Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
515
BLOG

Chodakiewicz: Piraci znikają i wracają

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Polityka Obserwuj notkę 0

W 2003 r. szacowano, że światowi armatorzy i przedsiębiorcy będą musieli wykładać 1,3 miliarda dolarów rocznie, aby polepszyć bezpieczeństwo marynarki handlowej oraz ponad 730 milionów, aby ten poziom bezpieczeństwa utrzymać. Jak podaje International Maritime Organization przez ostatnie 15 lat piraci przeprowadzali średnio 333 ataki rocznie na całym świecie. Wodni bandyci panoszą się u wybrzeży Somalii oraz Nigerii, pojawili się znów na Karaibach i u wybrzeży Ameryki Łacińskiej, na Morzu Południowochińskim. Ale korsarze znikają przynajmniej z jednego miejsca – z cieśniny Malakka. Między 2004 a 2010 r. liczba napaści piratów zmniejszyła się z 60 ataków rocznie do 3 na rok – o 95 proc.

To są dobre wieści. Przesmyk Malakka położony jest w Azji południowo-wschodniej, między Malezją a Indonezją. Łączy Morze Południowochińskie z Oceanem Indyjskim. W okolicach Singapuru zwęża się do około 2 kilometrów. Jest to bardzo ważne strategiczne wąskie gardło (choke point) handlu i transportu, jak podkreśla Reynold B. Peele. W 2009 r. co najmniej 60 000 statków przepłynęło przez ten przesmyk. Najważniejszym towarem transportowanym przez tę cieśninę jest ropa – w 2009 r. przewieziono 13,6 milionów baryłek. Dla porównania w tym samym czasie przez newralgiczną i pierwszoplanową cieśninę Ormuz przetransportowano 15,5 miliona baryłek ciekłego złota. Gdyby nie udało się zatrzymać fali piractwa w trójkącie Malezja–Singapur–Indonezja, armatorzy musieliby zmienić szlak morski, co spowodowałoby miliardowe straty. Na przykład tankowce płynące z Zatoki Perskiej do Japonii musiałyby żeglować wokół Australii, co wydłużyłoby podróż o dwa tygodnie.

A wyglądało na to, że korsarstwo usadowiło się w przesmyku Malakka na stałe. Zresztą w tym regionie pleni się od stuleci, tylko okresowo tłumione – np. przez kolonialną Wielką Brytanię w XIX w. i USA w XX w. Odradza się, kiedy marynarka wojenna znika z horyzontu. Według Erica Koo piractwo jest dopuszczalną kulturowo formą społecznej mobilności – miejscowy chłopak, który chciał zdobyć fortunę i wykazać się odwagą i zdolnościami żeglarskimi zostawał piratem i była to forma awansu społecznego. Jest to bardzo biedny obszar świata. Przy prawie każdym kryzysie światowym pogłębia się kryzys gospodarczy w regionie i rosną zastępy bezrobotnych; niektórzy z nich szukają zarobków w korsarstwie. Tak też było po kryzysie walutowym 1997 r., który uderzył szczególnie w Azję południowo-wschodnią.

Floty wojenne państw kontrolujących cieśninę Malakka były za małe, aby dać sobie radę z piratami. Singapur jedyny miał pieniądze i sprzęt, ale tylko na to, by patrolować wody wokół tego państwa-wyspy i jej okolic. Indonezyjska marynarka wojenna posiadała może dwadzieścia sprawnych jednostek, ale nie były one w stanie zapewnić bezpieczeństwa wód wokół 17 000 wysp, które stanowią to państwo. Wreszcie piratów wspierała oficjalna korupcja. Na przykład niektórzy indonezyjscy wojskowi ponoć pomagali swemu budżetowi poprzez rozmaitą nielegalną działalność, a w tym i piractwo. W dodatku rozmaici rebelianci, a szczególnie w indonezyjskiej prowincji Aceh, ukrywali piratów i zapewniali im bezpieczeństwo w zamian za udział w łupach. A armatorzy często nie meldowali o napadach, woleli ponieść straty, zapłacić okup, zamiast płacić wyższe ubezpieczenie. Bez nacisku ze świata interesów nie było globalnego bodźca politycznego, aby rozwiązać problem piractwa.

W końcu jednak miarka się przebrała i piraci zaczęli obrywać: od ludzi i natury. Spadek piractwa w cieśninie wynika z kilku czynników. Po pierwsze armatorzy i załogi zaczęły raportować na bieżąco o napadach, dzięki internetowi dowiadywały się o tym media, co powodowało mobilizowanie światowej i regionalnej opinii publicznej, a to wymuszało na politykach aktywność. Po drugie Singapur, Indonezja i Malezja zawarły układ i w 2004 r. marynarki tych państw skoordynowały działalność. Otrzymały też znaczną pomoc logistyczno-techniczną od USA. Po trzecie niektóre inne kraje azjatyckie i europejskie przyłączyły się do tego wysiłku na podstawie podpisanej w 2004 r. umowy o współpracy w celu zwalczania piractwa w Azji, która weszła w życie w 2006 r. A w 2005 r. separatyści ze zbuntowanej prowincji Aceh zgrupowani w Ruchu Wolnego Aceh (GAM) podpisali traktat pokojowy z Indonezją, w którym zobowiązali się zaprzestać udzielania pomocy piratom.

Do tego w grudniu 2004 roku tsunami zniszczyło przystanie i kryjówki piratów w całym regionie (a szczególnie w Aceh), a w pierwszej dekadzie XXI w. generalnie poprawiła się gospodarka w regionie i powstały nowe miejsca pracy, co spowodowało spadek rekrutów do piractwa. W wyniki splotu tych wszystkich czynników gros niedobitków piratów przeniósł się na Morze Południowochińskie. Wykorzystują kryjówki na wyspach filipińskich, gdzie znajdują schronienie u podobnych sobie grup etnicznych.

Sytuacja jednak znów może się zaognić, bowiem Stany Zjednoczone redukują swoją flotę wojenną i wycofują się z rozmaitych zobowiązań globalnych i regionalnych, w tym i operacji antypirackich. Chiny już wyraziły chęć przejęcia takich obowiązków za nieformalną zgodę na zmajoryzowanie cieśniny Malakka. Tam, gdzie znikają Amerykanie i ich Pax Americana, pojawiają się nowi stróże innego już ładu. Albo wracają piraci.

Marek Jan Chodakiewicz

Lubię to! facebook.com/TygodnikSolidarnosc

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka