Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
401
BLOG

Bugaj: Parytet zamiast...

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Polityka Obserwuj notkę 1

8 marca wielu z nas ciągle się kojarzy ze świętem kobiet. Przez kilka dekad przed 1990 rokiem komunistyczna władza zarządzała tego dnia rytualne uroczystości. Były akademie i gwoździki (lub tulipany). Nieraz nawet rajstopy. Dziś nie wszystkim się to źle kojarzy. Niektórzy nawet wspominają te uroczystości z sentymentem, a polityczni spadkobiercy tamtego systemu (skupieni w SLD) chętnie do tradycji nawiązują sugerując, że status kobiet był korzystniejszy niż obecnie.
To nieprawda. Sytuację kobiet wyznaczały przede wszystkim warunki prowadzenia gospodarstwa domowego, ale też warunki pracy (szczególnie w przemyśle lekkim). Wbrew powszechnemu przekonaniu nawet dostępność wychowania przedszkolnego nie była łatwiejsza (w 1980 r. 710 tysięcy miejsc, a w 2011 roku 880 tysięcy miejsc). Kwestia zatrudnienia nie może być jednoznacznie oceniona. Owszem, każda kobieta mogła dostać pracę, a niektóre zawody (w edukacji, ochronie zdrowia, sądownictwie) były zgoła sfeminizowane. Rzecz w tym, że o zatrudnienie było łatwo tylko dla tego, że nieefektywna gospodarka zużywała pracę w sposób marnotrawny, a ogromna część kobiet zatrudniała się wyłącznie z powodu ekonomicznego przymusu.
Kobiety jako część społeczeństwa na pewno nie straciły na odrzuceniu komunizmu, co w żadnym razie nie znaczy, że wiele z nich nie ma nadal poważnych powodów do niezadowolenia. Z pracą – jak wiadomo – jest w ogóle źle, ale sytuacja kobiet jest tu trudniejsza niż mężczyzn. Utrzymuje się dyskryminacja płacowa. Posiadanie dzieci ogromnie komplikuje życie (głównie kobiet, choć też całych rodzin), a często zgoła spycha w sferę ostrego niedostatku. Ciągle jest problem z przemocą domową.
Nic dziwnego, że niezadowolenie kobiet próbują wykorzystać różne polityczne środowiska. Do wyścigu stają partie męsko-damskie: Millera, Palikota, a ostatnio również Tuska. Ale nasilają się też inicjatywy feministyczne wyspecjalizowane w artykułowaniu postulatów kobiecych. Partia jest tu chyba tylko jedna (Partia Kobiet), ale są też organizacje quasi partyjne. Najważniejsze znaczenie ma z pewnością Kongres Kobiet pod energicznym przywództwem M.Środy i H.Bochniarz. Jednak jak dotąd głoszenie kobiecych postulatów bynajmniej nie gwarantowało wyborczego sukcesu. Dlaczego ? Sądzę, że dlatego, że te „kobiece postulaty” mają bardzo szczególną naturę, a głoszący je politycy (polityczki) są wysoce niewiarygodni (lub nieznani).
Postulaty są skoncentrowane na kwestiach obyczajowych i parytetach. Nie są to sprawy o kluczowym znaczenia dla przeciętnych kobiet. A parytety (w wyborach do ciał politycznych i w organizacjach gospodarczych) to kwestie istotne (a też wielce kontrowersyjne) dla wąskiej grupy kobiet. Dla dużej większości kobiet znaczenie ma z pewnością postulat wyrównania obciążeń pracami domowymi (w tym opieka nad dziećmi) tyle że znaczna część kobiet wolałaby uzyskać szansę skoncentrowania się na sprawach domowych. Kluczowe znaczenie ma więc poprawa sytuacji socjalnej rodzin. I właśnie w tej kwestii niewiarygodne są właściwie wszystkie wymienione partie i środowiska.
Nie istnieje oczywiście nic takiego jak wiarygodność partii Palikota. SLD rządził dwukrotnie… i nic nie zrobił. Za to zajadle zwalczał podatkowe ulgi rodzinne. Trudno dostrzec (a minęło już parę lat) wprowadzenia przez rząd PO jakichś istotnych regulacji w interesie rodzin i kobiet. Raczej przeciwnie: radykalnie wydłużony został wiek uprawniający kobiety do przechodzenia na emeryturę, a obecnie forsowana jest zmiana polegająca na maksymalnym uelastycznieniu czasu pracy, co musi stanowić problem dla rodzin (szczególnie z małymi dziećmi). Nie ma w tym nic zaskakującego, przecież PO jest partią o neoliberalnej tożsamości.
Neoliberalny wybór ideowy wydaje się tez bliski M. Środzie (była ministrem u premiera M. Belki), a szczególnie H. Bochniarz obecnie szefowej Lewiatana (w przeszłości działaczce PZPR-u i kandydatce w wyborach prezydenckich). I choć Kongres Kobiet ma formalnie charakter stowarzyszenia skupiającego kobiety także ze środowisk o innych sympatiach ideowych, to jest postrzegany przez pryzmat swoich liderek. Więcej, powstaje podejrzenie, że aktywność tego podmiotu jest podporządkowana znacznym ambicjom politycznym kilku wpływowych kobiet. Być może wrażenie to nie jest adekwatne, ale …

Ryszard Bugaj

zajrzyj do nas: facebook.com/TygodnikSolidarnosc

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka