznawały rosnące wpływy Polski w regionie. Szczególnie, gdy Polska aspirowała do roli lidera w regionie i apelowała o zacieśnianie więzi ze wschodnimi sąsiadami, co było przez Rosję postrzegane jako zagrażające jej interesom na obszarze poradzieckim. W takich sytuacjach reakcja była zawsze negatywna – mówi Jadwiga Rogoża.
Ropa spoza Rosji
W listopadzie 2008 roku Lech Kaczyński jeszcze raz poleciał do Gruzji, by osobiście zweryfikować czy Rosja respektuje warunki podpisanego rozejmu. Wtedy samochody prezydenta Polski i prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego zostały ostrzelane.
„Rosjanie dokładnie wiedzą, kto strzelał, lecz wątpliwe jest, by nam powiedzieli” – stwierdził wówczas Szota Utjaszwili z gruzińskiego MSW.
Lech Kaczyński zdawał sobie sprawę, że polską racją stanu jest uniezależnianie kraju od dostaw surowców energetycznych z Rosji. Dlatego angażował Ukrainę i kraje Kaukazu – Gruzję i Azerbejdżan – w projekty zwiększające bezpieczeństwo energetyczne Europy np. budowę ropociągu Odessa–Brody–Gdańsk. Niewygodna dla Moskwy była także sprawa zakupu litewskiej rafinerii Możejki.
„Zakup przez polską firmę litewskiej rafinerii w Możejkach, czemu sprzeciwiała się Rosja, był próbą praktycznego wprowadzenia niefinlandyzacyjnych reguł w sferze ekonomii. Był sygnałem, że polskie firmy jak wszystkie inne mogą w naszym regionie inwestować w sektor energetyczny” – oceniał podczas jednej z debat Paweł Kowal.
Takie plany były sprzeczne z interesami gospodarczymi Rosji. Władimir Putin budował i buduje pozycję swego kraju na surowcach energetycznych.
Jadwiga Rogoża: – Rosja jest absolutnie zdeterminowana, by bronić swoich gospodarczych interesów w krajach poradzieckich. Polskie inicjatywy gospodarcze w regionie, np. przejęcie rafinerii w litewskich Możejkach, były przez Rosję postrzegane jako wyzwanie. Po zakupie Możejek przez Orlen, Rosjanie wstrzymali dostawy ropy do rafinerii, uzależniając ich wznowienie od sprzedaży przez polski koncern udziałów w rafinerii. Jak donosi prasa, obecnie trwają rozmowy między władzami rosyjskimi i litewskimi dotyczące Możejek, co czyni ich przejęcie przez Rosję wielce prawdopodobnym.
Nie drażnić niedźwiedzia
Trzeba pamiętać, że w Rosji władze mają duży wpływ na media i często używają go do sterowania przekazem medialnym.
– Prasa rosyjska – najważniejsze tytuły i główne kanały telewizyjne – często działają na zlecenie polityczne. Jeżeli mieliśmy do czynienia z jakąś polską inicjatywą, postrzeganą przez Rosję jako zagrożenie dla jej interesów, to odpowiedzią były inspirowane z góry kampanie medialne – zwraca uwagę Jadwiga Rogoża. – W jednej z kampanii historycznych Polska była przedstawiana jako kraj, który ma wygórowane i nieracjonalne roszczenia historyczne wobec Rosji, m.in. w kontekście sprawy katyńskiej. Jeszcze dwa lata temu, w odpowiedzi na polskie postulaty w tej sprawie, rosyjskie media wytaczały mnóstwo kontrargumentów, np. pisząc o śmierci 30 tysięcy radzieckich jeńców wojennych w czasie wojny polsko-bolszewickiej.
Do tragedii pod Smoleńskiem prasa rosyjska była z reguły krytycznie nastawiona wobec prezydenta Kaczyńskiego. Po wyborach parlamentarnych, kiedy premierem został Donald Tusk, wiązano w Moskwie nadzieję na poprawę stosunków. Wtedy pisano, że przychodzi polityk pragmatyczny, który nie będzie podnosił kwestii spornych i jątrzących. Podkreślano, że prezydent Kaczyński koncentruje się na sprawach bolesnych i historycznych. Szczególnie ostro odnoszono się do zaangażowania Lecha Kaczyńskiego w Gruzji.
– Krytyka polityki prezydenta Kaczyńskiego wiązała się m.in. z jego poparciem dla prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki i prezydenta Micheila Saakaszwilego, którzy w Rosji są postrzegani skrajnie negatywnie – wskazuje Jadwiga Rogoża.
Ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich nie ma wątpliwości, że także obecna przychylna dla Polski „kampania katyńska” w rosyjskich mediach, w której przyznaje się, że odpowiedzialność za mord ponosi NKWD, wynika ze zmiany podejścia do tej sprawy najwyższych władz Rosji. – Władze, w tym prezydent Miedwiediew i premier Putin, uznają dzisiaj publicznie, że za zbrodnią katyńską stoi stalinowskie kierownictwo, stąd wynika też zmiana tonu w mediach, które jeszcze niedawno powyższy fakt podważały.
Lech Kaczyński wywierał duży wpływ na politykę wschodnią UE. Ale musiał przebijać się przez przywiązane do logiki finlandyzacji krajów dawnego ZSRR elity starej Europy. Dominuje wśród nich nadal myślenie, by „nie drażnić niedźwiedzia”. Obawy budzi dziś nie groźba zbrojnej rosyjskiej interwencji, co niebezpieczeństwo zakręcenia kurka z gazem. Moskwa nadal naciska i ingeruje w wewnętrzne sprawy krajów Europy Środkowej i Wschodniej, używając do tego narzędzi energetycznych. Dąży do marginalizacji państw naszego regionu, negocjując ponad głowami ich przywódców z liderami NATO czy UE. Przez zaangażowanie na rzecz uniezależnienia się od rosyjskich surowców, a także wyrwania Gruzji i Ukrainy z orbity rosyjskich wpływów Lech Kaczyński był dla Kremla politykiem niewygodnym.
Krzysztof Świątek,
"Tygodnik Solidarność" nr 17/2010
Inne tematy w dziale Polityka