Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
179
BLOG

Kerski: Szukamy form upamiętnienia

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Polityka Obserwuj notkę 3

– Polacy są zmęczeni sporami wokół historii, ale są zainteresowani zachowaniem ideałów, etosu Solidarności. Szczególnie młodzi ludzie uważają, że etyka Solidarności może być dzisiaj źródłem inspiracji, jest dziedzictwem kultury politycznej, które warto przetłumaczyć na dzisiejszy język – mówi Basil Kerski, dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności w rozmowie z Maciejem Chudkiewiczem.

– Zadam niełatwe pytanie. Czy czuje się Pan Polakiem?

– To dziwne pytanie do człowieka, którego matka jest Polką, który w domu mówi po polsku, którego żona pochodzi z Poznania, a z irackim ojcem rozmawia po polsku. Uważam język za centralny element tożsamości, za ten decydujący dokument tożsamości, jestem więc Polakiem.
Nie ukrywam jednak, że jestem człowiekiem wielu kultur, Kosmopolakiem, jak mawiał Andrzej Bobkowski, pisarz, którego bardzo cenię. Jako środkowo-Europejczyk dobrze się czuję między Gdańskiem a Berlinem, między Krakowem a Lwowem, między Pragą, Warszawą a Wilnem. Jestem bardzo związany z moim miastem rodzinnym – Gdańskiem, mam w Gdańsku wielu przyjaciół. Ale nie chcę ukrywać moich silnych związków z Berlinem, mimo iż stałem się berlińczykiem nie z własnego wyboru. Nad Szprewą urodzili się moi synowie, byłem świadkiem ważnych rozdziałów historii tego miasta, jego podziału, zjednoczenia, odbudowy. Nauczyłem się niemieckiego, pokochałem literaturę niemiecką, lirykę Paula Celana, prozę Hermanna Hessego czy Josepha Rotha, eseje Golo Manna. Nie chcę zapomnieć także o moich irackich korzeniach, żyłem tam cztery lata. Z sympatią śledzę ruchy demokratyczne w krajach arabskich, długo na nie czekałem. Moja wielokulturowość często była w moim życiu obciążeniem, często dawano mi odczuć, że nie jestem swój, że jestem obcy. Dziś jestem Bogu wdzięczny za ten dar wielu kulturowych doświadczeń, za moją złożoną tożsamość, która w starej Rzeczpospolitej mało kogo by dziwiła.

– Dlaczego tak późno wysłał Pan swoje zgłoszenie? Przez to, że list ze zgłoszeniem dotarł z opóźnieniem, pojawiło się wiele teorii spiskowych na Pana temat.


– Wysłałem moje dokumenty zgodnie z regulaminem konkursu, w ostatnim możliwym terminie. Długo zastanawiałem się, czy w tym konkursie startować, tym bardziej że wymagania były wysokie. Każdy kandydat musiał przedstawić raport na temat dotychczasowej działalności Europejskiego Centrum Solidarności, ocenić projekt stałej wystawy oraz przygotować koncept przyszłego działania tej instytucji.

– Ale w mediach pojawiały się informacje, że jest Pan murowanym kandydatem.

– Dziwiły mnie takie wypowiedzi, tym bardziej że rozpisano konkurs, a do komisji konkursowej powołano aż dziesięciu przedstawicieli różnych podmiotów, w tym NSZZ Solidarność, którzy po ocenie aplikacji w tajnym głosowaniu wybierali nowego dyrektora. Jak można w kontekście takich procedur głosić tezy o murowanych kandydatach? Warto też sobie uświadomić, że przy takich procedurach tak zwani faworyci są w trudnej sytuacji.

– Ze środowisk, które najbardziej przeciw Panu protestowały, najgłośniejszy był chyba Lech Wałęsa, który mówił, że Pana nie zna. Poznaliście się już panowie po pańskiej nominacji?


– Lecha Wałęsę poznałem w 2008 roku, kiedy zorganizowałem jego wizytę w Niemczech. Prowadziłem wówczas także dwie debaty publiczne z byłym prezydentem. Celem tego zaproszenia było przypomnienie w Republice Federalnej znaczenia Wałęsy dla historii Europy. W tym samym czasie razem z innymi przedstawicielami zarządu Federalnego Związku Towarzystw Niemiecko-Polskich staraliśmy się za kulisami o honorowe obywatelstwo Berlina dla polskiego noblisty. Chcieliśmy podkreślić rolę Solidarności w obaleniu komunizmu, w tym muru berlińskiego. Niestety, mer Berlina zareagował powściągliwie na ten pomysł. Niemniej jednak zrozumiał, że warto w inny sposób uhonorować byłego prezydenta Rzeczpospolitej. W końcu w czerwcu 2009 r. Wałęsa dostał medal Ernsta Reutera, jedno z najważniejszych odznaczeń Berlina. W ramach uroczystości wręczenia tej nagrody zaproszono Lecha Wałęsę na rocznicę upadku muru w listopadzie 2009. Po objęciu stanowiska dyrektora ECS kilkakrotnie podkreślałem, iż nie wyobrażam sobie ECS-u bez współpracy w Lechem Wałęsą. Cieszę się bardzo, iż w ostatnich tygodniach prezydent wypowiadał się ciepło na temat ECS-u i zasygnalizował chęć kontynuacji współpracy.

– W Polsce brak namacalnego zwycięstwa w 1989 r. Mur nie upadł w Warszawie, tylko w Berlinie. Brak jest symbolu. Stąd może obawa o próbę zawładnięcia przez Niemcy dziedzictwa Solidarności.


– Zdjęcia upadku muru, tego symbolu podziału Europy, są bardzo atrakcyjne, stały się ikoną. Wschodnioniemiecka rewolucja nastąpiła późno, przez to komunizm w NRD szybko się rozpadł, przez swoją dynamikę było to wydarzenie bardzo medialne. Nasza rewolucja była inna, trwała długo, była skomplikowanym procesem, komunizm był na początku lat 80. silniejszy niż w 1989 roku, stawiał opór. Długiej rewolucji Solidarności od 1980 do 1989 roku niełatwo wytłumaczyć krótko, ograniczyć do jednego symbolu. Paradoksalnie to bogactwo naszej kultury politycznej utrudnia w czasach powierzchownego przekazu informacji i dominacji zdjęć promocję naszych doświadczeń. Mimo tych trudności warto promować dziedzictwo Solidarności za granicą, przypominać Niemcom, dlaczego mur mógł paść. W Niemczech jest wiele środowisk, które były zafascynowane Solidarnością, są naszymi sojusznikami przy zachowaniu pamięci polskiego ruchu antykomunistycznego. Na przykład dla większości wschodnioniemieckich opozycjonistów Solidarność i „okrągły stół” były źródłami nadziei i inspiracji. Współpracując z tymi świadkami historii, możemy przedstawić upadek muru w kontekście, na którym Polsce słusznie zależy: zaczęło się przecież w Gdańsku.
Mój stosunek do Niemiec ewoluował. Pojechałem do Berlina Zachodniego jako dziecko, nie chciałem wyjeżdżać, ponieważ w mojej rodzinie był krytyczny obraz tego narodu, bo rodziny ze strony babci i dziadka bardzo podczas okupacji ucierpiały. Znaleźliśmy się z rodzicami w Berlinie Zachodnim, miejscu neutralnym, gdzie Polacy nie potrzebowali wizy. Matka podążyła za moim ojcem, uciekinierem politycznym. Przed 1989 r. Berlin Zachodni reprezentował co prawda dobrobyt Zachodu, ale ja jako dziecko emigrantów postrzegałem Berlin jako wyspę bez perspektyw.

– Niemcy byli zamknięci na obcych?

– Nie to było problemem Berlina Zachodniego, tylko coś innego. To było miasto sztucznie utrzymywane przy życiu, inna forma socjalizmu. Dla młodych ludzi bardzo trudne: w zamkniętym mieście brakowało mieszkań, pracy. Upadek muru był bardzo ważny. Nareszcie utworzyła się jakaś normalna przestrzeń, Berlin stał się normalnym miastem, zacząłem się z nim utożsamiać.

– Opublikował Pan już listę swoich priorytetowych działań. Ale co tak naprawdę może zadecydować o sukcesie ECS? Jak wygrać walkę o historię?

– Sam fakt, iż w Gdańsku, w Polsce, powstają jednocześnie Muzeum II Wojny Światowej oraz ECS, miejsce upamiętnienia polskiej rewolucji pokojowej, która zmieniła oblicze świata, jest wydarzeniem na skalę europejską. Już teraz obydwa projekty budzą zainteresowanie wielu elit politycznych w Europie. Obydwie instytucje przygotowują przecież opowieść nie tylko o naszych losach, ale także Europy, świata. ECS to nie tylko wystawa, to także archiwum, zbiory pamiątek, biblioteka, a więc cała infrastruktura, którą będzie można wykorzystać do badań nad historią Solidarności, polskiej opozycji demokratycznej, a także innych ruchów antykomunistycznych. To będzie bardzo atrakcyjne miejsce, które będzie przyciągało ludzi z całego świata. Promocja naszego dziedzictwa składa się z wielu elementów, to nie tylko klasyczne działania PR-owskie, organizowanie dużych eventów. Ważne wydaje mi się budowanie międzynarodowej sieci kontaktów między naukowcami, intelektualistami, politykami czy związkowcami. Najskuteczniejsi jesteśmy, jak inni mówią o nas dobrze.
ECS już od lat za pomocą takich projektów jak Akademia Solidarności buduje więzi między młodymi liderami Europy Środkowej i Wschodniej, dzielimy się z nimi naszymi doświadczeniami. Jesteśmy w fazie zakładania angielskojęzycznego czasopisma „New Eastern Europe”, które będzie skupione na współczesnej problematyce Europy postkomunistycznej. Nie będziemy wiarygodni na arenie międzynarodowej, jeśli nie zachowamy u nas pamięci naszych tradycji demokratycznych, antytotalitarnych, dlatego ważnym elementem – jak Pan to nazwał – walki o historię jest przekazanie w Polsce wiedzy historycznej młodszej generacji. Dlatego projekty edukacji historycznej, obywatelskiej są ważnym element naszej działalności.

– ECS będzie się włączał w obchody rocznicowe? Nie chodzi mi tu o organizację koncertów np. Kylie Minoque.

– Rocznice są ważnym punktem odniesienia dla nas, ale szukamy nowych form upamiętnienia. Mam wrażenie, że wielkie koncerty z udziałem światowych gwiazd są dziś na tle rozwoju polskiej popkultury anachroniczne. Która z młodych gwiazd amerykańskiego show-biznesu ma dziś jakieś relacje z Solidarnością? Artyści przyjeżdżają dziś do Polski z czysto komercyjnych powodów, działają komercyjne agencje, które ich sprowadzają, nie trzeba gwiazdy popkultury specjalnie zapraszać za publiczne pieniądze. Szukanie nowych form upamiętniania w czasach dużej oferty kulturowej jest bardzo trudne. Zastanawiamy się nad tym problemem razem z innymi. Kilka dni temu zaprosiliśmy do ECS organizacje, które czują się odpowiedzialne za upamiętnianie sierpnia, prowadzimy z nimi dialog.
ECS chce w tym roku mniejszymi akcjami pobudzić wrażliwość Polaków dla historii. Razem z Narodowym Centrum Kultury oraz Centralnym Muzeum Morskim chcemy pod koniec sierpnia w Warszawie, w galerii Kordegarda (na wprost Pałacu Prezydenckiego na warszawskim Krakowskim Przedmieściu) pokazać tablice postulatów sierpniowych. W zeszłym roku położono tam Konstytucję 3 maja i organizatorzy byli zaskoczeni popularnością. Podobnie będzie z postulatami. Polacy je znają, ale mało kto je widział. Taka akcja może pobudzić ciekawość historią.

– Trochę się boję, że ECS zostanie instytucją ponadnarodową i jednocześnie bardzo lokalną. A Polacy z reszty kraju?

– Tego się nie obawiam, ponieważ nasz zespół w ECS-ie składa się z ludzi z całej Polski, mamy wrażliwość dla tradycji politycznych wielu regionów. Będzie to widoczne na stałej wystawie, która nie będzie przecież opowieścią tylko o Solidarności Trójmiasta. Sam np. długo współpracowałem ze Szczecinem. Znam tamtejsze frustracje, całkowicie uzasadnione, że często zapomina się o ich znaczącej roli w ruchu solidarnościowym. ECS nie może być wszędzie, mamy ograniczone środki, ale staramy się już teraz działać w wielu miejscach Polski, chcemy naszą działalnością poza wielkimi metropoliami wzmocnić kulturę polityczną kraju. W maju byliśmy na przykład współorganizatorami międzynarodowego zjazdu intelektualistów środkowoeuropejskich w Grodzisku Mazowieckim, w miasteczku, które jest wzorem bardzo dobrego samorządu.

– 21 postulatów. Czy one są dziś ważne? ECS został powołany jako instytucja krzewienia drogi do wolności. Ale duża część postulatów to były postulaty ekonomiczne…

– Oczywiście, np. wolna sobota…

– A dziś niedziela jest dniem pracującym dla wielu ludzi. Jak Pan postrzega dziś rolę Solidarności?


– Mamy wrażenie, że Polacy są zmęczeni sporami wokół historii, ale są zainteresowani zachowaniem ideałów, etosu Solidarności. Pokazały to wyraźnie badania pamięci zbiorowej prof. Ireneusza Krzemińskiego, zlecone przez ECS. Szczególnie młodzi ludzie [w badaniu roczniki od 1964 w górę] uważają, że etyka Solidarności może być dzisiaj źródłem inspiracji, jest dziedzictwem kultury politycznej, które warto przetłumaczyć na dzisiejszy język. To był zaskakujący wynik tych badań. Jestem przekonany, że pojęcie solidarności jest kluczem do funkcjonowania każdego nowoczesnego społeczeństwa. Nie ma pokoju i dobrobytu bez wrażliwości na los najsłabszych. Pozwolę sobie zwrócić uwagę, jak ważny jest problem solidarności dziś na arenie międzynarodowej. Jak zachować się wobec fali uciekinierów z Afryki, zamknąć granice czy pomagać? Inne dylematy obserwujemy w strefie euro. Pomoc dla Grecji jest bardzo kosztowna, ale długofalowo solidarność z Grecją stabilizuje wspólną walutę, przynosi wszystkim narodom korzyści. Solidarność pozostaje także w nowym stuleciu kluczowym pojęciem, wyzwaniem.

– Czego Pan dziś oczekuje od NSZZ Solidarność?


– NSZZ Solidarność jest jednym ze współzałożycieli ECS-u, jest częścią nas. Jestem po pierwszej rozmowie z przewodniczącym Piotrem Dudą. Mam wrażenie, że to mądry człowiek, z którym uda nam się konstruktywnie współpracować.

Lubię to! facebook.com/TygodnikSolidarnosc

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka