Platformie znudziło się już udawanie formacji centroprawicowej. Spadają na ziemię listki figowe w rodzaju posła Gowina. Najpierw platformiany prezydent Komorowski zrobił ze swojej kancelarii "noclegownię" dla politycznych "bezdomnych", sierot po Unii Wolności i innych SdPL-ach, w tym byłych działaczy PZPR w rodzaju Tomasza Nałęcza, a teraz sama PO staje się platformą porozumienia liberałów z postkomunistami i lewakami.
Najpierw do klubu PO i rządu Tuska przyjęty został b. poseł SdPL i SLD Bartosz Arłukowicz, który został już ogłoszony liderem listy PO w Szczecinie, a teraz Platforma sięga po aktualnego sekretarza generalnego skrajnie lewicowej Unii Pracy Grzegorza Pisalskiego. Unia Pracy to formacja znana z zapędów antyklerykalnych, socjalistycznych pomysłów na gospodarkę oraz typowo liberalnych przekonań w sferze światopoglądowej. Władzom PO nie przeszkadza jednak, że Pisalski nadal jest członkiem zarządu UP, a więc muszą się one utożsamiać z tymi hasłami. Nie bierze się przecież na listy ludzi, których poglądy są sprzeczne z poglądami partii wystawiającej listę!
PO nie przeszkadza więc ani działalność w PZPR, ani skrajnie lewicowe poglądy, ani nawet współpraca z SB. Przyznał się przecież do niej w 2007 roku, po latach zaprzeczania takowej współpracy obecny szef doradców premiera i szara eminecja rządu Tuska, o którym też mówi się w kontekście list wyborczych PO.
Moim celem jest przypominanie, nagłaśnianie i napiętnowanie afer mających miejsce w życiu politycznym. Chcę uczciwej i pozbawionej aferzystów klasy politycznej.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka