Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
2328
BLOG

Żyszkiewicz: Bodajbyś w markecie pracował!

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Gospodarka Obserwuj notkę 33

 

Coraz ich mniej, więc pracy przybywa. Marnie wynagradzani, poniżani, pod ciągłą presją. Traktowani niczym dodatek do sieci. Pracownicy marketów mają już dość.

Sieci są różne: większe i mniejsze. Różnią się krajem pochodzenia, korporacyjnym żargonem, strukturą i szczegółowymi technikami wyzysku. Ale ogólna zasada jest jedna: ekspandować, ciąć koszty pracownicze, maksymalizować zyski.

Mimo rosnących obrotów, a więc coraz większej sprzedanej masy towarowej, zatrudnienie w marketach stale spada. Zwalnia się pracowników o długim stażu. Umów na czas nieokreślony jest jak na lekarstwo. Kiedyś renomowane sieci handlowe, tak jak np. Carrefour, stawiały na szkolenie swych pracowników, podkreślając jakość świadczonych przez siebie usług. Dziś we wszystkich sieciach najchętniej zatrudnia się osoby z agencji pracy tymczasowej, różnych leasingowców, serwisantów, pracowników firm zewnętrznych. Rządzi outsourcing. Żeby tylko obniżyć koszty pracy.

Uniwersalny pracownik Biedronki

W marketach sieci Jerónimo Martins Dystrybucja (JMD) nie ma magazynierów, pracowników ochrony, ekip sprzątających. A kierownik sklepu czy jego zastępca nie mogą ograniczyć się wyłącznie do zarządzania. Oprócz zrobienia grafiku, zamówienia i przyjęcia towaru, sporządzenia bilansu – często pełnią jeszcze funkcje kasjera.

– Mamy bardzo szeroki zakres obowiązków – podkreśla w rozmowie z „Tygodnikiem Solidarność” pracownica jednego z marketów tej sieci. – Obsługujemy kasę, układamy towar, uprzątamy kartony, robimy porządki w pomieszczeniach socjalnych, sprzątamy market po zamknięciu, nawet myjemy okna.

Z taką oceną sytuacji w marketach sieci JMD nie zgadza się rzecznik prasowy tej firmy Paweł Tymiński. „Polityka zatrudniania pracowników w sklepach Biedronka jest w pełni zgodna z obowiązującym prawem i kształtowana w sposób, który gwarantuje poszanowanie wszystkich praw pracowniczych. Dotyczy to zarówno formy zatrudnienia, zakresu obowiązków, jak i czasu pracy czy przywilejów urlopowych” – zapewnia.

Wszędzie brakuje kasjerek

Pełna obsada na stanowiskach kasowych zapewniłaby komfort zakupów klientom i odjęła wiele stresu pracownikom, którzy nie musieliby zostawiać niedokończonej pracy w swoim dziale, żeby interwencyjnie zająć miejsce w kasie, do której ustawiła się już kolejka. 

O tym, że klient zmuszony do czekania szybko się irytuje, wiedzą dobrze w sieci Kaufland. Każdy, kto zgłosi się do informacji i powie, że stał w kolejce do kasy dłużej niż 5 minut, otrzymuje bon na zakupy wartości 5 złotych. Mimo takiego dopingu kierownictwo sieci również uprawia politykę niepełnego zatrudniania kasjerek. Dlaczego? Być może tajemnica tkwi w przyjętych tu zasadach wynagradzania i premiowania dobrej pracy na stanowisku kasowym.

Przy obecnych kosztach utrzymania pensja ok. 1200 złotych netto za cały etat, matce samotnie wychowującej choćby tylko jedno dziecko nie wystarcza na właściwe zaspokojenie wszystkich potrzeb. Ważnym uzupełnieniem budżetu jest więc premia, którą można otrzymać za wypracowanie tzw. normy kasjerskiej. Sęk w tym, że taką premię może otrzymać tylko osoba, zatrudniona do pracy w kasie. A przy niepełnej obsadzie w markecie – zdaniem jednego z pracowników Kauflandu, tylko w jego sklepie powinno się dotrudnić przynamniej 5 kasjerów – kasy obsługują ludzie z innych działów.

Sprytne wynalazki Kauflandu 

– Jednak ktoś bez umowy na kasę, choćby trzy normy wyrobił i tak premii nie dostanie – mówi pracownik marketu tej sieci, nie kryjąc, że przyjęcie rozwiązania, niewątpliwie korzystnego z punktu widzenia firmy, wobec pracowników ma charakter wyraźnie dyskryminacyjny.

Całkiem inaczej widzi to Jarosław Kaduczak, rzecznik prasowy sieci Kaufland Polska Markety (KPM). „Nie stosujemy i nigdy nie będziemy stosować polityki, jak Pan to określił «niepełnego zatrudnienia». Ilość etatów jest ściśle powiązana z potrzebami w tym zakresie” – pisze w odpowiedzi na nasze pytania. Zdaniem rzecznika KPM, to dzięki ustawicznemu szkoleniu pracowników, doskonaleniu zaplecza technicznego oraz poprawie logistyki biznesu firma osiąga lepsze wyniki bez wzrostu liczby etatów.

 Jarosław Kaduczak przyznaje, że „premie kasjerskie rzeczywiście wypłacane są przede wszystkim pracownikom kas”, ale zapewnia, że w przypadku „dłuższego zastępstwa premia taka może być wypłacana także pracownikom z innych działów”. W jego ocenie, to właśnie premiowanie sporadycznych, incydentalnych zastępstw w kasie stałoby w sprzeczności z zasadą równego traktowania pracowników, czyli stanowiłoby formę ich dyskryminacji.

 Inne tricki na obniżanie kosztów zatrudnienia stosuje się w Carrefourze. Podstawową metodę stanowi zatrudnianie pracowników do kas na pół lub trzy-czwarte etatu, przy obciążeniu pracą pełnowymiarową, a nieraz i ponad to. Korzyści dla sieci są równe stratom pracownika: niepełny wymiar urlopu, cząstkowe wpłaty na fundusz ubezpieczeń społecznych.

Firma odpiera te zarzuty. „Zdecydowana większość pracowników zatrudniona jest na pełny etat, natomiast część personelu pracuje w oparciu o umowy na część etatu. Dotyczy to głównie pracowników działu kas i podyktowane jest koniecznością zapewnienia elastyczności przepływu klientów w placówkach sieci” – wyjaśnia biuro prasowe Carrefour Polska, w odpowiedzi na pytanie o politykę niepełnego zatrudnienia. 

Niektórzy pracownicy – wynika z oświadczenia biura prasowego – sami proszą o umowę na część etatu. Często są to matki wracające do pracy z urlopu macierzyńskiego lub osoby niepełnosprawne. Mimo że, w ocenie rzecznika firmy, zatrudnianie na niepełny etat jest typowe dla branży wielkiej dystrybucji, zapewniono nas, że ponad siedmiuset pracownikom działu kas Carrefour da możliwość podniesienia wymiaru pracy od pierwszego października. Więc coś może jednak jest na rzeczy.   

Żelazne dni w Carrefourze  

– Osoba wezwana do pracy, nawet gdy ma swój wolny dzień za niedzielę, czyli tzw. żelazny, przychodzi bez gadania. Na premię za osiągnięcie przez firmę planowanych zysków nie ma co liczyć, więc jak ognia unika chorobowego, żeby przynajmniej dostać bonus za stuprocentową frekwencję – mówi mi pracownica jednego z wielkich marketów sieci Carrefour Polska. 

Najgorzej pracownicy marketów mają chyba z urlopami. W Kauflandzie, mimo deklaracji o poszanowaniu życia rodzinnego, zatrudnionych tam ludzi wypycha się na krótkie wakacje już od stycznia. I wtedy, gdy to jest wygodne firmie. Często też wymaga się od pracowników, aby nawet wcześniej zaplanowane urlopy zaczynali od wykorzystania 4 tzw. dni na żądanie. Może to normalne, że więcej zrozumienia dla potrzeby zaprowadzenia chorego dziecka do lekarza potrafi okazać sąsiadka niż przełożony w sieci handlowej, ale po co wobec tego epatować opinię publiczną deklaracjami o wielkim przywiązaniu do wartości rodzinnych?

„Do planowania urlopów pracowniczych przykładamy dużą wagę” – twierdzi jednak rzecznik Kauflandu. I w liście do „TS” zapewnia, że w razie naruszeń tej zasady „pracownicy mogą zgłaszać wszelkie nieprawidłowości pod bezpłatnym numerem telefonu, mailowo lub na specjalnych formularzach”. 

Tajemniczy Klient Biedronki

– Ostatnio warunki pracy w marketach naszej sieci bardzo się pogorszyły. Ludzie idą do roboty i nie wiedzą, co ich czeka. Pracodawca straszy naganami, karami. Z powodu zbyt niskiej obsady, często nie mają nawet czasu na przerwę śniadaniową – relacjonuje Piotr Adamczak, przewodniczący KZ „S” w sieci sklepów Jerónimo Martins. – A przecież nasza firma nie odczuwa żadnego kryzysu. Przodujemy na polskim rynku, marketów przybywa, sprzedaż rośnie. Natomiast pracowników do jej wykonania jest coraz mniej.

Faktycznie, Biedronki poszły mocno w górę, dystansując wiele innych, większych sieci. Z minimalną płacą 1700 złotych brutto, wyprzedzają konkurencję. Ale biorąc pod uwagę zakres obowiązków, takie zarobki pracowników nie rekompensują wcale wkładanej przez nich pracy. A na premię trudno liczyć, bo nawet najlepszym sklepom psują opinię pozbawione jakiegokolwiek audytu raporty tzw. Tajemniczego Klienta.  

Rzecznik Tymiński zapewnia, że firma dokłada wszelkich starań, aby zminimalizować czynnik subiektywizmu przy ocenie pracowników. Ma temu sprzyjać doświadczenie zewnętrznego podmiotu, prowadzącego kontrole w sklepach Biedronki oraz późniejsza analiza ich wyników w firmie macierzystej. W jego ocenie, ten system badania jakości obsługi sklepów funkcjonuje dobrze, więc nie ma potrzeby go zmieniać.  

A jak wygląda troska o klienta w Carrefourze? 

– Kiedyś dobrze wyszkolonych pracowników naszej sieci chętnie zatrudniała konkurencja. Ale szkolenia to już przeszłość. Zatrudnienie od zeszłego roku spadło o blisko połowę, więc nierzadko zdarza się, że jedna osoba musi obsługiwać działy wędlin, serów i mięsa, a także zająć się kasą – tłumaczy Paweł Skowron, wiceszef „S” w Carrefour Polska. – I jak w tej sytuacji wypełniać standardy higieniczne Sanepidu?

Firma wcale nie zaprzestała szkoleń – odpowiada biuro prasowe Carrefoura. I wylicza: szkolenia osób niepełnosprawnych i powyżej pięćdziesiątki, ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego, szkolenia kadry zarządzającej, działów ochrony, szkolenia dla pracowników z zakresu obsługi klienta, wreszcie dla instruktorów, którzy przygotowują pracowników do zawodu kasjera.

Jak Polak z Portugalczykiem?

Do Carrefoura mocno wchodzą dziś firmy zewnętrzne: outsourcing przejmuje obowiązki od dotychczasowych pracowników. Być może w szybkiej rotacji kadr upatruje się sposobu na eliminację doświadczonych działaczy, a w konsekwencji i organizacji związkowej „S”?

– Ci nowi dostają więcej, a zarobki długoletnich pracowników firmy stoją w miejscu. Ludzie mają poczucie, że są wyzyskiwani. Wyrzuca się ich pod byle pretekstem, żeby tylko uniknąć płacenia odpraw – mówi Skowron. – A już zupełnie kuriozalne są normy czasowe dla wykonywania różnych czynności. Inspektor PIP powiedział wprost, że brakuje podstaw do stosowania takich kryteriów.

Wysoka fluktuacja pracowników w handlu wielkopowierzchniowym to standard, który u nas nie odbiega od norm rynkowych – ripostują pijarowcy Carrefoura.

W Biedronce sytuacja związków zawodowych pogorszyła się zdecydowanie wraz ze zmianą na funkcji dyrektora ds. relacji pracowniczych. Działania nowej pani dyrektor – w ocenie związkowców – zablokowały możliwość funkcjonowania związku na terenie firmy.

– Zawiadomienie o utrudnianiu działalności związkowej jest już w prokuraturze – mówi przewodniczący Adamczak. – Wystąpiliśmy też o spotkanie z portugalskim zarządem sieci, bo od roku rozmowy z polską częścią zarządu zupełnie się nie udają.

Zgodne z prawem warunki funkcjonowania związków zawodowych są w naszej firmie zapewnione na co dzień, bo nie da się skutecznie rozwijać firmy bez współpracy z tworzącymi ludźmi – twierdzi z kolei Paweł Tymiński. Według rzecznika JMD, to raczej oczekiwania związkowców idą zbyt daleko. Ale Solidarność ani myśli odpuszczać, więc pewnie sąd będzie miał więcej pracy.

W pogoni za zyskiem

Skargi na politykę niepełnego zatrudnienia, czyli na niewystarczającą liczbę pracowników zatrudnionych w jednym markecie wszystkie trzy sieci zdecydowanie kwestionują. Robią to (jak Jerónimo Martins), wskazując na ogólny wzrost zatrudnienia, czyli rozrost firmy, albo tłumacząc większe obroty wzrostem wydajności (jak Kaufland), bądź (jak Carrefour Polska) podkreślając fakt, że taka jest po prostu specyfika współczesnego handlu. 

O tym, jak długo ze zrobionymi w markecie zakupami trzeba odstać w kolejce i czy wszystkie kasy są czynne, najlepiej wiedzą ci, którzy tam kupują. Natomiast odkładanie na półki towaru z wózków, które porzucają zirytowani kolejką klienci, dodaje tylko fatygi pracownikom marketów. Zysków nie pomnaża.

 

Waldemar Żyszkiewicz 

 

Sekcja Krajowa Pracowników Handlu NSZZ „Solidarność” 29. września 2010 skieruje do premiera Tuska petycję, z żądaniem poprawy warunków pracy oraz eliminacji nasilających się w branży zjawisk patologicznych. – Nigdzie w Europie nie ma tak wysokiego odsetka umów na czas określony jak w Polsce – mówi przewodniczący Alfred Bujara. – Trudną sytuację pracowników handlu pogarszają coraz częściej stosowane: outsourcing, leasing pracowniczy oraz cywilno-prawne umowy o pracę.

Przeciwko postępującej degradacji warunków pracy związkowcy zaprotestują, biorąc również udział w planowanej na ten sam dzień ogólnopolskiej pikiecie „S” oraz w pikiecie branżowej. Natomiast Europejski Dzień Godnej Pracy, przypadający na 7 października, Krajowy Sekretariat Banków, Handlu i Ubezpieczeń chce ogłosić dniem solidarności z pracownikami handlu. Związkowcy nie wykluczają nawet strajku włoskiego w skali całego kraju.   

 

„Tygodnik Solidarność” nr 40, z 1 października 2010

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (33)

Inne tematy w dziale Gospodarka