Najwięcej zależy od sprawności rządu: czy potrafi wykorzystać szansę na promocję Polski, czy zależy mu tylko na poprawie wizerunku przed wyborami. Rozpoczynająca się polska prezydencja w UE nie musi, ale może przynieść nam korzyści.
Znaczenie prezydencji od 2009 r. znacznie osłabło: obradom Rady Unii Europejskiej przewodniczy teraz stały przewodniczący, a Unia reprezentowana jest na zewnątrz przez wysokiego przedstawiciela ds. zagranicznych. Przewodniczenie pracom Rady UE przez pół roku, co potocznie nazywa się sprawowaniem prezydencji, a na co kolejne kraje członkowskie Unii Europejskiej mają szansę co pół roku, ma dziś znaczenie przede wszystkim prestiżowe.
Ale nawet w tym kształcie może sprawującemu ją krajowi przynieść korzyści. Ułatwia lobbing, akcentowanie spraw, na których mu zależy. Trzeba tylko chcieć. Rządzący stają jednak przed pokusą propagandowego wykorzystania prezydencji do własnych celów. Jest dobra okazja, żeby zyskać trochę punktów w sondażach.
Unia poczeka
Traktat lizboński, znacznie osłabiający znaczenie prezydencji, wiele zmienił, dlatego z oczekiwaniem efektów prezydencji nie należy przesadzać – uważa prof. Ryszard Bugaj, ekonomista z Polskiej Akademii Nauk. Choć, jak zaznacza, byłoby dobrze, żeby Polska, mimo wszystko przebiła się ze swoim przesłaniem do opinii rządzących w UE tzw. krajów starej Unii. Wszak mamy tam gorszą opinię, niż na to zasługujemy, musimy wykorzystywać różne okazje, żeby to zmieniać, uważa.
To z Polski w czasie sprawowania prezydencji, jego zdaniem, mogłaby wyjść sugestia radykalnych zmian w UE. Tego nie widać gołym okiem, ale na Zachodzie Europy tego oczekują. Choć niekoniecznie to oczekiwanie jest adresowane do nas. W tym – paradoksalnie – nasza szansa. Przed UE, zdaniem Ryszarda Bugaja, stoją ważne pytania: czy na pewno są potrzebne wybory bezpośrednie do PE, skoro frekwencja jest niska, a koszty ogromne? Może lepiej dokonywać tego przez parlamenty krajowe?
– Poza tym, czy redystrybucja środków europejskich nie powinna odbywać się w krajach członkowskich? Czy biurokracja brukselska rzeczywiście powinna mieć kluczowy wpływ na to? Efekt wykorzystania tych funduszy może być wtedy większy, nie byłoby tak dużego ryzyka zmarnotrawienia tych pieniędzy – zastanawia się prof. Bugaj.
Grunt to pakiet
Z konkretów polskiej prezydencji najpierw było wyśmiewane dość powszechnie logo. Przygotowano je dużo wcześniej, czyli na czas. Gorzej było ze wskazaniem szczegółów polskich priorytetów prezydencji. Z nimi rząd się spóźnił o tydzień. Choć już od lipca Polska przejmie unijne kierownictwo, rząd długo zwlekał z ogłoszeniem naszych priorytetów. Gdy już je ogłosił, sensacji nie było. Zgodnie z przyjętym programem prezydencji, Polska będzie dążyć do wprowadzenia UE na tory rozwoju gospodarczo-politycznego i skupi się na trzech priorytetach: integracji europejskiej jako źródle wzrostu, bezpiecznej Europie oraz „Europie korzystającej na otwartości”.
Wobec propagandowych interesów PO w tej prezydencji, wzrasta – zdaniem prof. Ryszarda Bugaja – rola opozycji: to ona powinna naciskać rządzących, by ta nie zapomniała się w propagandzie sukcesu, zajmowała się interesem ogólnym, a nie partyjnym. Czy opozycja, szczególnie PiS, jest w stanie przymusić PO do tego? A to już inna sprawa.
Wśród problemów, które, nie tylko zdaniem PiS, bo przede wszystkim Solidarności, muszą być zaakcentowane w czasie polskiej prezydencji jest sprawa Pakietu Klimatyczno-Energetycznego. Prezydencja powinna przynajmniej próbować przeforsować korzystny dla nas system redukcji emisji dwutlenku węgla.
Musimy wytłumaczyć krajom Unii Europejskiej, jak bardzo ten pakt jest dla Polski krzywdzący i jakie może mieć skutki. Według wyliczeń ekspertów, pracę mogłoby stracić nawet ponad 200 tys. osób. Trzeba renegocjować, zabiegać o przesunięcie o co najmniej kilka lat rozpoczęcia procesu likwidacji bezpłatnych kwot emisji dwutlenku.
Płonne nadzieje
Jedno jest pewne: nawet realizacja priorytetów przewodniczenia UE, które podał rząd Tuska, jest mglista i niepewna, za to koszty dla polskich podatników są realne. Szacuje się, że będzie nas kosztować prawie 450 mln zł. Zostaną wydane m.in. na organizację spotkań, konferencji i imprez dla unijnych polityków i urzędników, a także szkolenia i zapewnienie bezpieczeństwa i komfortu unijnym delegacjom.
Wszak prezydencja to jedna wielka impreza. Jednak także na imprezach spędzają czas europejscy decydenci. Podczas prezydencji w Polsce odbędą się ważne imprezy z dziedziny ochrony środowiska. Jest czas i miejsce na przekonanie innych, jak ważna jest sprawa Pakietu Klimatyczno-Energetycznego i zmiana systemu redukcji emisji dwutlenku węgla.
Prof. Ryszard Terlecki, poseł PiS zwraca uwagę, że chyba zbyt dużą wagę przywiązuje się do możliwych efektów prezydencji. Przede wszystkim dlatego, że prezydencję będzie sprawować nie tyle Polska, ile de facto rząd PO. – Tymczasem ten rząd nie jest w stanie twardo upominać się o nasze interesy – mówi profesor. – Dlatego będzie to stracony czas z punktu widzenia polskich interesów. Czeka nas czas rządowej propagandy i PR. Nadzieje, że przyniesie Polsce jakieś wymierne korzyści, są płonne.
Solidarność, jeszcze zanim prezydencja się rozpocznie, chce zwrócić uwagę na nie załatwione, a palące problemy pracownicze. Termin demonstracji, która odbędzie się w Warszawie w przeddzień przejęcia prezydencji przez Polskę, nie został wybrany przypadkowo. Liderzy Solidarności podkreślają, że związek chce tym protestem pokazać, że Polska jest krajem z wieloma wciąż nie rozwiązanymi problemami społecznymi. – Chcemy pokazać, że jednak na zielonej wyspie Tuska nie jest tak różowo i zachęcić do zmiany tej sytuacji – podkreśla Tadeusz Majchrowicz, wiceprzewodniczący związku. – Rząd uważa np., że za płacę minimalną da się wyżyć, a my wiemy, że nie da się.
Czy uda się z tym problemem związkowcom przebić, to inna sprawa. Na pewno uda się w czasie polskiej prezydencji, zdaniem europosła Ryszarda Czarneckiego, jedno: propaganda sukcesu. Możemy się spodziewać nieustającej propagandowej ofensywy, jaki to ważny w Europie jest Donald Tusk, jak bardzo wszyscy liczą się z naszym państwem. – Tyle że nijak nie ma się to do rzeczywistości – uważa europoseł.
Wojciech Dudkiewicz
Inne tematy w dziale Polityka