fot. T. Gutry
fot. T. Gutry
Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
526
BLOG

Gry i podchody z pakietem w tle

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Gospodarka Obserwuj notkę 3

Pakiet energetyczno-klimatyczny UE? Obniży bezpieczeństwo energetyczne Polski. Przemysły wysokoemisyjne skaże na banicję. Podniesie bezrobocie. A klimatu i tak nie ochroni.

Cele deklarowano szczytne: wspólny rynek energii podniesie poziom bezpieczeństwa energetycznego krajów Unii, zracjonalizuje wytwarzanie i zużycie energii elektrycznej (EE), ujednolici jej ceny, skłoni do innowacyjności. A obniżenie emisji tzw. gazów cieplarnianych korzystnie wpłynie na środowisko. 
Miało być sprawiedliwie i solidarnie. Wyszło jak zawsze. Co to dla nas oznacza?

Równe traktowanie nierównych

W latach 2006–2010, po tzw. konsolidacji pionowej sektora elektroenergetycznego, hurtowe ceny energii wzrosły w naszym kraju o 67 proc. Pieniądze z podniesionych opłat miały iść na niezbędną modernizację i rozbudowę sektora, ale tych działań nie widać. Tymczasem na horyzoncie widać kolejną skokową podwyżkę. Nastąpi ona w roku 2013, gdy skończą się bezpłatne limity uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Skok cen energii elektrycznej i ciepła będzie szczególnie dotkliwy, zarówno dla gospodarstw domowych, jak i dla przemysłu w tych państwach pod reżimem pakietu klimatycznego, które – jak Polska – opierają swoją energetykę na paliwach kopalnych. 
– Unijny pakiet klimatyczny jest sprawiedliwy, ale sprawiedliwy inaczej – wyjaśnia prof. Krzysztof Żmijewski, sekretarz generalny Społecznej Rady Narodowego Programu Redukcji Emisji (SRNPRE). – Dlaczego? Bo wprawdzie oferuje ten sam produkt i w tej samej cenie, ale w różnych ilościach. Żeby wytworzyć megawatogodzinę energii elektrycznej z węgla, który jest naszym podstawowym zasobem i podstawą energetycznego bezpieczeństwa, musimy wykupić uprawnienie do emisji 950 kG CO2, czyli praktycznie tonę, podczas gdy Szwedom wystarczy do tej produkcji jedynie 17 kG.
Szwecja – zasobna w hydroenergetykę – może w ogóle zrezygnować z elektrowni napędzanych paliwami kopalnymi. Francja od dawna postawiła na energetykę jądrową. W Holandii, Danii postawiono na odnawialne źródła energii (OZE), więc istotną rolę odgrywają tam farmy wiatrowe.
– Ze względu na zróżnicowanie zasobów paliwowych oraz struktur elektroenergetyki w krajach UE, jednolita cena jednostek ETS (ang. emission trading scheme) uprawiających do emisji 1 tony dwutlenku węgla, nie zapewnia bynajmniej wszystkim uczestnikom tych samych warunków gry – mówi prof. Żmijewski.

Płać, jeśli chcesz produkować

Po 2013 jednostki ETS będą do nabycia tylko na aukcjach, co w istotny sposób wpłynie na ceny energii elektrycznej i ciepła. Dziś płaci się 15–17 euro za prawo do emisji 1 tony CO2, ale analitycy przewidują, że za dwa lata cena wzrośnie nawet do 30–40 euro.
– Dziś mówi się: produkuj, ile ci pozwalają. Chcesz robić więcej, to dokup jednostek. I to się robi, bo są jeszcze względnie tanie, ale potem będzie inaczej – przestrzega prof. Żmijewski. – Bez uprawnień do emisji nie da się już niczego wyprodukować. Dlatego będą drogie, bo chętnych będzie wielu, a jednostek mało. I nie będzie gdzie ich dokupić, Unia już o to zadba.
Długofalowej prognozie, że tonę „emisji CO2” w roku 2050 będzie można kupić za 50 euro, sekretarz generalny SRNPRE nie daje wiary. Jego zdaniem, koszt jednostki wyniesie wtedy raczej 150 euro, a w roku 2030 będzie trzeba zapłacić połowę tej ceny. Zresztą według szacunków Żmijewskiego, średnia cena hurtowa energii elektrycznej już w 2013 osiągnie poziom 340 zł za megawatogodzinę, co oznacza wzrost o 130 złotych w stosunku do przewidywanej ceny 210 zł/MWh w roku bieżącym.

Ekohipokryci


Podczas konferencji „Rok energii”, poświęconej energetycznemu aspektowi polskiej prezydencji w UE, sekretarz SRNPRE mówił wprost o ekologicznej hipokryzji pakietu energetyczno-klimatycznego forsowanego przez postindustrialne kraje starej Unii.
– Czy zachód Europy produkuje oszczędniej, mniej energochłonnie niż my? Nie, oni już prawie niczego nie wytwarzają, tylko sprzedają swoje technologie, a produkcję przenoszą poza granice UE. Zamiast więc mówić o redukcji, czyli mitygacji emisji szkodliwych gazów, stosowniej byłoby nazwać to migracją przemysłu – precyzował Żmijewski. – Wyprowadzenie produkcji cementu na Ukrainę czy do Pakistanu nie obniży emisji CO2 do atmosfery, lecz wręcz ją podniesie o dodatkową emisję podczas transportu produktu do Europy. Oczywiście, przy optymistycznym założeniu, że technologia produkcji w Pakistanie będzie nie gorsza od europejskiej.
Ograniczenie emisji gazów w państwach UE nie ma wielkiego sensu, gdy gospodarki innych światowych potentatów zwiększają wciąż udział węgla jako paliwa dla energetyki. Gdyby nawet Unii udało się zrealizować ambitny, choć raczej nierealny plan z pakietu, to w ciągu 10–20 lat obniży roczną emisję dwutlenku węgla z 4 do 2,5 mld ton. Ale świat będzie wtedy produkował 43 mld ton CO2 rocznie. 
Aż 90 proc. wytwarzanej w Polsce energii elektrycznej powstaje z węgla kamiennego i brunatnego. Spośród państw starej Unii właściwie tylko Niemcy połowę swojej produkcji w energetyce wciąż opierają na węglu, ale w przeciwieństwie do Polaków nasi sąsiedzi zza Odry muszą to paliwo importować.

Kto zyska na polityce dekarbonizacji

Polska węglem stoi, dlatego wysoki poziom cięć emisji dwutlenku węgla, który wywinduje ceny produkowanej u nas energii, najmocniej uderzy w naszą gospodarkę. A skutki będą dotkliwe: energochłonne przemysły, które nie wytrzymają znacznego wzrostu cen, wyemigrują na wschód poza granice Unii. Podobnie jak wapienniki, cementownie, przemysł materiałów budowlanych oraz ciężka chemia, czyli sektory wysokoemisyjne. Społeczna Rada Narodowego Programu Redukcji Emisji ocenia, że skutkiem realizacji pakietu może być utrata ok. 150 tys. miejsc pracy, a z uwzględnieniem efektu domina trzeba się liczyć nawet z pół milionem nowych bezrobotnych w latach 2013–2014.
Pakiet klimatyczno-energetyczny poddano ostrej krytyce również podczas obrad III Europejskiego Kongresu Gospodarczego, który w zeszłym tygodniu odbył się w Katowicach. Zgodni w ocenie zagrożeń, jakie niesie dla Polski pakiet klimatyczny, byli tu zarówno przewodniczący PE Jerzy Buzek, politycy rządzącej koalicji, ludzie wielkiego biznesu, menedżerowie przemysłu, naukowcy, związkowcy.
Przedstawiciele branży chemicznej sygnalizowali poważne problemy, jakie np. dla produkcji nawozów stwarza unijny pakiet, niechętny czarnemu złotu, wyraźnie przyjazny za to wobec producentów energii w elektrowniach jądrowych oraz wielkich dostawców gazu. W roku 2050 będzie nas o 3 miliardy więcej, natomiast areał upraw wzrośnie najwyżej o 5 proc. Cała nadzieja w intensywnym nawożeniu, ale nawozów zabraknie, jeśli za tonę emisji trzeba będzie płacić 30, a może nawet 100 euro. 
Najwięcej na wdrożeniu pakietu zyska lobby atomowe oraz rosyjski Gazprom – ocenił Cezary Możeński, dyrektor Instytutu Nawozów Sztucznych w Puławach.

Waldemar Żyszkiewicz


Energia to broń w wojnie gospodarczej.
Komentuje Kazimierz Grajcarek, przewodniczący Sekretariatu Górnictwa i Energetyki „S”


Celem przyjętego pod egidą ONZ porozumienia z Kioto miała być globalna poprawa stanu środowiska naturalnego. Polska swoje zobowiązania wykonała w 140 proc., ale najważniejsi sygnatariusze protokołu z Kioto wcale jego ustaleń nie realizują. W tej sytuacji przyjęcie przez UE, która wytwarza niewielki procent światowej emisji gazów cieplarnianych, bardziej rygorystycznych limitów emisji CO2, dowodzi, że względy ekologiczne stanowią tylko pretekst w wojnie gospodarczej o kontrolę nad produkcją energii w Europie. 
Co pakiet energetyczno-klimatyczny w nowym kształcie oznacza dla naszego kraju? Zasoby węgla kamiennego i brunatnego, jakimi dysponuje Polska, pozwalają na produkcję energii elektrycznej – na tym poziomie i z przy obecnej technologii – przez następne 400 lat. A w razie możliwego już dziś poprawienia sprawności elektrowni węglowych z 36 do 52 proc. ten okres wydłuża się aż do 700 lat. Rezygnacja z węgla godziłaby więc w energetyczne bezpieczeństwo Polski, uzależniając nasz kraj od innych państw, które oferują nam własne technologie produkcji energii elektrycznej.
Francja chce budować w Polsce elektrownie jądrowe i sprzedawać do nich paliwo, inne kraje chętnie dostarczą nam produkowane u siebie wiatraki i solary. Tymczasem dla nas najkorzystniejsze są inwestycje w nowe technologie spalania węgla. Problem w tym, że wspierając inne sposoby wytwarzania energii elektrycznej, Unia w swej polityce efektywne technologie węglowe dziś dyskryminuje. Dlatego polscy politycy, i to ponad podziałami, powinni zabiegać o debatę oraz zawieszenie pakietu klimatycznego UE, przynajmniej do czasu realizacji ustaleń z Kioto. Sojusznikami w tej sprawie mogą być Niemcy, które połowę swej energii elektrycznej wytwarzają ze spalania węgla, a także Szwajcaria.

 

Więcj ważnych tekstów na facebook.com/TygodnikSolidarnosc

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Gospodarka