Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
521
BLOG

Kondominium czy wolna Polska

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Polityka Obserwuj notkę 7

Po 10 kwietnia 2010 roku rząd Tuska skapitulował przed Rosją i Niemcami. Albo Polska, dzięki nowym elitom politycznym, zacznie zabiegać o swoje interesy i pozycję w Europie, albo na długo przyjmie status terytorium zarządzanego de facto przez dwa sąsiadujące mocarstwa.

O Polsce jako kondominium rosyjsko-niemieckim, czyli terytorium zarządzanym wspólnie przez te dwa państwa, jako pierwszy powiedział publicznie Jarosław Kaczyński.
– Wywołało to olbrzymią burzę, ale i rodzaj catharsis na scenie politycznej – wskazywała była szefowa MSZ Anna Fotyga podczas sesji: „Polska – kondominium, stan europejski czy wolna Rzeczpospolita?”. – Prezydent Lech Kaczyński opisywał tendencje hegemonistyczne w UE, szczególnie ze strony Niemiec i mówił o rosyjskim neoimperializmie. Sprzeciwiał się tym tendencjom i nie było to „machanie szabelką”, bo to nigdy nie budzi takiej agresji.

Hołd berliński Sikorskiego

O rządzie Tuska entuzjastycznie pisze dziś prasa niemiecka, co powinno nas niepokoić. – Swobodni w wierze, swobodni w obyczaju i podatkach – taki zakres niepodległości zarysował w „hołdzie berlińskim” minister Sikorski. To mniej więcej tyle, ile wielki książę Mikołaj Mikołajewicz w 1914 roku, po rozpoczęciu I wojny, oferował Polakom w zamian za milion żołnierzy, którzy mieli walczyć za cara rosyjskiego. To dowód cofnięcia się moralnego i intelektualnego obozu rządzącego – uważa poseł Antoni Macierewicz (PiS).
Przypomina o koncepcji prezydenta Kaczyńskiego, który zabiegał, by Europa Środkowa stała się siłą zdolną równoważyć potęgę Niemiec i Rosji. – Pozwalającą Polsce budować własną przestrzeń suwerenności. W ciągu trzech lat, od 2005 roku, Polska z kraju marginalnego, nieliczącego się, stała się osią porozumienia sięgającego od Morza Bałtyckiego po Morze Czarne i od Odry po Kaukaz. To był wielki zamysł Lecha Kaczyńskiego pozwalający prezydentowi realizować niepodległościową politykę w UE. Przecież rynek Europy Środkowej jest większy od rynku rosyjskiego – podkreśla poseł Macierewicz.
Nasi sąsiedzi zza Odry mają powody do zadowolenia. Po raz pierwszy od ośmiu lat Niemcy odnotowały dodatni przyrost naturalny. – Eksperci przyznają, że pozytywny przyrost demograficzny zawdzięczają emigracji, przede wszystkim z Polski – alarmuje prof. Bogdan Musiał, niemiecki historyk polskiego pochodzenia pracujący w IPN. – Niemiecka gospodarka potrzebuje na gwałt wykwalifikowanej siły roboczej i z Polski ją otrzymuje. Jeśli przyjeżdża dobrze wykształcony trzydziestolatek z rodziną, to dla państwa niemieckiego stanowi czysty zysk. Przypomnijmy sobie, co führer przewidział dla Polski – Generalna Gubernia miała stanowić rezerwę taniej siły roboczej.
Niemcy realizują swoje cele także dzięki odpowiedniej polityce historycznej. – Wysyłanie paczek do krajów Europy Wschodniej w okresie komunizmu utwierdza Niemców w przekonaniu, że „my byliśmy ci dobrzy”. A przemilcza się, że kanclerz Schmidt wspierał aktywnie reżim Jaruzelskiego, już oficjalnie nazwany przez sąd „przestępczym związkiem o charakterze zbrojnym”. Polityka RFN od roku ’80 nastawiona była na współpracę z ZSRR. I to na ogromną skalę. W grudniu 2010 prezydent Komorowski był w Berlinie i dziękował za paczki, czym utwierdzał Niemców w dobrym mniemaniu o sobie – mówi prof. Musiał.

Byle Polska nie przeszkadzała


O tym, jak politycy rządzącej PO są ulegli wobec niemieckich żądań, świadczy sprawa budowy rosyjsko-niemieckiego Gazociągu Północnego, która m.in. ograniczyła możliwości rozwojowe portu w Świnoujściu. Mecenas Stefan Hambura (reprezentuje po katastrofie smoleńskiej rodzinę Anny Walentynowicz), dotarł do listu ówczesnego ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka do marszałka sejmu Grzegorza Schetyny z 21 października 2011. Grabarczyk napisał: „21 czerwca 2011 roku kanclerz Niemiec Angela Merkel zapewniła stronę polską, że strona niemiecka zadba o to, by zostały uregulowane kwestie prawne w sytuacji konieczności pogłębienia trasy przy wejściu do portu w Świnoujściu”. – Minister Grabarczyk mówi, że to strona niemiecka będzie dbała o polskie sprawy. To zdumiewające – komentuje mec. Hambura. – Okazuje się, że wynikiem tej deklaracji było wspólne oświadczenie Grabarczyka i ministra transportu Niemiec Ramsauera, przyjęte bez podpisów. To niebywałe!
Prof. Musiał podkreśla, że Niemcy nie mają surowców, dlatego ich naturalnym partnerem jest Rosja.
– Sojusz dotyczy nie tylko spraw energetycznych. Rosja jest dla Niemiec ogromnym rynkiem zbytu. Niemcy jako mocarstwo gospodarcze, żyją z eksportu wysokich dóbr technologicznych – wskazuje. – Z punktu widzenia niemieckich elit politycznych Polska jest przystawką i przeszkadza, bruździ. Jest za mała, aby być równorzędnym partnerem i nie ma takiego potencjału gospodarczego, ale za duża, by można ją było zmarginalizować. Najlepiej, by nie przeszkadzała. I rząd Tuska te oczekiwania Niemiec spełnia. Niemcy są z tego zadowoleni. Pytanie czy to dla Polski dobrze?
Zasobna w węgiel i ropę
Na pewno niekorzystna jest dla Polski umowa gazowa z Rosją. – To uzależnienie jest na naszych oczach pogłębiane. Wicepremier Pawlak w ustawie, którą w tej chwili skierował do procedur legislacyjnych, gwarantuje obecność rosyjską w polskim sektorze energetycznym, czyli powrót Gazpromu jako dysponenta gazociągu jamalskiego na terenie Polski. Premier Pawlak wykonuje zobowiązanie, które podjął, podpisując umowę polsko-rosyjską półtora roku temu – sygnalizował w czasie konferencji Piotr Naimski, członek Zespołu ds. Bezpieczeństwa Energetycznego w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. – Z drugiej strony, Polska jest krajem niezwykle zasobnym w surowce energetyczne. Mamy bardzo dużo węgla, prawdopodobnie dużo gazu i ciepłej wody w głębi ziemi do wykorzystania.
Jeżeli uruchomimy te zasoby w naszym interesie, to mogą stać się narzędziem prowadzenia polityki w Europie. – Za pięć, sześć lat Polska może stać się eksporterem gazu. Ale nie będzie łatwo. Jest wielu, którzy chcą się temu przeciwstawić – uprzedza Naimski. – Bo jeśli Polska odzyska niezależność energetyczną to zyska suwerenność gospodarczą i polityczną. Nie chce tego ani Rosja, ani Niemcy. Jeżeli my sami tego nie zrobimy, to nikt nam nie pomoże.
Zdaniem byłego chargé d’affaires Polski w Moskwie Wiktora Rossa, Rosja znajduje się w stanie głębokiego kryzysu. – Dysponuje nagromadzonymi w ostatnim dziesięcioleciu środkami, które spadły jej jak manna z nieba, bo dziesięciokrotnie wzrosły ceny ropy. Ale gospodarka rosyjska jest monokulturowa, oparta tylko na ropie i gazie, których wcale nie ma w nadmiarze, a do tego bardzo energochłonna. Wiara w to, że Rosja stanowi supermocarstwo energetyczne i może uzależnić od siebie całą Europę, to nieporozumienie.
Ambasador Ross podkreśla, że wypromowanie Putina było projektem medialnym. – Chodziło o to, by stworzyć tzw. kryszę, czyli dach, pokrywający interesy oligarchów, którzy dokonali grabieżczej prywatyzacji całego majątku dawnego Związku Sowieckiego. Powstała grupa ok. 100 osób, które rządzą faktycznie krajem – mówi Wiktor Ross. – Putin opiera się na wąskiej grupie kleptokracji [wykorzystującej władzę do nakładania obciążeń finansowych na obywateli, w celu pomnażania osobistych fortun – dop. kś] wywodzącej się ze służb specjalnych. Oligarchowie są dziś zaniepokojeni rozwojem sytuacji, uważają, że krysza już nie jest wystarczająca, nie może zapewnić im już bezpieczeństwa. Obawiają się buntu społecznego na dużą skalę. Ale usunięcie Putina wydaje się bardzo trudne.

Atak na Węgry

– Dziś walka o to, czy małe i średnie kraje w Europie będą miały możliwość suwerennego bytu, toczy się w Budapeszcie – alarmuje Piotr Naimski.
W Europie mamy do czynienia z kryzysem demokracji. – Władzę w Grecji przejął były wiceprezes Europejskiego Banku Centralnego Papademos. Zdobył ją drogą zakulisowych działań, które z demokracją mają niewiele wspólnego – zauważa Bronisław Wildstein, publicysta „Uważam Rze”. – Miejsce demokratycznie wybranego premiera Papandreu, który chciał odwołać się do woli ludzi w referendum, zastąpił eurokrata. Odbyło się to na mocy decyzji podjętych poza Grecją. Także Berlusconi odchodząc zaznaczył, że został do tego zmuszony. Powołano Montiego, który był komisarzem europejskim. A teraz wywiera się presję na Węgry. Jakoś nie wywierano jej na poprzedni lewicowy rząd, który rozpaczliwie zadłużał Węgry i uzależniał od Rosji. W Europie, na przykładzie Węgier widać, że dochodzi do starcia oligarchii polityczno-finansowej z tradycyjnie rozumianą narodową demokracją.
Piotr Naimski przypomina, że w Polsce zawsze byli politycy o orientacji prorosyjskiej i proniemieckiej. – Kwestia suwerenności rozstrzyga się w naszych głowach. Dopóki w naszym myśleniu będziemy kondominium, nie mamy szans.

Krzysztof Świątek
 

facebook.com/TygodnikSolidarnosc

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka