Telewizja i prasa kłamią więcej i sprytniej niż w PRL-u. W tamtych czasach propaganda była prymitywna, dlatego „ciemny lud” nie dawał sobie wciskać głupot. Teraz nawet intelektualiści nie radzą sobie z odróżnieniem prawdy od fałszu w mediach – ostrzega publicysta.
Wyniki wyborów byłyby z pewnością dużo korzystniejsze dla partii prospołecznych takich jak PiS czy Polska Partia Pracy, gdyby te ugrupowania nie były dyskryminowane i ośmieszane w mediach. Niestety, po raz kolejny wyniki wyborów są rezultatem aktywności najemników w „wolnych” mediach, którzy z niesłychaną stronniczością zaangażowali się w obronę Tuskolandii. Siła propagandowa celebrytów, aktorów i dziennikarzy jest ogromn
a. Jeśli właściciele komercyjnej i rządowej telewizji (TVP jest de facto w rękach rządzącej koalicji) tak bardzo boją się Kaczyńskiego, to zrozumiałe, że większość tam zatrudnionych robiła jakieś platformotwórcze gesty, aby chlebodawców zjednać, albo milczała, by nie podpaść. Ale to, co wyprawiali gorliwi najemnicy w trzech głównych telewizjach i gazetach masowej indoktrynacji, tworząc jakieś komitety poparcia dla władzy, pisząc i wygłaszając antypisowskie odezwy i apele, werbując „autorytety” do występów przed kamerami w celu pogrążenia Kaczyńskiego, to dowód, że w mediach mainstreamu jest teraz gorzej niż w latach stanu wojennego.
Telewizja i prasa kłamią więcej i sprytniej niż w PRL. W tamtych czasach propaganda była prymitywna, dlatego „ciemny lud” nie dawał sobie wciskać głupot. Kupował „Trybunę Ludu”, bo potrzebował papieru dla celów gospodarstwa domowego, a przy okazji czytał między wierszami co w trawie piszczy. Na ogół chciał się dowiedzieć, jakich podwyżek cen, nazywanych przecenami towarów, należy oczekiwać. W telewizji lud mógł wybrać sobie dobrą rozrywkę albo złą, wysoką kulturę albo niską, obejrzeć sport i pogodę, przefiltrować propagandę sukcesu w Dzienniku TVP i zdobyć wiedzę, oglądając programy popularnonaukowe. No i nie był nękany spotami reklamowymi.
O potędze słowa fałszowanego
Po październikowej odwilży wielu wybitnych twórców polskiego kabaretu bardzo się starało, aby masy ciężko pracujące wraz z inteligencją ciężko myślącą nie pozwoliły sobie wciskać ciemnoty. Największe osiągnięcia na tym polu miał Jan Pietrzak. Kto nie pamięta często wypowiadanych przez niego słów „wszystko śledzę w telewizji”? Kiedy Pietrzak mówił to z wymownym uśmiechem, spoglądając wokół, to wszyscy rozumieli, że przestrzega telewidzów przed groźną potęgą słowa fałszowanego w telewizji.
Teraz, kiedy w żadnej stacji nie ma Pietrzaka ani jemu podobnych, nie tylko lud, ale i szerokie masy inteligencji pracującej, politycznej i pasożytniczej, a nawet intelektualiści nie radzą sobie z odróżnieniem prawdy od fałszu w mediach. Przecież nawet w programach informacyjnych oglądając rozmaite „newsy”, zastanawiamy się: prawda li to, czy kryptoreklama, a może propaganda sukcesu. Wielu prezenterów pomaga nam, komentując informacje i kończąc je zgrabnym bon motem. Bo przecież moglibyśmy z wydarzeń i faktów, o których nas informują, wyciągnąć niewłaściwe wnioski. Są nie tylko czytaczami wiadomości dobrych czy złych, a na ogół trochę sfałszowanych albo sprytnie dobieranych i komentowanych. Teraz większość prezenterów to „twórcy” korzystający z ulgi podatkowej i kreujący rzeczywistość. A jaką? Wiadomo – taką, jaką ich chlebodawca chce pokazać ciemnym masom. A więc jest tak jak w PRL-u, tylko teraz zniewalanie umysłów wymaga dobrego PR-u.
Jak najemnik z najemnikiem
Kiedy w telewizji dają wywiad dziennikarza z politykiem albo rozmowę polityka z politykiem lub dziennikarza z dziennikarzem to na ogół ma miejsce zadziwiająca zgodność poglądów albo zupełna rozbieżność. Dla widza szukającego prawdy, chcącego wyrobić sobie własny pogląd, takie programy to kiepski kabaret. Nie oznacza to jednak, że ludzie mediów i politycy nie mają nic ciekawego do powiedzenia. Często mają, ale nie mogą, bo właściciel masowego środka przekazu wywali ich z pracy albo szef partii odstawi na boczny tor. Niech no tylko powiedzą nie tak jak trzeba albo się przejęzyczą to po nich. Żal mi uczciwych ludzi, którzy odeszli z polityki i zrezygnowali z pracy w przemyśle medialnym lub dostali wilczy bilet za nieprawomyślność. Mogliby wiele dobrego zrobić dla demokracji i wolności słowa w Polsce.
Przed wyborami wielu polityków wyłoniło się z niebytu i pchało do sejmu drzwiami i oknami. Pokazały się także wyleniałe lwy salonów politycznych, klubów biznesu i telewizyjnych estrad spieszące z poparciem dla sympatycznego niewątpliwie p. Donalda. A pierwsze damy informacyjnych kanałów telewizyjnych niecierpliwie czekały na te sportowe, aktorskie i biznesowe autorytety, by uciąć sobie z nimi pogawędkę i postraszyć naród Kaczorem. Bez trudu można zgadnąć, którzy z tych uczestników krucjaty przeciwko PiS zostali dobrze opłaceni, a którzy zaangażowali się „honorowo”. Część wypowiadała się zapewne zgodnie z własnymi przekonaniami. Ale nawet ci ostatni popełnili nadużycie. Jako osoby publiczne nie powinni przestrzegać na kogo nie głosować, a tylko zachęcać do udziału w wyborach.
Omnipotencja mediów
Kampania wyborcza w mediach przebiegała jak w państwie totalitarnym. W rezultacie PiS czy PPP nie miały szans, by zdobyć głosy dużej liczby wyborców, których interesy najlepiej reprezentują. Po raz kolejny wygrali cwaniacy z różnych partii, które przed wyborami więcej oszukują. A najwięcej zyskał Palikot i jego hunwejbini. Zapewne wkrótce rozpoczną rewolucję kulturalną w Polsce, która w sprawach obyczajowych będzie bardziej radykalna niż chińska. Bez wątpienia media przystąpią do takiej rewolucji z entuzjazmem, bo to dla nich wielkie pieniądze. Czyli „make money not peace”.
Chyba niewielu kreatorów politycznej rzeczywistości pamięta, że kiedyś w mediach apele były inne, a ludzie nastawieni do siebie bardziej przyjaźnie. Teraz wystarczy zerknąć na forum internetowe Onetu, aby się przerazić. Ale upadek ludzi, którzy popisują się tam chamstwem, wulgarnością i zieją do siebie nienawiścią też jest wykreowany. To tylko sprytna robota moderatorów. Z pewnością zwykli forumowicze są bardziej przyzwoici niż moderatorzy, którzy nimi manipulują, głównie po to, aby zyski w multimediach maksymalizować, a przy okazji wygrywać wybory.
Jan K. Kruk
Lubię to! facebook.com/TygodnikSolidarnosc
Inne tematy w dziale Polityka