Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
642
BLOG

XXX-lecie Solidarności: Zapomniane porozumienie

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

 

Tylko jeden ze związkowców, którzy podpisywali Porozumienie Katowickie, pracuje nadal w hucie. Wielu z nich przeciągi polskiej historii wypchnęły zagranicę.

 11 września 1980 Zbigniew Kupisiewicz, wraz z grupą starszych kolegów, podpisywał porozumienie, które MKR (wcześniej Komitet Robotniczy Huty Katowice) zawarł z komisją rządową, kierowaną przez ówczesnego ministra hutnictwa Franciszka Kaima. Pochodzący spod Częstochowy Kupisiewicz miał wtedy 22 lata, był pracownikiem huty i mieszkał w hotelu robotniczym w Ząbkowicach.

– Z sygnatariuszy porozumienia jestem jedynym, który do dziś pracuje w hucie. Wciąż na walcowni dużej, wciąż robię to samo, choć oczywiście z przerwą w latach 1982–1989. Miałem wtedy zakaz wstępu na teren zakładu – wspomina Kupisiewicz, który 15 września 1980 zaczął wydawać „Wolnego Związkowca”.

Wielu ówczesnych działaczy związku z Huty Katowice znalazło się na emigracji, przeważnie w USA. 

„Katowice” w Zagłębiu

Decyzję o utworzeniu kombinatu metalurgicznego w Zagłębiu Dąbrowskim podjął Edward Gierek. Prace przy budowie zakładu, nazwanego pierwotnie Huta Centrum, rozpoczęto w połowie kwietnia 1972. Latem 1980, w hucie pracowało już ponad 20 tys. osób, ale drugie tyle zatrudniały firmy budowlane, transportowe, energetyczne, które wciąż rozbudowywały kombinat.

W kombinacie wrzało już od połowy miesiąca, ale ostatni tydzień sierpnia naprawdę był wybuchowy. Ludzie wracający z górniczych ośrodków wczasowych nad morzem opowiadali o nieprzyjaznych reakcjach mieszkańców Wybrzeża na widok samochodu ze śląską rejestracją. W telewizji mówiono, że górnicy i hutnicy pracują, że czynem popierają partię, co oczywiście zaogniało sytuację. W Hucie Katowice dyrekcja próbowała rozładować atmosferę: organizowano zebrania, pozwalano się ludziom wygadać.

– W czwartek, 28 sierpnia, podczas zebrania w walcowni dużej, sam krzyczałem, że nie będziemy strajkować, ale pod warunkiem, że o naszym poparciu dla strajkującego Wybrzeża dowie się z mediów cała Polska – opowiada Kupisiewicz.

Następnego dnia, gdy okazało się, że prasa nadal milczy, między drugą a trzecią zmianą w hucie zawiązał się strajk. O potrzebie utworzenia nowych, niezależnych od władzy związków oraz dostępie do mediów mówił Jacek Jagiełka, z wydziału kolejowego, który już od roku znał Kazimierza Świtonia.

Na czele KS Huty Katowice stanął początkowo Marek Fabry, suwnicowy z walcowni średniej. Ale gdy Fabry zaczął zbyt szybko dogadywać się z dyrekcją kombinatu i chciał już w sobotę zakończyć strajk, hutnicy wybrali nowego szefa strajku. Został nim Andrzej Rozpłochowski, maszynista z wydziału kolejowego. 

Nie wiedzieliśmy nic o Jastrzębiu  

W sobotę do hutników przyłączyli pracownicy z wielu innych firm działających na terenie huty czy w jej pobliżu. Komitet Strajkowy przeistoczył w MKS, który gromadził żądania zatrudnionych. Nazbierało się około 3,5 tysiąca różnych postulatów.

– Strajk był krótki, trzydniowy. Miał wyraźnie solidarnościowy charakter – tłumaczy Kupisiewicz, który dwa tygodnie później został naczelnym „Wolnego Związkowca”. – Myśmy z dyrekcją w ogóle nie rozmawiali o zebranych w kombinacie postulatach, powiedzieliśmy tylko, że solidaryzujemy się z Wybrzeżem. Inna sprawa, że nie mieliśmy pojęcia o sytuacji w Jastrzębiu, gdybyśmy wiedzieli o tamtym strajku, to wszystko potoczyłyby się pewnie inaczej…

Do Gdańska dodzwonili się dopiero w niedzielę rano. Z Andrzejem Gwiazdą rozmawiał Jagiełka, powiedział o stojącej hucie. „Teraz rozumiem, dlaczego tak zmiękli, dlaczego Jagielski przyjechał do stoczni wcześniej niż to było umówione. Wygląda na to, że sprawy idą w dobrą stronę” – skomentował nowinę Gwiazda.    

Hutniczy MKS uznał, że podpisanie Porozumienia Gdańskiego umożliwia powrót do pracy. W nocy z 31 sierpnia na 1 września podpisano krótkie porozumienie o zawieszeniu strajku, które przekazywało kombinat we władanie dyrektorowi Zbigniewowi Szałajdzie. W poniedziałek, o szóstej rano, Huta Katowice ruszyła.

MKS przekształcił się w Komitet Robotniczy. Trzyosobową delegację wysłano do Gdańska. Bogdan Borkowski, Aleksander Karpierz i Kupisiewicz dotarli tam w nocy z 1 na 2. Najpierw spotkali się z Anną Walentynowicz i Bogdanem Borusewiczem, następnego dnia również z Lechem Wałęsą. Otrzymali projekt statutu, prasę, ulotki strajkowe, wydawnictwa. Trzeciego nad ranem wrócili do Dąbrowy Górniczej. 

Operacja „Świtoń”

Następnej nocy Kupisiewicz z Jagiełką pojechali do Katowic po Kazimierza Świtonia, któremu władze narzuciły nieformalny areszt domowy. Inicjatorowi śląskich WZZ-ów nie wolno było, pod groźbą zatrzymania, opuszczać swego domu. Inwigilowano go dzień i noc, uniemożliwiano kontakt telefoniczny. Z zachowanej dokumentacji wyniki, że śląska SB, nie szczędząc sił i środków, odnotowywała nawet nocne wizyty opozycjonisty… w toalecie.

W drodze powrotnej związkowcy mieli wprawdzie asystę dwóch samochodów z esbekami, ale szczęśliwie udało im się dowieźć Świtonia do huty, gdzie już jako sekretarz MKR pozostawał aż do podpisania Porozumienia Katowickiego. Co ciekawe, zachowały się raporty z oskarżeniami pod adresem dyrektora Szałajdy, że umożliwia osobie niezatrudnionej nielegalny pobyt w kombinacie.

4 września udało się zakończyć – dotąd tylko zawieszony – strajk w Hucie Katowice. W imieniu Komitetu Robotniczego porozumienie podpisali Rozpłochowski, Karpierz i Andrzej Grzybowski, ze strony kombinatu dyrektor Szałajda. MKR został uznany za jedynego organizatora nowych związków, uzyskał prawo reprezentowania innych zakładów oraz dostęp do radiowęzła i zakładowej gazetki „Głos Huty Katowice”. Dostał też środki potrzebne do wydawania własnego biuletynu pn. „Wolny Związkowiec”.

Jak Zbigniew ze Zbigniewem  

Dyrektor Szałajda zostawił po sobie w hucie niezłą pamięć. I czasie strajków, i potem w czasie karnawału szedł na rękę związkowcom, dawał do dyspozycji samochody, przekazał budynek w Katowicach. Tak przynajmniej zapamiętał go z tamtych czasów Kupisiewicz. Ale w wielu przypadkach dyrektorzy śląskich i zagłębiowskich przedsiębiorstw utrudniali zakładanie struktur nowych związków na wszelkie możliwe sposoby. Mówili, że porozumienia z Gdańska i Szczecina odnoszą się tylko do Wybrzeża, albo – interpretując literalnie ich zapisy – twierdzili, że do nowych związków mają prawo zakłady, w których odbyły się strajki. Bywały przypadki, że reżimowi nadgorliwcy wymuszali w ten sposób strajki na swoich załogach.

– Wtedy nie wypracowano jeszcze formy rejestracji, a bez konta w banku czy lokalu trudno było przecież działać. W dodatku, Ślązacy mają legalizm we krwi, nikt by się nie zapisał do organizacji bez uregulowanego statusu – tłumaczy Kupisiewicz. – Dlatego chcieliśmy mieć to wszystko czarno na białym, formalnie, jak należy.

Przed negocjacjami z komisją rządową zapewnili sobie pomoc ekspertów. Duża w tym zasługa biskupów częstochowskiego, katowickiego i krakowskiego. Do Huty Katowice przyjechali adwokaci Siła-Nowicki, Olszewski, Andrzejewski. Jednak ciężar doradztwa wzięli na siebie głównie profesorowie Stefan Kurowski i Wiesław Chrzanowski, doc. Zbigniew Bogusławski oraz prawnik Janusz Krzyżewski, którego później zastąpił Jan Łopuszański.

– Z takim wsparciem nie mogło się nie udać – podkreśla Kupisiewicz.

Do Huty Katowice przyjechała komisja, z ministrem hutnictwa Franciszkiem Kaimem. Nie obyło się bez napięć, ale 11 września 1980, po dwóch dniach negocjacji, porozumienie nazwane potem katowickim, zostało osiągnięte. Formalizowało ono gwarancje, umożliwiające tworzenie nowych struktur związkowych, bez przeszkód ze strony MO i SB, organów administracji państwowej, ale także kierownictwa zakładów pracy i działających tam organizacji politycznych. Aneks dla hutników, z 26 września, oraz porozumienie dotyczące innych branż, z 23 października, podpisane tym razem przez wicepremiera Kopcia, dopełniały całości.

Andrzej Rozpłochowski, który przez ponad dwadzieścia lat mieszkał w Stanach Zjednoczonych, przyśpieszył swój powrót do kraju, żeby wziąć udział w uroczystościach z okazji 30. rocznicy wydarzeń, które przed laty współtworzył. Sierpniowy strajk w hucie i podpisanie Porozumienia Katowickiego to przecież ważna część jego życia.

 

Waldemar Żyszkiewicz

„Tygodnik Solidarność” nr 36, z 3 września 2010

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura